Jeden przykład z wielu: świeżo po wyborze na prezydenta Czech były szef komitetu wojskowego NATO, doświadczony generał Petr Pavel, mówił „Rzeczpospolitej” w marcu 2023 roku: „Musimy być realistami, przyjąć do wiadomości, że w przyszłym roku są wybory w Stanach Zjednoczonych. (…) Okno możliwości jest otwarte w tym roku [2023 – red.]. Po następnej zimie skrajnie trudne będzie utrzymanie obecnego poziomu pomocy. (…) Sądzę, że Ukraina będzie miała tylko jedną próbę na przeprowadzenie wielkiej kontrofensywy. Dlatego jeżeli podejmie decyzję, by przeprowadzić wielką kontrofensywę i ona się nie uda, będzie niezwykle trudno uzyskać środki na następną”.
Już ją przeprowadziła, nieudaną.
Z utrzymaniem otwartego okna możliwości (dla zwycięstwa Ukrainy nad Rosją) zawsze był na naszym Zachodzie problem. Długo trwały – nadal zresztą trwają – rozważania, jaką broń Ukraińcy mogą dostać, by przypadkiem nie użyli jej tam, gdzie im nie wolno, czyli by nie zdenerwowali nadmiernie Putina. W czasie tych rozważań Rosjanie okopywali się na okupowanych terenach. Teraz odbicie ich nawet z wielomiliardową pomocą byłoby niezwykle trudne.
Zaskoczeniem nie jest i to, że Donald Trump, by pokonać Joe Bidena, zrobi wszystko – ze zdradą sojuszników i wsparciem Rosji na czele
Mimo że termin rozpoczęcia kampanii wyborczej w USA nie był tajemnicą, spokojnie czekaliśmy, bez żadnego planu awaryjnego. A teraz nagle słychać, że nie godząc się na wielomiliardową pomoc dla Ukrainy, amerykański Kongres (zwłaszcza republikanie) zaskoczył, zawiódł, zdradził. Zawiódł, może zdradził, ale nie zaskoczył. Zaskoczeniem nie jest i to, że Donald Trump ma szansę zostać prezydentem, i że po to, by pokonać Joe Bidena, zrobi wszystko – ze zdradą sojuszników i wsparciem Rosji na czele.
Wraz z antyamerykańskimi żalami pojawiły się przerażone głosy ważnych zachodnioeuropejskich polityków i wojskowych: Rosja może się na Ukrainie nie zatrzymać i za ileś lat ruszyć na państwo członkowskie NATO. No, to też od dawna można było wziąć pod uwagę.