PiS wprost z szańca przy Nowogrodzkiej (za skojarzenia historyczne nie odpowiadam) uchwałą rady krajowej wzywa swoich wyznawców do protestu 11 stycznia 2024 roku przed Sejmem. To, „że wezwie”, było do przewidzenia, choć – jak podejrzewałem – w dalszej przyszłości, ale że „w obronie niezależnych mediów” – przez myśl by mi nie przeszło.
Gdy podano tę informację, szczypałem się po policzkach, bo nie widziałem, czy przypadkiem nie śnię i – czy mam śmiać się, czy płakać. Wybrzmiało to bowiem równie kuriozalnie jak, powiedzmy, wezwanie przez Władimira Putina ludzi radzieckich do manifestacji na placu Czerwonym w obronie napadniętej Ukrainy. Pamiętamy, jak harcowało PiS, gwałcąc przy współudziale prezydenta (który udaje Pana Prezydenta) nie tylko media, które zawłaszczyło, siejąc mowę nienawiści i pogardy, ale przede wszystkim konstytucję i prawo.