Socjalizm według słownika języka polskiego to: ideologia głosząca dążenie do ładu społecznego, opartego na zasadach wspólnoty, równości i racjonalnego zarządzania gospodarką przez państwo. Socjalizm w dowolnej interpretacji to ideologia prospołeczna, dbająca bardziej o potrzeby socjalne obywateli, w przeciwieństwie do drapieżnego kapitalizmu opartego na idei konserwatywno-liberalnej.
Oczywiście powyższe definicje są dość szablonowe, ale – jak mi się wydaje – oddają ducha idei. Dlaczego zatem ta prospołeczna, prohumanitarna, prorównościowa idea wydaje się w głębokim kryzysie?
Najbliższym nam przykładem jest sytuacja w Polsce, gdzie tzw. prawica nie tylko odebrała hasła lewicy, ale i znacznie skuteczniej poczęła wprowadzać socjalne postulaty (500+, obniżenie emerytur). To zresztą rodzi pytanie, czy klasyczny podział na lewicę – czytaj: socjalistów czy socjaldemokratów – i prawicę – czytaj konserwatystów i liberałów – w ogóle w praktyce istnieje? Wszystkie partie starają się przypodobać swoim wyborcom i praktykują rozdawnictwo.
Ale nasz kraj, mający długoletnie „socjalistyczne" doświadczenia, można uznać za niezbyt typowy dla zachodniej Europy, gdzie również socjalizm jest w głębokim kryzysie. Najlepszy przykład to Francja. Partia Socjalistyczna jest tam na równi pochyłej i można by znaleźć proste usprawiedliwienie dla tej sytuacji w postaci nieudolnych rządów poprzedniego prezydenta François Hollande'a. Ale to nie jest tylko casus Francji.
W pobliskiej Belgii w partii socjalistycznej skandal goni skandal. Na początku czerwca do dymisji podał się burmistrz miasta Brukseli Yvan Mayeur, który poza sowitym wynagrodzeniem, jakie pobierał z ratusza – 11 tys. euro – zapragnął powiększyć swój majątek przez zgarnianie olbrzymich sum ze spółek, w których był udziałowcem. Pikanterii dodaje fakt, że ten socjalista przydzielał sobie 5 tys. euro miesięcznie ze stowarzyszenia, które miało pomagać bezdomnym!