Demokracja wisi na USA

PiS obywateli nie boi się nawet wtedy, gdy gremialnie wychodzą na ulice. Brukseli – gdy grozi zabraniem nam pieniędzy, choć i to nie zawsze. Ale przed głosem Białego Domu staje na baczność – pisze publicysta.

Publikacja: 12.06.2023 03:00

Demokracja wisi na USA

Foto: AFP

Karolina Wigura i Jarosław Kuisz ściągnęli na siebie gromy za to, że na łamach „New York Timesa” w artykule „Poland Isn’t the Friend the West Thinks It Is” „donoszą” na Polskę, że od prawie dekady stacza się od demokracji w stronę autorytaryzmu. Co więcej, żądają od Stanów Zjednoczonych Ameryki, by uzależniły pomoc finansowo-wojskową dla Polski od tego, czy przestrzega ona praworządności i czy jest krajem demokratycznym.

Sugestia szokuje, jak zawsze, gdy ktoś z Polski prosi zagranicę o ingerencję w polskie sprawy. Zwłaszcza że sami autorzy wskazują, iż pomoc Ukrainie w jej obronie przed Rosją i wzmacnianie naszej obronności są dla nas kwestiami egzystencjalnymi. Potencjalne starcie z Kremlem byłoby dla nas nieporównywalnie bardziej tragiczne niż ograniczanie demokratycznego państwa prawa.

Czytaj więcej

Jakub Ekier: Życie w poprzek

Wigura i Kuisz poszli o jeden krok za daleko, mogą bowiem wywołać wilka z lasu. A jednocześnie napisali to, co skrycie czuje w Polsce wiele osób – nie żadne „ojkofoby”, ale ludzie od lat pilnujący, by Polska nie odchodziła od demokracji i nie niszczyła własnej praworządności. Bo jakkolwiek byśmy się stroili w niepodległościowe piórka i oburzali na zaprzaństwo, to fakty są takie, że gdyby nie kolejne przykłady ingerencji Ameryki w polskie sprawy w ostatnich latach, proces odchodzenia od demokracji i praworządności zaszedłby do dziś znacznie dalej. I możemy być Waszyngtonowi za to wdzięczni, jednocześnie mając za złe rządzącym, że doprowadzili do tego, iż obce mocarstwo ratuje nas co rusz przed samymi sobą, pokazując, jak ograniczona jest suwerenność naszego kraju.

To wygląda z reguły tak: zdominowany przez PiS Sejm przyjmuje jakąś absolutnie niezgodną z konstytucją ustawę, a potem Andrzej Duda serwuje nam emocjonalny rollercoaster. Podpisze? Nie podpisze? Gdy już, wysłuchawszy wszystkich argumentów i po głębokim przemyśleniu sprawy, po trzech dniach podpisuje, to tęskne myśli biegną do ambasady amerykańskiej w Warszawie, a nawet do Białego Domu, do prezydenta USA, który jednym telefonem może jeszcze odkręcić całą kabałę.

A gdy zadzwoni, rozlega się ciche westchnienie ulgi. Tym razem Wielki Brat dopilnował, żebyśmy sobie nie zrobili krzywdy. Tak było w przypadku ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, w przypadku osławionego lex TVN czy wreszcie w ubiegłym tygodniu, gdy Departament Stanu wyraził zaniepokojenie lex Tusk, choć tu jeszcze sprawa nie jest przesądzona.

Wolałbym, żeby strażnikiem konstytucji był w Polsce prezydent RP, a nie prezydent USA. Te przykłady wskazują nam nasze miejsce w szeregu jako kraju zależnego, co mnie martwi. Niemniej, paradoksalnie, koniec końców wychodzi nam to na dobre. Gdyby nie sprzeciwy Waszyngtonu, żylibyśmy w kraju, w którym hipotetycznie za badania historyczne nad szmalcownictwem można by pójść na trzy lata do więzienia. Gdyby nie amerykańskie „weto”, być może TVN kupiłaby po zaniżonej cenie jakaś spółka skarbu państwa i zrobiłaby z niej propagandowe TVP bis. Sprzeciw wobec ustawy o komisji rosyjskiej (z ducha) zmusił prezydenta Andrzeja Dudę do zaproponowania zmian w ustawie umożliwiającej dyktowanie wyborcom, kogo wolno, a kogo nie wolno im wynieść na funkcję premiera Polski.

Ktoś powie, że tego typu sprawy należy rozwiązywać w domu, za pomocą demokracji. Zgoda, problem w tym, że zmiany, jakie wprowadza PiS, uderzają w samą esencję systemu demokratycznego, ograniczają Polakom możliwość wyboru, zawężają pluralizm medialny i uderzają w wolność słowa. PiS rozmontował bezpieczniki, nie ogląda się na zgodność swoich poczynań z prawem. Obywateli nie boi się nawet wtedy, gdy gremialnie wychodzą na ulice. Brukseli – dopiero, gdy grozi zabraniem nam pieniędzy, choć to w ograniczonym stopniu i nie zawsze. Ale przed głosem Białego Domu staje na baczność, bo wie, że bez pomocy US Army bylibyśmy wystawieni na brutalność rosyjskich sołdatów. Dlatego gdy Wuj Sam pogrozi palcem, robi krok w tył.

Amerykanie robią to przede wszystkim wtedy, gdy prawo stanowione w Polsce nie podoba się wpływowym lobby w USA (np. żydowskiemu – jak zmiana ustawy o IPN) lub zagraża interesom ich biznesu (TVP należy do amerykańskiej spółki Discovery). Każda taka ingerencja osłabia naszą suwerenność także w sprawach, w których rządzący nie przekraczają swoich kompetencji.

Pojęcie demokracji i rządów prawa bywa na Zachodzie nieznośnie rozciągane. Za chwilę może się okazać, że nie tylko autorytarne w swoim duchu lex Tusk, ale także np. brak aborcji na życzenie (co podejrzewam, akurat Wigurze i Kuiszowi nie spędzałoby snu z powiek) czy jakaś regulacja ograniczająca amerykański biznes w Polsce, a broniąca polskich konsumentów, mogą się okazać przeszkodą w dostarczeniu nam myśliwców czy śmigłowców. W takiej sytuacji trzeba więc być bardzo ostrożnym z apelami o zachodnią pomoc w rozwiązywaniu naszych spraw. Niemniej jednak podstawową winę ponoszą rządzący uzurpujący sobie uprawnienia, których konstytucja im nie daje.

Autor jest publicystą i politologiem, doktorantem w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych UMCS w Lublinie z ekonomii i finansów

Karolina Wigura i Jarosław Kuisz ściągnęli na siebie gromy za to, że na łamach „New York Timesa” w artykule „Poland Isn’t the Friend the West Thinks It Is” „donoszą” na Polskę, że od prawie dekady stacza się od demokracji w stronę autorytaryzmu. Co więcej, żądają od Stanów Zjednoczonych Ameryki, by uzależniły pomoc finansowo-wojskową dla Polski od tego, czy przestrzega ona praworządności i czy jest krajem demokratycznym.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Magdalena Louis: W otchłań afery wizowej nie powinno się wrzucać całego szkolnictwa wyższego
Opinie polityczno - społeczne
Mirosław Żukowski: Nie spodziewajmy się, że igrzyska olimpijskie cokolwiek zmienią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemiecka bezczelność nie zna granic
Opinie polityczno - społeczne
Michał Urbańczyk: Kamala Harris wie, jak postępować z takim typem człowieka jak Trump
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie polityczno - społeczne
Michał Wojciechowski: Drogi do sprawnego państwa