Subotnik Ziemkiewicza: Wołanie ze studni

Pewne fakty wpadają u nas w medialny szum niczym w studnię.

Publikacja: 23.01.2010 08:25

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Parę tygodni temu profesor Staniszkis zwracała na naszych łamach uwagę na wygraną rządu Francji z Komisją Europejską przed eurotrybunałem w sprawie pomocy publicznej. Rzecz dla nas niezwykle znacząca, bo przypadek był - zdaniem fachowców - właściwie identyczny w porównaniu ze sprawą naszych stoczni. Też szło o subwencje, którymi rząd zasilił formalnie prywatną firmę, a które Komisja uznała za nielegalne. Gdyby nasi rządzący mieli więcej ikry i też zaskarżyli decyzję pani komisarz Neelie Kroes, może udałoby się stocznie ocalić. Przynajmniej uniknęlibyśmy cyrku z „katarskim” inwestorem.

[wyimek][b] [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/01/23/subotnik-ziemkiewicza-wolanie-ze-studni/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Wydawało mi się, że ta informacja gdzieś się jeszcze pojawi, do kogoś dotrze. Nic podobnego. Została kompletnie przykryta - głównie duperelami.

W ostatnim numerze „Wprost” znajdujemy coś podobnego kalibru. Produkując na chybcika ustawę - która miała przenieść punkt ciężkości w aferze hazardowej z nielegalnego lobbingu i załatwiania Rysiowi zwolnienia z dopłat i pracy dla córki na samo istnienie hazardu jako takiego - rząd nie dopełnił tzw. notyfikacji, czyli nie poinformował o ustawie organów unijnych. Rzecz może mieć niebagatelne konsekwencje, bo polska ustawa okazuje się w zasadniczych punktach niemal identyczna z ustawą grecką z roku 2002, którą uznano za sprzeczną z prawem wspólnotowym. Grecja musiała się z niej nie tylko wycofać, ale także zapłacić sporą karę. A Grecja notyfikację miała i to było dla niej okolicznością łagodzącą, na którą my liczyć nie możemy. Wygląda na to, że rząd, który tyle dumy czerpał z faktu doprowadzenia do końca sporu z Eureko, wpakował państwo w kabałę, która może być równie kosztowna. Przy czym jest tu ciekawy wątek: można podejrzewać, że notyfikację zaniedbano nie ze zwykłej nieudolności, ale po to, by nie opóźniać wejścia w życie ustawy, którą „premier kazali” wyprodukować „na cito”, i która miała dla partii rządzącej wielkie znaczenie prestiżowe oraz propagandowe.

I znowu ? cisza. Choć powinno być głośno.

Jeśli ktoś chciałby zapytać na czym polega tak często diagnozowana nieudolność PiS jako opozycji, to odpowiadam, że właśnie na tym ? na kompletnej niezdolności reagowania i wykorzystywana narzędzi, których jednak trochę opozycja posiada. Zamiast mówić o takich sprawach, działacze PiS wyciągają z zapomnienia sprawę rockowego wyjca, który przed laty podarł na koncercie Biblię. Może to efekt wypłukania przez wodza partii z elementów posiadających jakikolwiek własny potencjał umysłowy, jako perspektywicznie zagrażających jego przywództwu. Może panującego tam „centralizmu demokratycznego”, który oduczył polityków PiS podejmować jakiekolwiek sprawy bez prikazu z góry? A może jakiś niewiarygodny makiawelizm? Liderzy PiS zakładają (jeśli tak, to nie bez podstaw), że idziemy do nieuchronnej katastrofy na wzór argentyński i nie chcą się znaleźć w sytuacji niemieckich socjaldemokratów, którzy w 1918 roku objęli rządy tylko po to, by podpisać kapitulację? Świadomie ograniczają się do przekonywania przekonanych, do żelaznego elektoratu, niech sobie Tusk wygra prezydenturę i weźmie odpowiedzialność za wszystko, a zaraz potem, jak walnie, to zostaną z niego tylko swąd i buty? Brzmi to jak żart i w zasadzie miało nim być, ale z Jarosławem Kaczyńskim nigdy nie wiadomo.

Ale nie ograniczajmy problemu tylko do bieżącej polityki. Oto mamy właśnie na taśmie informację, że himalajskie lodowce nie rozpuszczą się do roku 2035. Osławiony IPCC przyznał się, że tak tylko „polewał”. Mniejsza o same lodowce, naprawdę znaczący jest mechanizm tej „pomyłki”. Otóż IPCC (PICC?) oparło się na artykule w gazecie, w której zacytowano - bez szczegółów - słowa pewnego naukowca, który potem powiedział, że tak sobie tylko spekulował i wyrwano jego wypowiedź z kontekstu. Można sądzić, że i inne dowody „globalnego ocieplenia” są oparte równie poważnych i głębokich badaniach. Trzeba czegoś więcej?

