Reklama

Marek A. Cichocki: Wojownicze deklaracje Macrona. Czy czeka nas wojna na dwóch frontach?

Niektórzy przywódcy państw UE, jak prezydent Francji Emmanuel Macron, zaskakują nas stanowczym tonem, w jakim zapowiadają konieczność podjęcia trudnych decyzji w obliczu wojny w Ukrainie, a nawet wieszczą nieuchronne nadejście przedwojennych czasów.

Aktualizacja: 11.03.2024 06:24 Publikacja: 11.03.2024 03:00

Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że kraje zachodnie nie powinny wykluczać wysłania w pr

Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że kraje zachodnie nie powinny wykluczać wysłania w przyszłości wojsk lądowych do Ukrainy.

Foto: EPA/Gonzalo Fuentes / POOL

Z jednej strony może to być dobry symptom. Pokazuje rosnącą świadomość decydentów realnego, a nie tylko hipotetycznego zagrożenia, jakie stanowi Rosja w obecnym stanie, oraz że wojna w Ukrainie nie rozwiąże się sama. Z drugiej jednak takie otwarte przyznanie wobec własnych społeczeństw, że czasy powojenne skończyły się dla Europy i że teraz musi ona żyć w cieniu przyszłej wojny, której perspektywa wybuchu może przyspieszyć nieoczekiwanie w każdej chwili, niesie ze sobą wiele poważnych konsekwencji oraz stawia przed próbą wiarygodności własnych słów i deklaracji. Na tym dokładnie polega na przykład problem z tak wojowniczymi ostatnio deklaracjami francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona.

Jeśli Ukraina przegra wojnę, pizza we Włoszech będzie smakować inaczej? Większość Europejczyków nie rozumie zmiany, jaka następuje

Przyznajmy szczerze, większość ludzi w Europie nie rozumie realności różnicy wynikającej z końca trwających od 79 lat czasów powojennych i wejścia w czas przedwojenny. Dla nich ewentualne załamanie się ukraińskiego frontu nie sprawi, że pizza we Włoszech będzie smakować inaczej, a słońce nie będzie przyjemnie przygrzewać na hiszpańskim wybrzeżu. W przypadku tych, którzy żyją w Polsce czy  Litwie, sprawa wygląda już całkiem inaczej.

Czytaj więcej

Francja buduje sojusz. Które państwa dopuszczają wysłanie wojsk na Ukrainę?

Czy stanowcze deklaracje polityków uświadomią znaczenie tej różnicy? Czy sprawią na przykład, że w chwili próby niemiecki parlament wyśle niemieckich obywateli, by z narażeniem życia bronili wschodniej granicy Polski czy Litwy? 

W sprawie wartości trwa w Europie wojna domowa. Dla jakich wspólnych wartości Niemcy i Francuzi mieliby bronić Europy razem z Polakami i Litwinami?

Współcześni europejscy politycy, dla których w większości wojna jest abstrakcją, a świat widzą głównie przez pryzmat ekspertyz i liczb, musieliby zadać sobie sami pytanie: Jeżeli faktycznie wchodzimy w czasy przedwojenne, to dla jakich wspólnych wartości ludzie z Niemiec, Francji czy Włoch razem z Polakami i Litwinami mieliby z poświęceniem życia bronić Europy? 

Reklama
Reklama

Tak, Europa jest ludniejsza, bogatsza i sumarycznie ma więcej wojska, ale w prawdziwym starciu to może nie wystarczyć. Przecież w sprawie wartości dziś w Europie trwa w najlepsze domowa wojna. Może więc, skoro czasy są przedwojenne, trzeba ją na początek godnie zawiesić.

Autor

Marek A. Cichocki

Profesor Collegium Civitas

Analiza
Rusłan Szoszyn: Łukaszenko uwolnił opozycjonistów. Co to oznacza dla Białorusi
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Świat jako felieton Donalda Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Czy Grzegorz Braun nauczy Jarosława Kaczyńskiego odpowiedzialności?
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Ostatnia wojna Europy
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Nowa hierarchia politycznych celów USA
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama