Nie dać się zepchnąć na peryferia Europy

Dla bezpieczeństwa Polski ważna jest prowadzona w ramach Unii silna polityka wschodnia, zwłaszcza wobec Ukrainy i Białorusi – pisze amerykański politolog

Publikacja: 17.01.2010 23:56

Nie dać się zepchnąć na peryferia Europy

Foto: ROL

Red

[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/01/18/zloty-cielec-iii-rp/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

W roku 2010 Polska wchodzi w trzecią dekadę swego postzimnowojennego niepodległego bytu. Dzieje się to w sytuacji, gdy bezpieczeństwo międzynarodowe stało się mniej oczywiste niż podczas jednobiegunowej amerykańskiej globalnej dominacji po upadku Związku Radzieckiego. Gdy światowy kryzys gospodarczy zapewne potrwa dłużej, niż sądzili optymiści, nadal wstrząsając gospodarkami Europy i USA i burząc dotychczasowy międzynarodowy porządek.

W 2010 roku globalna równowaga sił wciąż będzie się zmieniać, tym bardziej że Stany Zjednoczone są dalej zaangażowane w dwóch wojnach, a w dodatku mają 12-bilionowy dług narodowy i wciąż pożyczają nowe środki na sfinansowanie przedsięwzięć swojego rządu. W ciągu najbliższego dziesięciolecia czeka nas też dalszy wzrost gospodarczy Chin (już w 2009 roku rezerwy wymiany zagranicznej Pekinu przekroczyły 2 bln dolarów), a to będzie zwiększało znaczenie Azji na świecie.

Od wojny rosyjsko-gruzińskiej w 2008 roku Moskwa zdecydowanie wkroczyła do gry jako mocarstwo działające na peryferiach Europy. Inne potencjalne mocarstwa, takie jak Indie i Brazylia, już wyłaniają się zza horyzontu. Tymczasem zaczynający się rok może się okazać decydujący dla NATO, gdyż ISAF (sojusznicze siły w Afganistanie) stoi przed perspektywą strategicznej porażki, a opracowywana obecnie nowa koncepcja strategiczna może prowadzić do zmiany celów sojuszu.

[srodtytul]Nowe wyzwania[/srodtytul]

To prawda, że Polska jest dziś bezpieczniejsza niż w jakimkolwiek innym momencie swojej najnowszej historii, ale też świat ma przed sobą burzliwe czasy, które będą wymagały dużych zdolności przystosowawczych. Polska będzie się musiała zaadaptować do świata wielobiegunowego. Jej bezpieczeństwo narodowe w nadchodzącej dekadzie będzie zależało od zdolności do wzmocnienia pozycji w Unii Europejskiej i do budowania silnych związków ze Stanami Zjednoczonymi – przy staraniach, by NATO pozostało wartościowym sojuszem wojskowym. Polska musi też poważnie przemyśleć, jak mądrze zainwestować we własny potencjał obronny.

Od wejścia do Unii Polska wzmacniała w niej swoją pozycję dzięki skokowi cywilizacyjnemu, jakiego dokonała. Z wyjątkiem okresu, gdy dochodziło do sporów z Francją i Niemcami w sprawie wojny irackiej, Warszawa miała zawsze pozycję na tyle silną, że mogła doskonale wykorzystać profity wynikające z członkostwa w Unii. Ale będąc członkiem UE, Polska zdoła umocnić swe bezpieczeństwo tylko wtedy, gdy jej priorytety zostaną uwzględnione w ogólnej polityce unijnej.

Dotychczasowe doświadczenia są zachęcające, ale Polacy w Unii muszą umieć dokonywać właściwego wyboru, kiedy walczyć, a kiedy iść na kompromis. W tym roku czeka bowiem Polskę niemało problemów, zwłaszcza w dziedzinie energetyki i ważnych stosunków ze Wschodem. Kluczowym wyzwaniem w regionie – wobec odzyskującej siły Rosji – jest uczynienie wszystkiego, by ponownie nie dać się zepchnąć na peryferia Europy. Z tego powodu dla bezpieczeństwa Polski ważna jest skoordynowana i prowadzona w ramach Unii silna polityka wschodnia, zwłaszcza wobec Ukrainy i Białorusi.

[srodtytul]Co przemówi do Amerykanów[/srodtytul]

Drugim priorytetem Warszawy powinny być stosunki ze Stanami Zjednoczonymi – pomimo zrozumiałego rozczarowania po rezygnacji administracji Baracka Obamy z tarczy antyrakietowej. Wpływy Polski w Europie mogą się bowiem zwiększyć dzięki bliskim związkom Warszawy z Waszyngtonem. To, co oferuje dziś Polsce Unia Europejska w kwestii bezpieczeństwa, jest po prostu niewystarczające.

Mimo obecnego kryzysu Stany Zjednoczone wciąż są dominującą potęgą militarną i – jako najważniejszy kraj NATO – gwarantem polskiego bezpieczeństwa. Dlatego silne związki z USA są podstawowym interesem Polski – na równi z integracją europejską. Niedawne napięcia w stosunkach polsko-amerykańskich pokazały, że wpływ Warszawy na Waszyngton jest niewielki. Polska ma jednak argumenty, które mogą przemówić do Amerykanów – dzięki swemu wsparciu dla misji NATO i zdolności oddziaływania na politykę unijną, w tym na politykę wschodnią.

Dlatego Polska powinna myśleć o inicjatywach w rodzaju Partnerstwa Wschodniego, dzięki którym będzie bardziej słuchana. Obecnie, za prezydentury Baracka Obamy i w czasach, gdy zmienia się międzynarodowy układ sił, stosunki polsko-amerykańskie będą wymagały od Warszawy więcej zręczności niż w minionych dwóch dekadach. Oczekiwania wobec amerykańskiego partnera powinny być realistyczne, bo tylko w ten sposób można utrwalić współpracę Polski z USA.

Prawdziwe partnerstwo jest skutkiem wspólnoty interesów. Polacy powinni pamiętać, że Stany Zjednoczone mają interesy globalne, także w dziedzinie bezpieczeństwa, a więc o wiele szersze niż polskie. Nie wolno też zapominać, że w hierarchii zagrożeń Europa Środkowa i Bałkany nie należą już – jak było w latach 90. – do regionów dla USA priorytetowych. Dziś administracja Obamy zmaga się z kryzysem gospodarczym, zwiększa liczebność wojsk w Afganistanie, szuka nowych środków na zmniejszenie zagrożenia terrorystycznego, a przy tym usiłuje przeprowadzić bardzo ambitną reformę w kraju.

Nie ulega kwestii, że sposób zakomunikowania przez USA o rezygnacji z tarczy antyrakietowej – zwłaszcza dyplomatyczna niezręczność ogłoszenia tej decyzji 17 września – pogorszył notowania USA w Europie Środkowej. Najgorsze byłoby teraz, gdyby z tego powodu Warszawa przestała doceniać to, czego już udało się dokonać w relacjach z Waszyngtonem, i pamiętać o tym, że jeszcze wiele jest do osiągnięcia – niezależnie, czy Biały Dom kontrolują demokraci, czy republikanie.

Po rezygnacji z planów budowy tarczy Polska może oczekiwać od Waszyngtonu, że znajdzie on inny sposób na zaoferowanie jej strategicznej ochrony – nie tylko przez udział w nowej wersji tarczy antyrakietowej czy głośnym planie rozmieszczenia baterii Patriot, ale poprzez rozbudowaną współpracę wojskową, np. dodatkowe szkolenia i wsparcie w dziedzinie technologii obronnej. Takie powinny być obecnie rozsądne oczekiwania Polski, jednego z najwierniejszych sojuszników Ameryki, wobec Waszyngtonu.

W kontekście zmieniającej się sytuacji politycznej w Europie kolejnym problemem polskiej polityki bezpieczeństwa w nadchodzącej dekadzie jest wzmocnienie własnych sił zbrojnych. W dającej się przewidzieć przyszłości Polska pozostanie w otoczeniu, w którym gwarancje traktatowe i instytucjonalne muszą być wsparte przez własny wysiłek wojskowy.

[srodtytul]Armia to nie przeżytek[/srodtytul]

Polska nie może mieć armii zdolnej jedynie do realizowania misji zagranicznych. Decyzja rządu o stworzeniu armii zawodowej była właściwa, ale ubiegłoroczne cięcia w budżecie obronnym postawiły pod znakiem zapytania możliwość stworzenia profesjonalnego wojska. A ponieważ koszty misji zagranicznych rosną, polski rząd powinien przemyśleć jeszcze raz decyzję o całkowitej rezygnacji z poboru.

Być może lepszym rozwiązaniem będzie system mieszany, w którym siły w pełni profesjonalne współpracowałyby z wyszkolonymi rezerwistami skierowanymi do obrony terytorialnej kraju. Taka armia miałaby z jednej strony zdolność odstraszania potencjalnego przeciwnika, z drugiej dawałaby większą szansę na odparcie napaści w oczekiwaniu na zadziałanie art. 5 traktatu NATO.

Polska, wkraczając w trzecie dziesięciolecie niepodległej państwowości, powinna dokonać przeglądu swych możliwości obronnych. Osiągnęła wiele, odbudowując po 1989 roku gospodarkę i instytucje polityczne, ale wciąż pozostaje średniej wielkości krajem europejskim na dorobku, z wynikającymi z tego ograniczeniami. Polska powinna budować swą politykę bezpieczeństwa, pamiętając, że największe wyzwania leżą blisko niej oraz że jej wpływy w regionie umacnia przynależność do NATO. Od członkostwa w Unii Europejskiej zależy przyszłość polityczna i gospodarcza Polski, ale to NATO i bliskie stosunki z USA gwarantują bezpieczeństwo państwa. Tak pojmowane priorytety to nie balansowanie między Europą i Ameryką. To dwuwektorowa strategia oparta na realistycznej ocenie polskiego potencjału. —tłum. p.k.

[i]Andrew A. Michta jest specjalistą od bezpieczeństwa narodowego, naukowcem w Woodrow Wilson Center w Waszyngtonie[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/01/18/zloty-cielec-iii-rp/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

W roku 2010 Polska wchodzi w trzecią dekadę swego postzimnowojennego niepodległego bytu. Dzieje się to w sytuacji, gdy bezpieczeństwo międzynarodowe stało się mniej oczywiste niż podczas jednobiegunowej amerykańskiej globalnej dominacji po upadku Związku Radzieckiego. Gdy światowy kryzys gospodarczy zapewne potrwa dłużej, niż sądzili optymiści, nadal wstrząsając gospodarkami Europy i USA i burząc dotychczasowy międzynarodowy porządek.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Demokracja w czasie wojny. Jak rumuński sąd podważa wiarygodność Zachodu
Opinie polityczno - społeczne
Franciszek Rzońca: Polska polityka wymaga poważnych zmian. Jak uratować demokrację nad Wisłą?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Czy Elon Musk stanie się amerykańskim Antonim Macierewiczem?
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką