Badacze polityki sprzed stu lat mają do dyspozycji dokumenty i bogate archiwa korespondencji. Historycy, którzy za trzy dekady będą chcieli sięgnąć do źródeł z naszych czasów, nie będą mieli takiego komfortu. Wszystko przez cyfryzację. Przy każdej zmianie władzy tracimy dostęp do części informacji wygenerowanej przez odchodzący rząd, a przenosząc debatę publiczną do mediów społecznościowych, ryzykujemy utratę unikalnej wiedzy o kształtowaniu politycznych nastrojów.
Przepada zapis z politycznej kuchni
Wbrew powszechnemu przekonaniu, dane z internetu znikają. Dzieje się tak celowo lub przypadkiem – i tylko w niektórych sytuacjach możemy odzyskać do nich dostęp. Najgłośniejszym przypadkiem celowego usuwania danych publicznych z sieci jest skasowanie w 2015 roku serwisu z raportem komisji badającej katastrofę w Smoleńsku. Ze względu na kontrowersje związane z tą decyzją, w sieci błyskawicznie pojawiły się prywatne kopie oryginalnej strony – jednak nic nie gwarantuje, że będą one działać również za kilka lat.
Czytaj więcej
Prawo i Sprawiedliwość deklaruje chęć utworzenia rządu w nowej kadencji parlamentu RP. Jednocześnie w sieci pojawiły się zdjęcia samochodów firm niszczących dokumenty. Rzeczniczka Ministerstwa Kultury informuje, że to rutynowe działania.
Mniej oczywistym momentem utraty danych bywa zmiana wyglądu rządowych stron WWW. Przestają działać odnośniki, utrudnione staje się dotarcie do niektórych materiałów, a czasem stary serwis internetowy w całości trafia do kosza. Podobna sytuacja ma miejsce w czasie reform instytucjonalnych – ministerstwa łączą się lub dzielą, a powiązane z nimi domeny przestają istnieć.
Jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się w kontekście politycznej kuchni. Publiczne dyskusje i prezentacje stanowisk odbywają się głównie w mediach społecznościowych, nad którymi użytkownik nie ma żadnej kontroli. Ostatnie zmiany w polityce portalu X (dawniej Twitter) udowodniły, że bezpodstawne jest przekonanie o nieograniczonym dostępie do archiwalnych treści. Wystarczy jedna decyzja właścicieli Facebooka, X czy TikToka, a stracimy dostęp do zapisu dyskusji obrazujących społeczno-polityczne przemiany ostatnich lat.