Filip Memches, recenzując w „Plusie Minusie" (6–7 lutego 2016) najnowszą książkę o. Macieja Zięby, przytacza taki oto cytat: „(...) teza o separacji etyki od ekonomii czy też przekonanie o autonomii rzeczywistości ekonomicznej w stosunku do innych dziedzin życia społecznego, dwa filary oświeceniowego paradygmatu, są od niedawną kwestionowane w sposób coraz bardziej systematyczny".
Następnie na podstawie tego cytatu proponuje własną opinię: „(...) aroganckie wymądrzanie się takich polityków jak Leszek Balcerowicz uchodzi powszechnie za coraz bardziej anachroniczne".
Nie wiem, czy o. Maciej Zięba zgodzi się z użytkiem, jaki Memches robi z jego cytatu. Wiem natomiast, że ten użytek nie ma żadnych podstaw w mojej działalności akademickiej i publicznej. Ze wskazywania na to, że są prawa ekonomii, których łamanie jest bardzo kosztowne dla społeczeństwa (zob. socjalizm i rozbudowany interwencjonizm, jak np. w Grecji), nie wynika, że działania ludzi w gospodarce są ponad etyką. Prawdziwy problem polega na tym, że agresywni interwencjoniści – do których, jak się zdaje, należy Memches – często uważają, że naruszając prawa ekonomii, czyni się dobrze ludziom. A czyni im się źle.
Trudno też nie zauważyć brutalnego języka Memchesa graniczącego z nienawiścią klasową. To też cecha wspólna wielu antyliberałów.