Ale idę o zakład, że i ten news się nie przebije. Przecież pisaliśmy już o skandalu, którym było ujawnienie przez Rosjan, jak „wybitni brytyjscy klimatolodzy” zupełnie jawnie domagali się od nich fałszowania pomiarów. Pisaliśmy wcześniej o ujawnieniu e-maili owych „klimatologów” z pełną dokumentacją takich szwindli i manipulacji. I to też poszło jak w studnię. Tzw. wiodące media nie mają czasu na podobne sprawy, bo zajęte są bez reszty śledzeniem tego, co ostatnio pokazano w „Wiadomościach”, a z czym się histeryczni wrogowie PiS nie zgadzają. Zajmują się też odkrywaniem skandali tego rodzaju, że Ojciec Rydzyk ośmiela się podczas pobytu w USA zbierać od miejscowej Polonii datki na swoje radio.

(To swoją drogą ciekawe. Jedyny argument, jakim giewu potrafi odpowiedzieć na moje konkretne zarzuty przeciwko jej szefowi, to wykpiwanie mojej rzekomej „obsesji Michnika”. Powiedzmy, niech będzie, że to obsesja wspomnieć o facecie raz na kilkanaście tekstów. Ale kiedy giewu przez wiele dni z rzędu pisze o telewizyjnych „Wiadomościach”, kiedy codziennie poświęca kilka tekstów Kaczyńskim, kiedy w ciągu jednego roku zamieszcza 450 tekstów o Radiu Maryja ? to oczywiście obsesją nie jest i nie dyskwalifikuje? Dlaczego? „Proszę pana, człowiek na poziomie takiego pytania by nie zadał!”, jak odpowiedziała pewna oburzona udeczka znajomemu, gdy spytał, dlaczego, skoro salon jest tak wspaniały, to śp. Kisiel tak źle o nim pisał w swoich „Dziennikach”.)

Wracając do kolejnych informacji kompromitujących dyrygentów histerii o „globalnym ociepleniu” ? najwyraźniej jeszcze nie przyszedł czas. Czas przyszedł natomiast na śledztwo: kto wpuścił Europę w wielomilionowe zapasy szczepionek przeciwko HAHAHA1N1. Media kombinują, zastanawiają się, a przecież...

Zaraz... najpierw jedno wyjaśnienie. Otóż ja od samego początku pisałem, że „pandemia” świńskiej grypy to zwykła histeria i pic z wielką kasą w tle. Z pozoru powinienem więc - konsekwentnie - wspierać minister Kopacz przeciw RPO. Ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Janusz Kochanowski zrobił to, co z racji urzędu zrobić miał obowiązek ? potraktował WHO i organa unijne poważnie. Z punktu widzenia prawa pani minister rzeczywiście zaniedbała swych obowiązków, bo nie kupiła żadnych szczepionek (nikt nie mówi zaraz o milionach). Zagrała w ten sposób pokerowo. Ryzykowała naszym zdrowiem. Fakt, że akurat szczęście się do niej uśmiechnęło, to zupełnie inna sprawa.

Wracając... przecież to nikt inny, tylko właśnie europejskie media rozdmuchały i nakręciły tę histerię. Może za pieniądze lobbystów, a może tylko dla własnych interesów. W każdym razie rządy czy WHO nie musiały być już dodatkowo lobowane. Wystarczał nacisk nabuzowanych medialną histerią wyborców i strach polityków, że jeśli natychmiast nie ogłoszą zakupienia milionów ton Tamiflu i szczepionek, to w następnych wyborach będą mogli ugryźć się w ucho.

A teraz ? na abarot. Te same medialne potęgi rozpoczynają gigantyczną akcję szukania winnych i „śledztwa w sprawie szczepionek”. Już się nie mogę doczekać kiedy zakrzykną, by łapać lobbystów, przez których świat pakował miliardy w idiotyczną walkę z ociepleniem, gdy w istocie szło akurat ochłodzenie.

Ale to dopiero za parę lat (plus jeszcze czas potrzebny, by światowe „tryndy” dotarły na naszą prowincję). Na razie wszystko co na ten temat ? do studni. Plooonk!

Parę tygodni temu profesor Staniszkis zwracała na naszych łamach uwagę na wygraną rządu Francji z Komisją Europejską przed eurotrybunałem w sprawie pomocy publicznej. Rzecz dla nas niezwykle znacząca, bo przypadek był - zdaniem fachowców - właściwie identyczny w porównaniu ze sprawą naszych stoczni. Też szło o subwencje, którymi rząd zasilił formalnie prywatną firmę, a które Komisja uznała za nielegalne. Gdyby nasi rządzący mieli więcej ikry i też zaskarżyli decyzję pani komisarz Neelie Kroes, może udałoby się stocznie ocalić. Przynajmniej uniknęlibyśmy cyrku z „katarskim” inwestorem.

Pozostało 92% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml