Opinia publiczna w Polsce została podzielona na tych, co domagają się reparacji od Niemiec, i tych, co są temu przeciwni. Ogłoszenie przez najwyższe władze raportu o stratach i zapowiedź roszczeń stały się kulminacją ataków propagandowych na Republikę Federalną Niemiec. Od siedmiu lat, nie bez kozery, nasi sąsiedzi i sojusznicy łączeni byli przez rządzących z III Rzeszą. W niekończącej się kampanii wyborczej PiS kieruje się darwinizmem – „kto kogo?”. I szykuje nowy podziału Polaków: na „prawdziwych patriotów” i „proniemieckich renegatów”.
Kierując się pamięcią o złożonej ofierze i prawem moralnym, większość Polaków popiera dziś roszczenia reparacyjne. W ich argumentacji można usłyszeć: „to Niemcy wywołali wojnę”. Domaganie się zadośćuczynienia staje się tym samym też i żądaniem kary. Powtórnej, po tej, wymierzonej już 76 lat temu postanowieniami konferencji poczdamskiej.
Żądanie reparacji jest dziś instrumentalizacją dawnej polskiej ofiary dla obecnych wewnętrznych celów politycznych
Mniejszość społeczeństwa, przeciwna roszczeniom, rozumie ryzyko rewanżyzmu, który jak trucizna wsącza się w psychikę narodów i niweczy szansę na tworzenie wartości we współpracy międzynarodowej. Polska nie jest samotną wyspą, a budowanie przyszłości na pretensjach zgłaszanych po siedmiu dekadach niesie ryzyko izolacji polskiej opinii publicznej. Tak jak Moskwa izolowała opinię rosyjską, wychowując plemię trawione żalem i bólem niezrozumienia. Odwrócone od Zachodu.
Wielu zdaje sobie też sprawę, że reparacje to puszka Pandory. Otwarcie jej mogłoby spowodować falę roszczeń wzajemnych. Wszystkich przeciw wszystkim. Wielu z nas zarzuca niemieckim programom nauczania, że nie uwzględniają wystarczająco okupacyjnej tragedii Polaków. Polska szkoła z kolei nie znajduje potrzeby przedstawiania losu Niemców pod polską administracją w latach 1945–48, gdy ta prowadziła politykę faktów dokonanych i przymusowych, niewolnych od brutalności wysiedleń. Mało kto gotów zaakceptować w Polsce, że podczas nich straciły życie setki tysięcy Niemców. Niewielu pamięta też już, że pojednanie z Niemcami, ale i uznanie granic były podstawowym warunkiem rozpoczęcia powrotu Polski do europejskiej wspólnoty narodów. Nie był to łatwy proces. Paradoksalnie, obecne władze, same domagając się reparacji od Niemiec, nie widzą jednocześnie potrzeby zadośćuczynienia za majątek żydowski przejęty przez mieszkańców polskich wsi, miasteczek i miast w 1943 r. Zagłębianie się w odległą przeszłość zaciska tylko węzeł gordyjski wzajemnych pretensji i żali.