Nie warto żyrować politycznej łobuzerki

Jarosław Kaczyński, skuszony wizją rychłego przesłuchania Donalda Tuska, chce, aby posłowie PiS wrócili do komisji hazardowej. A powinien ich z niej wycofać

Publikacja: 06.01.2010 18:32

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Jeśli komisja hazardowa będzie nadal działać bez posłów PiS, straci wiarygodność – stwierdził marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Trudno się z marszałkiem nie zgodzić, jednak to właśnie powinien być główny argument dla opozycji, aby się z komisji wycofać. Po prostu partie opozycyjne nie mają żadnego powodu, aby komisji – działającej tak jak dotychczas, w takim składzie i z takim przewodniczącym – wiarygodności dodawać.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/06/dwuglos-czy-dzialalnosc-komisji-hazardowej-ma-jeszcze-sens/]Wejdź do dyskusji. Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Politycy Platformy Obywatelskiej od początku udowadniali, że bez zażenowania uczynią wszystko, żeby sprawa Rysia, Mira, Zbycha i Grzesia nie została wyjaśniona. Najpierw przegłosowali, aby – zamiast się zajmować tylko udokumentowaną przez CBA sprawą uwikłania w aferę działaczy PO – komisja zanalizowała wszystkie plotki i pogłoski, jakie na temat zmian przepisów hazardowych pojawiały się przez ostatnich kilkanaście lat. Chodziło o to, by utopić w morzu nic nieznaczących szczegółów informacje ważne obciążające ludzi PO. W dodatku – chyba ze strachu przed zbliżającą się kampanią prezydencką – ograniczono do końca lutego czas działania komisji, co z góry skazywało ją na niepowodzenie.

Następnie politycy PO wybrali swojego posła Mirosława Sekułę na przewodniczącego i nie dopuścili do wyboru Zbigniewa Wassermanna z PiS na wiceszefa komisji. Ale i to Platformie nie wystarczyło, więc dwójkę przedstawicieli PiS z komisji po prostu wykluczono, nie szukając nawet wiarygodnych pretekstów.

W normalnym życiu taką sytuację nazwalibyśmy bezczelnością, hucpą. To było tak oburzające, że nawet popierający Platformę publicyści uznali decyzję rządzącej partii za błąd. Wtedy i Donald Tusk w końcu zauważył, że granica przyzwoitości została przekroczona. Stwierdził, że nie należało usuwać Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna.

Czy premier rzeczywiście uznał, że w komisji hazardowej należy dać opozycji odrobinę swobody? Nic takiego. Chciał tylko uspokoić opinię publiczną. Po jego deklaracji nic się nie zmieniło. Nie dość, że Sekuła odwlekał przesłuchania Wassermanna i Kempy, to jeszcze sposób, w jaki w końcu je przeprowadzono, był kolejnym dowodem, że Platformie na wyjaśnieniu afery nie zależy.

Załóżmy, że teraz do komisji hazardowej wrócą politycy PiS, nawet – za łaskawą zgodą PO – ci sami, którzy byli w niej na początku. Chce tego Jarosław Kaczyński skuszony wizją rychłego przesłuchania polityków Platformy i samego Donalda Tuska. Ale jaki będzie skutek? Idę o zakład, że przewodniczący Sekuła nie tylko się nie zgodzi na konfrontację Tuska z byłym szefem CBA Mariuszem Kamińskim (co zadeklarował już dawno), ale nie pozwoli nawet na zadanie szefowi rządu i jego partyjnym kolegom bardziej dociekliwych pytań. Zamiast przesłuchania będziemy mieli tylko przepychanki, krzyki i kłótnie, które niczego nie wyjaśnią. Być może – i na to chyba liczy PiS – Platforma straci jakiś punkcik w sondażach, ale stać ją na to. Akurat w tej sprawie nie odpuści. Za wiele ma do stracenia.

Piszę to wszystko nie po to, aby przekonywać, że komisje śledcze są zbędne. Wręcz przeciwnie, są potrzebne. Ale mogą spełnić swoją rolę tylko w dwóch przypadkach: albo w sytuacji, gdy na skutek afery w obozie rządzącym dochodzi do pęknięcia i układ sił sejmowych jest bliższy równowagi, albo wtedy, gdy rządzący nie mają nic do ukrycia i gotowi są grać uczciwie. Obecnie z żadną z tych sytuacji nie mamy do czynienia.

Korzystanie z sejmowej większości to przywilej rządzącej koalicji. PO może używać swojej przewagi nawet w tak brutalny sposób, jak czyni to obecnie. Ale też opozycja ma prawo odmówić przyjęcia roli czarnego charakteru w napisanej przez Donalda Tuska sztuce, w reżyserowanym przez Grzegorza Schetynę spektaklu, w którym inspicjentem jest Mirosław Sekuła.

Nie ma więc powodu, aby opozycja – i prawicowa, i lewicowa – żyrowała działania Platformy, które czasem łagodnie nazywa się machlojkami, choć tak naprawdę należałoby określić je jako polityczną łobuzerką. PiS i SLD, zamiast uczestniczyć w przepychankach z PO, powinny zapowiedzieć, że aferę hazardową wyjaśnią wtedy, gdy Platforma straci dominującą pozycję w polskiej polityce. A teraz posłowie opozycji powinni po prostu odejść z komisji.

Niech Donalda Tuska przesłuchują tylko jego partyjni koledzy. Albo niech rozwiążą komisję. Ona i tak już niczego nie wyjaśni. Jeśli komisja hazardowa będzie nadal działać bez posłów PiS, straci wiarygodność – stwierdził marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Trudno się z marszałkiem nie zgodzić, jednak to właśnie powinien być główny argument dla opozycji, aby się z komisji wycofać. Po prostu partie opozycyjne nie mają żadnego powodu, aby komisji – działającej tak jak dotychczas, w takim składzie i z takim przewodniczącym – wiarygodności dodawać.

Politycy Platformy Obywatelskiej od początku udowadniali, że bez zażenowania uczynią wszystko, żeby sprawa Rysia, Mira, Zbycha i Grzesia nie została wyjaśniona. Najpierw przegłosowali, aby – zamiast się zajmować tylko udokumentowaną przez CBA sprawą uwikłania w aferę działaczy PO – komisja zanalizowała wszystkie plotki i pogłoski, jakie na temat zmian przepisów hazardowych pojawiały się przez ostatnich kilkanaście lat. Chodziło o to, by utopić w morzu nic nieznaczących szczegółów informacje ważne obciążające ludzi PO. W dodatku – chyba ze strachu przed zbliżającą się kampanią prezydencką – ograniczono do końca lutego czas działania komisji, co z góry skazywało ją na niepowodzenie.

Następnie politycy PO wybrali swojego posła Mirosława Sekułę na przewodniczącego i nie dopuścili do wyboru Zbigniewa Wassermanna z PiS na wiceszefa komisji. Ale i to Platformie nie wystarczyło, więc dwójkę przedstawicieli PiS z komisji po prostu wykluczono, nie szukając nawet wiarygodnych pretekstów.

W normalnym życiu taką sytuację nazwalibyśmy bezczelnością, hucpą. To było tak oburzające, że nawet popierający Platformę publicyści uznali decyzję rządzącej partii za błąd. Wtedy i Donald Tusk w końcu zauważył, że granica przyzwoitości została przekroczona. Stwierdził, że nie należało usuwać Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna.

Czy premier rzeczywiście uznał, że w komisji hazardowej należy dać opozycji odrobinę swobody? Nic takiego. Chciał tylko uspokoić opinię publiczną. Po jego deklaracji nic się nie zmieniło. Nie dość, że Sekuła odwlekał przesłuchania Wassermanna i Kempy, to jeszcze sposób, w jaki w końcu je przeprowadzono, był kolejnym dowodem, że Platformie na wyjaśnieniu afery nie zależy.

Załóżmy, że teraz do komisji hazardowej wrócą politycy PiS, nawet – za łaskawą zgodą PO – ci sami, którzy byli w niej na początku. Chce tego Jarosław Kaczyński skuszony wizją rychłego przesłuchania polityków Platformy i samego Donalda Tuska. Ale jaki będzie skutek? Idę o zakład, że przewodniczący Sekuła nie tylko się nie zgodzi na konfrontację Tuska z byłym szefem CBA Mariuszem Kamińskim (co zadeklarował już dawno), ale nie pozwoli nawet na zadanie szefowi rządu i jego partyjnym kolegom bardziej dociekliwych pytań. Zamiast przesłuchania będziemy mieli tylko przepychanki, krzyki i kłótnie, które niczego nie wyjaśnią. Być może – i na to chyba liczy PiS – Platforma straci jakiś punkcik w sondażach, ale stać ją na to. Akurat w tej sprawie nie odpuści. Za wiele ma do stracenia.

Piszę to wszystko nie po to, aby przekonywać, że komisje śledcze są zbędne. Wręcz przeciwnie, są potrzebne. Ale mogą spełnić swoją rolę tylko w dwóch przypadkach: albo w sytuacji, gdy na skutek afery w obozie rządzącym dochodzi do pęknięcia i układ sił sejmowych jest bliższy równowagi, albo wtedy, gdy rządzący nie mają nic do ukrycia i gotowi są grać uczciwie. Obecnie z żadną z tych sytuacji nie mamy do czynienia.

Korzystanie z sejmowej większości to przywilej rządzącej koalicji. PO może używać swojej przewagi nawet w tak brutalny sposób, jak czyni to obecnie. Ale też opozycja ma prawo odmówić przyjęcia roli czarnego charakteru w napisanej przez Donalda Tuska sztuce, w reżyserowanym przez Grzegorza Schetynę spektaklu, w którym inspicjentem jest Mirosław Sekuła.

Nie ma więc powodu, aby opozycja – i prawicowa, i lewicowa – żyrowała działania Platformy, które czasem łagodnie nazywa się machlojkami, choć tak naprawdę należałoby określić je jako polityczną łobuzerką. PiS i SLD, zamiast uczestniczyć w przepychankach z PO, powinny zapowiedzieć, że aferę hazardową wyjaśnią wtedy, gdy Platforma straci dominującą pozycję w polskiej polityce. A teraz posłowie opozycji powinni po prostu odejść z komisji.

Niech Donalda Tuska przesłuchują tylko jego partyjni koledzy. Albo niech rozwiążą komisję. Ona i tak już niczego nie wyjaśni.

Jeśli komisja hazardowa będzie nadal działać bez posłów PiS, straci wiarygodność – stwierdził marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Trudno się z marszałkiem nie zgodzić, jednak to właśnie powinien być główny argument dla opozycji, aby się z komisji wycofać. Po prostu partie opozycyjne nie mają żadnego powodu, aby komisji – działającej tak jak dotychczas, w takim składzie i z takim przewodniczącym – wiarygodności dodawać.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/06/dwuglos-czy-dzialalnosc-komisji-hazardowej-ma-jeszcze-sens/]Wejdź do dyskusji. Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Prawdziwy test dla Polski zacznie się dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska