Przez długie lata znaczna część liderów opinii przekonywała Polaków, że Jaruzelski wybrał „mniejsze zło". I w sumie chciał dla kraju dobrze. Był nawet moment, że w sondażach generał miał tyle samo przeciwników, co zwolenników. Jednak z biegiem lat ocena jego działalności jest coraz surowsza. Ofiary stanu wojennego i Grudnia '70, gospodarcza ruina kraju i próby pozyskania sowieckiego wsparcia w pacyfikowaniu Solidarności – to wszystko obciąża Jaruzelskiego. I coraz większa część Polaków zdaje sobie z tego sprawę.

Tymczasem ostatnie miesiące to wielki powrót Edwarda Gierka, któremu można przecież postawić bardzo podobne zarzuty. Pacyfikowanie protestów w Ursusie i Radomiu, więzienie opozycji, wywołanie kryzysu gospodarczego. Gierek od lat 50. uważany był za „człowieka Moskwy", który nigdy nie sprzeciwi się „radzieckim". I to, że jakaś część lewicy upatruje w nim swojego patrona, wydaje się zdumiewające. Powód jest jasny. Gierek próbował prowadzić politykę prosocjalną: mieszkanie i maluch dla każdego, tani kredyt dla rolników i zwiększenie konsumpcji. Tyle że skończyło się to katastrofą, za którą ówczesny I sekretarz jest odpowiedzialny.

Z filmu braci Węgrzynów tego się jednak nie dowiemy. Gierek jest w nim sympatycznym facetem o dobrodusznej twarzy Miśka Koterskiego. Co więcej, wychodzi na kogoś, kto próbował się od Moskwy uniezależnić i wzmocnić Polskę. Tylko mu nie wyszło. Dlaczego? Wskutek knowań wrażych sił. Co ciekawe, podobny wątek pojawił się w – całkiem udanym – serialu TVN „Pajęczyna". Tam Gierek, grany przez Andrzeja Grabowskiego, próbuje stworzyć polski program atomowy i też nie udaje mu się to z powodu spisku KGB. Oczywiście, każdy, kto choć trochę zna historię PRL-u, wie, że to nieprawda. Gierkowi nawet przez myśl nie przeszło, że można się od ZSRR uniezależnić. Co więcej, to on wpisał przyjaźń z Sowietami do konstytucji.

Najbardziej zaskakujące są jednak publicystyczne zestawienia I sekretarza z Jarosławem Kaczyńskim. Jacek Żakowski napisał wręcz, że porównywanie prezesa PiS z Gierkiem jest dla tego ostatniego krzywdzące. To jeden z licznych dowodów, że niechęć do obecnych rządzących odbiera rozum nawet bardzo inteligentnym ludziom. Jak można zestawiać wiernego wykonawcę decyzji Kremla z człowiekiem, który wygrał demokratyczne wybory?