Mężczyzna ze spodniami spuszczonymi do kostek, to, niestety, zawsze widok żałosny. Jeśli zamiast spodni ubrany jest w kolorową sukienkę, to w ogóle boki można zrywać. Aż dziw bierze, że wiedząc o tym – bo przecież my, faceci doskonale wiemy jakich palantów z siebie robimy, gdy takie sytuacje wyjdą na światło dzienne – codziennie miliony mężczyzn na całym świecie zdradza żony i wynajmuje prostytutki. Nawet tak bogaci i utalentowani jak Tiger Woods oraz tak mądrzy i zasłużeni jak senator Krzysztof Piesiewicz.
Woods, stanąwszy wobec dylematu co gorsze: żona z kijem golfowym czy zderzenie hydrantem, wybrał – chyba w nagłym przypływie rozumu do głowy – hydrant. Senator Piesiewicz po dokonaniu pierwszego wyboru pod Marriottem właściwie nie miał dalszych, co postawiło go w gorszej sytuacji niż amerykańskiego golfistę.
Zamroczeni testosteronem
Może ta skłonność do folgowania głupocie z seksem w tle to oznaka naturalnego niedorozwoju umysłowego mężczyzn, może skrajnego braku wyobraźni, może wynik okresowego zamroczenia testosteronem (nawiasem mówiąc: czym z wiekiem mniej testosteronu, tym zamroczenia potężniejsze). Mam swoją teorię na ten temat, ale zostawię ją na inną okazję, która z pewnością wkrótce się nadarzy. Co do kryminalnych wątków sprawy, to zapewne wkrótce dowiemy się z prokuratury, czym mógł zawinić Krzysztof Piesiewicz. Jeśli wyłącznie wciąganiem kokainy na własny rachunek, to – jak dla mnie – nie ma o czym mówić. Jego życie, jego zdrowie, jego sprawa. Oczywiście, jeśli złamał prawo, powinien odpowiedzieć przed sądem.
Jednak zanim obrzucimy go kamieniami, warto pamiętać, że codziennie tysiące z nas łamią prawo w sposób znacznie bardziej karygodny niż zatruwanie własnego organizmu dla przyjemności, np. przekraczając dozwoloną prędkość na drodze albo rozmawiając przez komórkę w czasie prowadzenia pojazdu, by przytoczyć tylko najbardziej banalne przykłady zachowań znacznie bardziej niebezpiecznych dla innych niż zażywanie kokainy w domu.
Jednak sprawa senatora Piesiewicza i, po części, Tigera Woodsa nie dotyczy głównie wątku kryminalnego ani zwyczajów seksualnych bohaterów, ale spraw wagi cięższej, niekiedy państwowej. Tak przynajmniej wynika z wielu komentarzy, które pojawiały się w prasie, również w tej gazecie. Tomasz Terlikowski pisze na przykład w "Rzeczpospolitej", że Piesiewicz powinien zostać "wyeliminowany" z życia publicznego ze względu na bezpieczeństwo państwa. "Pół biedy, pisze Terlikowski, że szantażowała go jakaś polska grupka przestępcza, która domagała się pieniędzy, cała bieda pojawiłaby się wtedy, gdyby zamiast niej zjawili się u senatora (albo uogólniając u, na przykład, ministra spraw zagranicznych) agenci obcego wywiadu lub świetnie przygotowani i brutalni lobbyści domagający się na przykład forsowania niekorzystnej dla państwa, ale korzystnej dla nich ustawy".