Politycy muszą czuć na plecach oddech mediów

Im gorzej funkcjonująca demokracja, tym większy powinien być nacisk na jawność w polityce. Nasza demokracja zaś jest bardzo słaba, coraz słabsza – pisze publicysta

Aktualizacja: 10.01.2010 23:57 Publikacja: 10.01.2010 21:15

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/10/lukasz-warzecha-politycy-musza-czuc-na-plecach-oddech-mediow/]Skomentuj[/link][/b]

Marszałek Bronisław Komorowski zastanawia się, jak polepszyć fatalny wizerunek Sejmu. Według nieoficjalnych informacji jeden z pomysłów, który ma być wkrótce dyskutowany w prezydium, dotyczy ograniczenia transmisji posiedzeń specjalnych komisji śledczych (w tym oczywiście komisji hazardowej). Marszałek doszedł bowiem do wniosku, że obserwowanie przez publiczność, jak politycy kłócą się m.in. o kolejność przesłuchiwania świadków lub inne kwestie proceduralne, wpływa negatywnie na ocenę parlamentu i jego pracy.

[srodtytul]Stłucz pan termometr... [/srodtytul]

Pomysł z ograniczeniem transmisji z tego właśnie powodu jedynie do przesłuchań świadków przypomina słynną radę Lecha Wałęsy: stłucz pan termometr, to nie będziesz pan miał gorączki. Cała sprawa wpisuje się jednak w wątek dyskusji o potrzebie jawności w polityce.

Paradoksalnie, po raz kolejny okazuje się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dziś przeciwko pomysłom Bronisława Komorowskiego protestuje oczywiście Prawo i Sprawiedliwość, choć to ta partia mocno się sprzeciwiała, gdy w 2005 roku Platforma chciała, aby rozmowy o utworzeniu koalicji z PiS były transmitowane. Transmisja doszła wówczas do skutku, ale koalicja już nie, i to właśnie obecność kamer była jedną z często wymienianych przez liderów PiS przyczyn tego niepowodzenia.

Politycy PiS wypowiadali się i później wielokrotnie przeciwko ujawnianiu kulis polityki, zwłaszcza że jawność często działała na ich niekorzyść – jak choćby w sprawie nagranego potajemnie spotkania Adama Lipińskiego z Renatą Beger. Ludwik Dorn jako marszałek Sejmu wielokrotnie sygnalizował swój sprzeciw wobec względnej swobody, jaką dziennikarze cieszyli się w parlamencie.

Trzeba przyznać – argumenty za zamknięciem kulis dla publiczności są poważne. Polityka jest dzisiaj spektaklem medialnym, w którym dobry występ przed kamerą potrafi dać pozycję i dodatkowe punkty poparcia partii. Gdy politycy znajdują się w zasięgu obiektywów, odgrywają swoje role, w których nie chodzi zwykle o to, żeby wraz z oponentem znaleźć najsensowniejsze rozwiązanie, ale o to, aby "dobrze wypaść", czyli po prostu oponentowi jak najskuteczniej dokopać. Występy polityków PO i PiS w i przed hazardową komisją śledczą są tego najbardziej typowym przykładem. Ten spektakl napędzają same media w stopniu co najmniej takim samym jak politycy.

[wyimek]Ujawnienie przebiegu spotkania Lipińskiego z Beger było jak pokazanie zabijania zwierząt w rzeźni: wszyscy chcą jeść dobre mięso, ale nikt nie chce patrzeć, jak dokonuje się uboju krów[/wyimek]

Przeciwnicy kompletnej jawności twierdzą, że kamery sprzyjają rozgrywaniu spraw mało istotnych, kierują publiczną uwagę na pozornie tylko ważne aspekty sytuacji, sprzyjają gwiazdorzeniu przez polityków. Gdy ich brak, łatwiej rozmawiać bez myślenia o skutkach dla wizerunku partii, a zatem rosną szanse, że uda się dobić targu w ważnych sprawach. Kulisy ustaleń z tym targiem związanych nie muszą wyglądać ładnie, a nawet mogą być dla publiczności szokujące, ale korzyść dla państwa miałaby i tak przeważać nad minusami, bo w polityce liczy się skuteczność, a nie poczucie estetyki.

[srodtytul] Coraz słabsza demokracja[/srodtytul]

Polityka przecież ze swej natury nie jest najbardziej estetyczną dziedziną życia. Tu znów warto wspomnieć potajemnie nagrane spotkanie Adama Lipińskiego z Renatą Beger. Dla jednych był to karygodny przykład "korupcji politycznej", dla innych – normalne polityczne negocjacje. Oczywiście znacznie bliższa prawdy jest ta druga ocena i ci, którzy ją głoszą, obawiają się często, że jawność będzie służyć wyłącznie manipulowaniu szokiem publiczności, a nie dobrej sprawie. Ujawnienie przebiegu spotkania Lipińskiego z Beger było jak pokazanie zabijania zwierząt w rzeźni: wszyscy chcą jeść dobre mięso, ale nikt nie chce patrzeć, jak dokonuje się uboju krów. A przecież tak już jest w rzeźni i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.

To ważkie argumenty, ale w naszej sytuacji politycznej zgoda na nie prowadziłaby na manowce. Generalna reguła powinna brzmieć: im słabsza, gorzej funkcjonująca demokracja, tym większy powinien być nacisk na jawność w polityce, zahaczającą nawet o ekshibicjonizm. Nasza demokracja zaś jest bardzo słaba i coraz słabsza. Przy wszystkich zastrzeżeniach nie wolno nam zapominać, od czego zaczął się największy jak dotąd przełom w naszym życiu publicznym po 1989 roku: od ujawnienia afery Rywina i wyciągnięcia na światło dzienne ukrytych dotąd metod działania elity polityczno-biznesowo-medialnej. To było wielkie zwycięstwo jawności nad pokątnymi układami.

Politykom można by przyznać prawo do strefy wolnej od kamer i dziennikarzy, gdybyśmy mogli mieć nadzieję, że zrobią z niej dobry użytek. Jak dotąd jednak takiej sytuacji nie było.

Każdy miesiąc dostarcza nam dowodów, że jakość polskiej klasy politycznej jest tak mierna, że powinniśmy zmierzać w kierunku wręcz przeciwnym. Politycy muszą czuć na swoich plecach nieustanny oddech mediów. Musi im towarzyszyć obawa, że każde nieczyste zagranie zostanie ujawnione.

[srodtytul]Więcej teatru[/srodtytul]

Politycy nie mają prawa mieć pretensji o to, że zbyt głęboko wchodzimy za kulisy ich teatru. Sami dają nam, dziennikarzom, powody, aby tak właśnie postępować. Działalność komisji hazardowej jest tego najlepszym przykładem. Hucpa, jaką uprawia w niej Platforma, powinna być pokazana w całej odstręczającej okazałości. Nieoficjalne propozycje marszałka Komorowskiego, aby ograniczyć możliwości transmisji posiedzeń, nie są przecież spowodowane troską o wizerunek Sejmu. Polski parlament i tak nie ma już czego w tej dziedzinie ratować. Chodzi wyłącznie o to, aby ukryć przed opinią publiczną brutalne działania rządzącej partii.

Pamiętajmy jednak, że zasada jawności musi być stosowana uniwersalnie i powszechnie, a więc niezależnie od tego, kto sprawuje władzę w danym momencie. Ci, którzy grają uczciwie, nie mają się przecież czego obawiać. Chyba że uznają, iż opinia publiczna jest zbyt niedojrzała, aby ich postępowanie właściwie ocenić, ale w takim wypadku powinni zmienić społeczeństwo na bardziej odpowiadające ich oczekiwaniom.

Owszem, totalna jawność oznacza więcej teatru, ale tę cenę warto zapłacić. Właściwie nie mamy innego wyjścia.

[i]Autor jest publicystą dziennika "Fakt" [/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/10/lukasz-warzecha-politycy-musza-czuc-na-plecach-oddech-mediow/]Skomentuj[/link][/b]

Marszałek Bronisław Komorowski zastanawia się, jak polepszyć fatalny wizerunek Sejmu. Według nieoficjalnych informacji jeden z pomysłów, który ma być wkrótce dyskutowany w prezydium, dotyczy ograniczenia transmisji posiedzeń specjalnych komisji śledczych (w tym oczywiście komisji hazardowej). Marszałek doszedł bowiem do wniosku, że obserwowanie przez publiczność, jak politycy kłócą się m.in. o kolejność przesłuchiwania świadków lub inne kwestie proceduralne, wpływa negatywnie na ocenę parlamentu i jego pracy.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?