Ryzyko wciąż istnieje

Kryzys energetyczny się nie skończył, ale jest pokusa, by o nim zapomnieć, szczególnie w toku kampanii wyborczej.

Publikacja: 02.05.2023 03:00

Wojciech Jakóbik

Wojciech Jakóbik

Foto: materiały prasowe

Wiosna przebojem wdarła się do polskich miast i wsi, kończąc sezon grzewczy i obniżając zapotrzebowanie na energię. Jednak, jak się okazało, nie na długo, bo kwiecień okazał się chłodniejszy od średniej, tak jakby nawet pogoda pragnęła nam przypomnieć, że kryzys energetyczny nigdzie sobie nie poszedł, co najwyżej schował się za niższymi cenami na giełdach.

Podsumowując pierwszy sezon grzewczy kryzysu energetycznego podsycanego przez rosyjski Gazprom, należy uznać, że mieliśmy w Europie dużo szczęścia, ale także trochę mu pomogliśmy. Ciepła zima w połączeniu z udaną dywersyfikacją dostaw gazu, ropy oraz węgla sprawiły, że nie pojawiły się niedobory tych dóbr na dużą skalę, a energia elektryczna była wytwarzana bez przeszkód. To wszystko pomimo systematycznego ograniczania dostaw gazu przez Gazprom od lata 2021 r.

Czytaj więcej

Bajka o jastrzębiach

Ponad rok po inwazji Rosji na Ukrainę możemy uznać, że kryzys energetyczny był elementem przygotowań. Rosjanie ograniczyli podaż gazu, podnosząc ceny tego surowca i zależną od nich wartość energii na giełdach europejskich, zwiększając jednocześnie popyt na węgiel, windując także jego cenę. To był kryzys większy niż naftowy w latach 70. XX wieku, bo nie dotyczył tylko jednego medium i miał wpływ na całą gospodarkę, dodatkowo windując inflację przyspieszoną drukowaniem pieniądza po pandemii, a w niektórych przypadkach rozbuchanymi programami socjalnymi.

Informacje z rynku energetycznego są dziś coraz lepsze, bo skończył się sezon grzewczy, a ryzyko związane z inwazją Rosji na Ukrainę przestało windować ceny. Cena gazu na giełdzie holenderskiej TTF, która w apogeum kryzysu energetycznego zbliżyła się do 350 euro za megawatogodzinę, obecnie krąży wokół 40 euro niewidzianych od jesieni 2021 roku. Jednakże kryzys się nie skończył. Gaz kosztował wcześniej dwa razy mniej – ok. 20 euro za megawatogodzinę.

Operatorzy systemu przesyłowego gazu w Unii Europejskiej zrzeszeni w organizacji ENTSO-G przedstawili raport ze scenariuszami wydarzeń. Najczarniejszy z nich zakłada, że połączony wpływ różnych trudnych do przewidzenia czynników ponownie wywoła rekordowy skok cen. Chodzi o niepewny los energetyki jądrowej we Francji dotkniętej zagadkową plagą korozji ograniczającej moc reaktorów, możliwy spadek podaży LNG w razie wzrostu popytu w Chinach, których gospodarka znów zasysa coraz więcej surowców, a także możliwe powtórzenie problemów z dystrybucją węgla w Polsce oraz Niemczech. To wszystko razem może spowodować punktowy niedobór surowców i powrót rekordowych cen, a nawet przedłużenie kryzysu energetycznego do kolejnego sezonu grzewczego 2024–2025.

Ci wszyscy, którzy obecnie apelują o jak najsilniejsze związanie cen gazu z giełdą, bo ta daje niższą cenę od taryf, będą biec pierwsi, by stłuc ten termometr, kiedy jego ceny niespodziewanie skoczą. Nie jest powiedziane, że na pewno tak się stanie. Możliwa jest także recesja, która zdmuchnie kryzys energetyczny, bo gospodarka siądzie, a razem z nią popyt na energię i surowce, których ceny istotnie spadną. Lekarstwo będzie jednak wówczas gorsze od choroby, bo kryzys energetyczny zamieni się w gospodarczy.

Jednakże możliwe jest, że kryzys energetyczny znów da o sobie znać. Uwzględnienie takiego scenariusza w planowaniu strategicznym to kwestia odpowiedzialności. Nowe dane o zużyciu gazu pokazują, że droga do redukcji zużycia, wyznaczonego w Unii Europejskiej na 15 proc. poniżej poziomu z 2021 r., jest realizowana coraz mniej efektywnie. Popuszczamy pasa w czasach jego zaciskania. Niektórzy chcą przy tym rozwijać państwo dobrobytu, kiedy na horyzoncie jest widmo jego utraty. Ponadto, pojawiają się oskarżenia o to, że ci, którzy straszyli kryzysem energetycznym, się pomylili, bo zakończyliśmy sezon grzewczy bez kataklizmów. Temat staje się elementem kampanii wyborczej przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi w Polsce.

Dezawuowanie ostrzeżeń przed kryzysem energetycznym może sprawić, że kiedy niespodziewanie powróci, politycy nie będą skorzy do podobnych działań, jak w 2022 roku, a społeczeństwo nie będzie chciało oszczędzać, dodatkowo uśpione przesadnym mrożeniem cen energii i paliw. To gotowa recepta na przewrót społeczny, a warto pamiętać, że Kreml potrafi wspierać ruchy społeczne rodzące się z niezadowolenia wysokimi cenami paliw – pokazał to choćby protest tzw. żółtych kamizelek we Francji.

Za miedzą trwa wojna, a kryzys energetyczny się nie skończył. Zasada trzech S: spokój, sankcje, solidarność, przedstawiona na łamach „Rzeczpospolitej” jesienią 2021 roku, pozostaje aktualna. Polacy zdają się realizować ją w praktyce, bo każda oszczędzona megawatogodzina to strata Władimira Putina, zysk w portfelu i większe bezpieczeństwo. Od odpowiedzialności klasy politycznej w Polsce zależy, czy w toku kampanii wyborczej nie zastąpi jej zasada 3B: bierność, bójki i bezkarność – bierność społeczeństwa wobec zagrożenia, bójek polityków rodzących paraliż państwa i bezkarność Kremla, który jest winien kryzysowi.

Wojciech Jakóbik jest analitykiem sektora energetycznego. Redaktorem naczelnym BiznesAlert.pl

Wiosna przebojem wdarła się do polskich miast i wsi, kończąc sezon grzewczy i obniżając zapotrzebowanie na energię. Jednak, jak się okazało, nie na długo, bo kwiecień okazał się chłodniejszy od średniej, tak jakby nawet pogoda pragnęła nam przypomnieć, że kryzys energetyczny nigdzie sobie nie poszedł, co najwyżej schował się za niższymi cenami na giełdach.

Podsumowując pierwszy sezon grzewczy kryzysu energetycznego podsycanego przez rosyjski Gazprom, należy uznać, że mieliśmy w Europie dużo szczęścia, ale także trochę mu pomogliśmy. Ciepła zima w połączeniu z udaną dywersyfikacją dostaw gazu, ropy oraz węgla sprawiły, że nie pojawiły się niedobory tych dóbr na dużą skalę, a energia elektryczna była wytwarzana bez przeszkód. To wszystko pomimo systematycznego ograniczania dostaw gazu przez Gazprom od lata 2021 r.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
analizy
Tysiące Białorusinów uciekły do Polski. To prawdziwa klęska wizerunkowa
Opinie polityczno - społeczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Matura 2024. Skasujmy obowiązkową maturę z języka polskiego. Bo to fikcja
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Każdy może być Marcinem Kierwińskim. Tak zmieniła się debata
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Andrzej Duda kontra ślonsko godka
Opinie polityczno - społeczne
Garri Kasparow: Zachód musi uznać istnienie „dobrych Ruskich”, aby Ukraina mogła zwyciężyć