Dzisiaj Dzień Zaduszny. Kto o nim pamięta? Może wiejskie babcie, które rzewnie wspominają czasy młodości, kiedy to przykładnie całowały w rękę księdza proboszcza, a o takich bezeceństwach, jak pedofilia i apostazja, nikt jeszcze nie słyszał. A przecież to właśnie ten dzień – a nie poprzedzający go Wszystkich Świętych – jest Świętem Zmarłych, bo w nim skupiają się chrześcijańskie i jeszcze wcześniejsze przejawy troski o dusze umarłych i lęku przed ich niepojętym, a tym samym przerażającym światem. Przecież 1 listopada wypada pochwalić się wypucowanym i pełnym lampek grobem rodzinnym, a potem przejść wielopokoleniowo i odświętnie cmentarną alejką, aby cała wieś albo dzielnica wiedziała, z jakim to paniskiem ma do czynienia. Gdzież tu czas na wspominki, a już – nie daj Boże – troskę o dusze, podobno nieśmiertelne. Ale co robić w Dzień Zaduszny? Bać się?

Współczesna kultura wyegzorcyzmowała śmierć z naszego życia

Na szczęście pójdziemy do pracy, a potem na zakupy; tylko nieudacznik z depresją albo jeszcze gorszymi zboczeniami pomyśli o śmierci i o duszach jakoby nieśmiertelnych. Współczesna kultura wyegzorcyzmowała śmierć z naszego życia. Przecież radosne postaci z telewizyjnych reklam są wciąż młode, seksowne i bezrefleksyjnie optymistyczne. My też powinniśmy być tacy! Jeśli ktoś nie jest, to z własnej winy; żal mu było kasy na klub fitness, operację plastyczną i leki odmładzające. Ale przecież wcześniej czy później przyjdzie przerażająca refleksja: na mnie też pora.

Dlatego w Dzień Zaduszny – poświęcony śmierci i umieraniu – warto zdobyć się na coś prawdziwie optymistycznego: pomyśleć rzetelnie o śmierci. Tak właśnie: o naszej nieuchronnej śmierci. Pomyślmy najpierw, jak jałowe i bezsensowne byłoby życie człowieka nieśmiertelnego: każda szczęśliwa chwila byłaby powtarzalna miliony razy aż do otępiającego znudzenia, każda wielka miłość okaże się bez znaczenia, bo taką samą można przeżyć wielokrotnie. Tylko wciąż uciekające chwile śmiertelnika są coś warte i wypełnione sensem jak winne grono sokiem, bo są jedyne i niedające się powtórzyć. Polubić własną śmierć, jako nadającą sens skończonemu życiu: oto największa łaska, jakiej może dostąpić człowiek.