Reklama

Braun: Zadłużona telewizja

Nie ma nic złego w tym, że polski rząd wspiera publicznego nadawcę. Jednak nic nie wskazuje, by kolejne, liczące nawet kilkaset milionów złotych, pożyczki dla TVP przełożyły się na jakość jej oferty – pisze były prezes telewizji publicznej.

Aktualizacja: 04.09.2017 21:35 Publikacja: 04.09.2017 20:10

Braun: Zadłużona telewizja

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

Na początek rytualne zastrzeżenie: uważam, że media publiczne są ważne i potrzebne, a ich finansowanie z publicznej kasy jest w pełni uzasadnione. Tak jest we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Największe stacje, jak niemieckie ARD i ZDF, dostają z powszechnej opłaty audiowizualnej kilkadziesiąt razy więcej środków niż TVP.

Pieniądze te, rozliczane zgodnie z przepisami dyrektywy europejskiej, służą realizacji zadań obejmujących także rozrywkę, produkcję seriali itp. Także w Polsce środki publiczne, czyli abonament radiowo-telewizyjny, choć pokrywają tylko niewielka część potrzeb TVP, są bardzo precyzyjnie rozliczane.

Niedawna, zaskakująca operacja finansowego zasilenia TVP przez rząd wzbudziła jednak wiele komentarzy i wątpliwości. Do telewizji trafiła bowiem kwota niebagatelna nawet w skali wydatków budżetu państwa. Telewizja publiczna, której roczne przychody z reklam i abonamentu to ok. 1,3 mld zł, otrzymała pożyczkę w wysokości 800 mln. zł. W ubiegłym roku spółka wyemitowała obligacje wartości 300 mln. Jeśli dodamy do tego koszt obsługi kredytu, nawet jeśli wyjątkowo korzystny, to liczony w grubych dziesiątkach milionów, łatwo wyliczyć, że dług publicznego nadawcy przekracza jego roczne obroty. A właściwie będzie przekraczał, bo uruchomiona została dopiero pierwsza transza pożyczki, a kolejne pieniądze będą trafiać do telewizji w miarę zgłaszanych potrzeb.

Kroczące upaństwowienie

Pieniądze pochodzą z Funduszu Reprywatyzacji, czyli państwowego funduszu celowego, którego dysponentem jest minister finansów (możliwość udzielania tego funduszu niezwiązanych z reprywatyzacją pożyczek dla spółek Skarbu Państwa Sejm przegłosował na słynnym posiedzeniu w Sali Kolumnowej). Pożyczka nie jest jednak traktowana jako zasilenie telewizji ze środków publicznych. Sposób wydatkowania tych 800 mln zł, podobnie jak poprzednich 300 mln obligacji i skromnych 20 mln przyznanych jeszcze w ubiegłym roku przez ministra skarbu na dokapitalizowanie spółki, nie podlega żadnej kontroli ze strony Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W rozumieniu prawa są to bowiem środki rynkowe, zasilenie „komercyjnej" części budżetu TVP traktowane jest tak samo jak środki zarobione z reklamy. Część tych pieniędzy ma zostać wydana na zakupy technologiczne. Druga część – na program, audycje emitowane na antenach telewizji publicznej.

Prezes Jacek Kurski poinformował członków Rady Mediów Narodowych, że decyzje o sposobie wydatkowania pieniędzy z pożyczki akceptował minister kultury. I tu pojawia się problem. Telewizja Polska jest jednoosobową spółką Skarbu Państwa (choć spółka to bardzo szczególna: Skarb Państwa nie może korzystać z wypracowanego zysku, a organy spółki nie są powoływane przez walne zgromadzenie, ale przez Radę Mediów Narodowych). Rolę walnego zgromadzenia spółki TVP SA pełni minister kultury i dziedzictwa narodowego. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, bo minister ma swoje odrębne kompetencje wobec spółki także jako organ administracji państwowej. Uchwały walnego zgromadzenia, choć praktycznie to jednoosobowa decyzja ministra, podlegają rygorom kodeksu spółek handlowych. Decyzje organu administracji, mimo że są podejmowane przez tą samą osobę, takim rygorom nie podlegają i zapadają w innym trybie.

Reklama
Reklama

Piszę o tym tak szczegółowo, bo mamy do czynienia z sytuacją niemającą dotąd precedensu: o przeznaczeniu ogromnej kwoty na realizację programu telewizji publicznej zadecydował w praktyce przedstawiciel rządu. Być może były to decyzje słuszne, uzasadnione, służące realizacji misji. Ustawa o radiofonii i telewizji wyraźnie zakazuje organom państwa ingerowania w funkcjonowanie mediów publicznych; nawet walne zgromadzenie spółki nie ma prawa podejmowania decyzji dotyczącej treści programu. Przyznana decyzją pani premier pożyczka dla TVP oznacza więc faktyczne częściowe upaństwowienie telewizji publicznej.

