Kowal: Burza nad Europą

„The Perfect Storm" to tytuł słynnego filmu z 2000 roku z George'em Clooneyem (w Polsce wyświetlany jako „Gniew oceanu").

Publikacja: 08.06.2016 20:22

Kowal: Burza nad Europą

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Film pokazywał huragan na północnym Atlantyku, jaki zdarzył się w 1991 roku. „The perfect storm" to wyrażenie, które oznacza rzadką kombinację najgorszych czynników pogodowych. I właśnie taki rodzaj politycznej burzy nadchodzi nad zachodni świat, przede wszystkim nad Unię Europejską.

Jest jasne, że kombinacja Brexitu, zwycięstwa w nadchodzących wyborach we Francji Marine Le Pen, mała zawierucha na Bałkanach lub w innym miejscu na tle napływu uchodźców, pogorszenie relacji z Turcją oraz zamachy terrorystyczne mogą spowodować, że nasz świat polityczny, do którego przywykliśmy przez ostatnie ćwierć wieku, może się mocno zmienić. Jeśli jeszcze ktoś zaatakuje któregoś z członków NATO, a nowy prezydent USA Donald Trump (jeśli tendencja się nie zmieni, to on nim będzie) okaże się taki, jakim dał się poznać w kampanii, to awantura gotowa.

Wojna dawno się skończyła, dlatego nie jest już objęta poprawnością polityczną. Na zajęciach tylko studenci z Serbii i wschodniej Ukrainy boją się tego słowa, bo wiedzą, co to wojna. A jeszcze dekadę temu było to słowo zakazane. Teraz dyplomaci mówią: „wojna wyczyści relacje", „wojna wyzeruje długi". Nikt już nawet nie pyta, gdzie i z kim ma być ta wojna. Zachodowi brakuje prawdziwych emocji, odchodzi pokolenie, któremu w nadmiarze dostarczyli ich Hitler i Stalin.

Tymczasem burza doskonała to ciągle tylko jeden ze scenariuszy: czarny, ale nie jedyny. Polskie podejście do tego, co się dzieje w Unii, opiera się na dwu skrajnościach: wstajemy co dzień w przekonaniu, że nas nie doceniają, że możemy więcej, że mamy w sobie tyle tego posybilizmu, że ho, ho. Chodzimy spać pewni, że trzeba się szykować na najgorsze, bo „nic od nas nie zależy". W dzisiejszym odrzuceniu Unii przez dużą część elit nad Wisłą (do narodu to jeszcze nie dotarło) tkwi nie tyle niechęć do Wspólnoty, ile pesymizm i przekonanie, że Zachód „musi" się zawalić.

Ale, po pierwsze, niejedna już „pewna burza" ominęła świat, a opatrzność potrafi być nieprzewidywalna. Po drugie, bohaterowie „The Perfect Storm" mogli się co prawda nie zapuszczać na niebezpieczne łowiska miecznika, ale na przebieg burzy nie mieli wpływu – inaczej niż my. Polskie elity nie mają tyle wpływu na rzeczywistość, żeby odwrócić bieg wypadków, ale mają już wystarczająco siły, by jakoś przeciwdziałać najgorszemu scenariuszowi. A może się zdarzyć i tak, że burza ominie morze, po którym żeglujemy, a my zawczasu zwiejemy z okrętu i świat zobaczy nas na plaży jako niewydarzonych tchórzy.

Autor jest historykiem i publicystą. Był posłem i europosłem, a w latach 2006–2007 wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego

Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Rafał Trzaskowski zapracował sobie na brak zaufania wyborców
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Polacy nie chcą fejk prawicy, skoro mogą mieć oryginał
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Zandberg jak Maryla Rodowicz polityki. Czy dojrzeje jak Mentzen?
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Młodość zdmuchnie duopol już za dwa lata
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Mentzen nie daje PiS nowej nadziei
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Bo to zły kandydat był
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Wspaniała to była kampania. Nie zapomnę jej nigdy