Wątpliwości rozwiewa wszechwiedzący internet; wystarczy wpisać to jedno słowo, aby otrzymać lawinę wiadomości o seksie, orgazmach, miłostkach i rozwodach celebrytek wraz z ich rozebranymi fotkami. Wszystko jasne, prawda?
Ale gdzie przynależy spotykany czasem obraz podstarzałej pary wciąż trzymającej się za ręce? Do lamusa! – odpowie ktoś napchany smakowitym pokarmem z powyższego źródła. Jakże to niedzisiejsze; mogliby zatroszczyć się o własny sukces niekoniecznie z tym samym partnerem. Miłość – także wtedy, gdy ukrywa się pod kryptonimem solidarności – jest skierowana ku innemu człowiekowi, jest relacją dawania i brania, gdzie nie oblicza się wzajemnego salda. Sukces to jej przeciwieństwo; jest samolubny i niemiłosierny. Nie zna on partnera, tylko współzawodników, których trzeba ograć i wyprzedzić. Jeśli do miłości potrzebni są inni, a przynajmniej para, to sukces osiąga się przez autoerotyzm: jestem sprawniejszy od was, a nawet doskonały! Do sukcesu niezbędna jest jedynie widownia, która – jak na stadionie – wyraża aplauz lub potępienie. Ale jej wrzaski nie tworzą relacji, nie otrzymuje w zamian ani okruchu miłości.