Przy sobocie po robocie

Być może rządowe decyzje dotyczące programu, jaki ma być realizowany za owe 800 mln zł, są słuszne. Niestety, obserwując to, czym od pewnego czasu raczy nas publiczny nadawca, można się jednak obawiać, że jest inaczej. Znajdą się pieniądze na nową scenografię szerzących prorządową propagandę „Wiadomości". Będzie więcej pieniędzy na koszmarnie drogie licencje sportowe i więcej teleturniejów i rozrywki. Będzie show! Skojarzenie zrozumiałe zapewne tylko dla widzów pamiętających peerelowską telewizję: „Przy sobocie po robocie".

Miliardową pożyczkę wydać będzie łatwo (prezes Kurski mówi, że ramówką marzeń będzie dopiero wiosenna oferta TVP w 2018 roku). Ale długi trzeba spłacać. Wykupywanie obligacji już się zaczęło, a główna pożyczka ma być spłacana w ratach miesięcznych od 2019 do 2023 roku. Rząd zręcznie odsunął termin na czas po wyborach parlamentarnych.

W odpowiedzi na interpelację grupy posłów Nowoczesnej wicepremier Piotr Gliński poinformował, że prawnym zabezpieczeniem pożyczki są: weksel in blanco z klauzulą „bez protestu" oraz oświadczenie notarialne o poddaniu się egzekucji. Wątpliwe jednak, by obecna wielkość majątku spółki pozwalała na realną egzekucję. Wygląda więc na to, że mamy taką oto sytuację: dłużnik będzie mógł spłacić pożyczkę tylko wówczas, gdy wierzyciel zagwarantuje mu odpowiednie przychody. Inaczej mówiąc, TVP spłaci zaciągniętą od rządu pożyczkę, ale tylko pod warunkiem, że rząd doprowadzi do uchwalenia przez Sejm ustawy, która zapewni publicznemu nadawcy odpowiednio wysokie wpływy z abonamentu. W dodatku musi się to stać szybko, bo choć 800 mln trzeba będzie zacząć oddawać dopiero za dwa lata, to obligacje trzeba wykupywać już teraz.

Dlaczego warunkiem spłaty długów jest abonament, skoro pożyczka ma charakter komercyjny? To znów klasyczny przykład kazuistycznych sztuczek. Pieniędzy z abonamentu na spłatę długu przeznaczyć nie można, bo nie pozwala na to ani prawo europejskie, ani polska ustawa o radiofonii i telewizji. Nie można też pożyczki umorzyć, bo problem niedozwolonej pomocy publicznej pojawiłby się na nowo. Jeśli jednak nowy abonament sprawi, że w telewizyjnej kasie pojawi się góra pieniędzy, to publiczne środki będzie można przeznaczyć na program, a dochody z reklam – na spłatę zadłużenia.

Ustawa, której projekt jeszcze nawet nie istnieje, to – jak mówią prawnicy – zdarzenie przyszłe i niepewne. A co będzie, jeśli ustawa nie zostanie w porę uchwalona i szeroki strumień pieniędzy nie popłynie w przyszłym roku do TVP? Albo jeśli posłowie ograniczą możliwość emisji reklam? O tym władze TVP wolą nie mówić. Co ciekawe, również minister kultury, odpowiedzialny za spółkę z tytułu pełnienia funkcji walnego zgromadzenia, umywa ręce, wskazując na odpowiedzialność zarządu. Po prostu: operacja ryzykowna, ale musi się udać.

Reklama
Reklama

Koszty „dobrej zmiany"

Cała skomplikowana, by nie powiedzieć pokrętna „operacja 800 mln", nazywana przez prezesa TVP „finansowaniem pomostowym", nie byłaby potrzebna, gdyby zarząd spółki w oczekiwaniu na nową ustawę zdecydował się kontynuować restrykcyjną politykę oszczędnościową realizowaną w ostatnich paru latach. Ale „dobra zmiana" musi kosztować! Oczywiście, nie byłaby też potrzebna, gdyby istniał – jak w niemal całej Europie – skuteczny system finansowania mediów publicznych. To zaniechanie wielu poprzednich rządów. Ale i obecny rząd nie może już tylko wskazywać na poprzedników według formuły: wszystkiemu winna Platforma Obywatelska. Gdyby nowa ustawa o finansowaniu mediów publicznych pojawiła się zaraz po wyborach wygranych przez PiS, zyskałaby zapewne życzliwe wsparcie środowisk twórczych oczekujących na większe zaangażowanie mediów publicznych w kulturę, a i unijna notyfikacja byłaby już dawno załatwiona. Teraz będzie to już znacznie trudniejsze. ©?

Autor jest wykładowcą Collegium Civitas, byłym prezesem TVP, członkiem Rady Mediów Narodowych

analizy
Rusłan Szoszyn: Rozmowy pokojowe i ofensywa propagandowa Władimira Putina
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Dlaczego nie ma już tej Ameryki, którą pamiętamy?
Analiza
Jędrzej Bielecki: Donald Tusk zawstydza Niemców
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niebezpieczna gra Zachodu z Rosją. Lepiej żeby Polska nie stała z boku
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
analizy
Rusłan Szoszyn: Gruzja dołączy do grona dyktatur?
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama