Jeśli ktoś chciałby zapytać na czym polega tak często diagnozowana nieudolność PiS jako opozycji, to odpowiadam, że właśnie na tym ? na kompletnej niezdolności reagowania i wykorzystywana narzędzi, których jednak trochę opozycja posiada. Zamiast mówić o takich sprawach, działacze PiS wyciągają z zapomnienia sprawę rockowego wyjca, który przed laty podarł na koncercie Biblię. Może to efekt wypłukania przez wodza partii z elementów posiadających jakikolwiek własny potencjał umysłowy, jako perspektywicznie zagrażających jego przywództwu. Może panującego tam „centralizmu demokratycznego”, który oduczył polityków PiS podejmować jakiekolwiek sprawy bez prikazu z góry? A może jakiś niewiarygodny makiawelizm? Liderzy PiS zakładają (jeśli tak, to nie bez podstaw), że idziemy do nieuchronnej katastrofy na wzór argentyński i nie chcą się znaleźć w sytuacji niemieckich socjaldemokratów, którzy w 1918 roku objęli rządy tylko po to, by podpisać kapitulację? Świadomie ograniczają się do przekonywania przekonanych, do żelaznego elektoratu, niech sobie Tusk wygra prezydenturę i weźmie odpowiedzialność za wszystko, a zaraz potem, jak walnie, to zostaną z niego tylko swąd i buty? Brzmi to jak żart i w zasadzie miało nim być, ale z Jarosławem Kaczyńskim nigdy nie wiadomo.
Ale nie ograniczajmy problemu tylko do bieżącej polityki. Oto mamy właśnie na taśmie informację, że himalajskie lodowce nie rozpuszczą się do roku 2035. Osławiony IPCC przyznał się, że tak tylko „polewał”. Mniejsza o same lodowce, naprawdę znaczący jest mechanizm tej „pomyłki”. Otóż IPCC (PICC?) oparło się na artykule w gazecie, w której zacytowano - bez szczegółów - słowa pewnego naukowca, który potem powiedział, że tak sobie tylko spekulował i wyrwano jego wypowiedź z kontekstu. Można sądzić, że i inne dowody „globalnego ocieplenia” są oparte równie poważnych i głębokich badaniach. Trzeba czegoś więcej?
Ale idę o zakład, że i ten news się nie przebije. Przecież pisaliśmy już o skandalu, którym było ujawnienie przez Rosjan, jak „wybitni brytyjscy klimatolodzy” zupełnie jawnie domagali się od nich fałszowania pomiarów. Pisaliśmy wcześniej o ujawnieniu e-maili owych „klimatologów” z pełną dokumentacją takich szwindli i manipulacji. I to też poszło jak w studnię. Tzw. wiodące media nie mają czasu na podobne sprawy, bo zajęte są bez reszty śledzeniem tego, co ostatnio pokazano w „Wiadomościach”, a z czym się histeryczni wrogowie PiS nie zgadzają. Zajmują się też odkrywaniem skandali tego rodzaju, że Ojciec Rydzyk ośmiela się podczas pobytu w USA zbierać od miejscowej Polonii datki na swoje radio.
(To swoją drogą ciekawe. Jedyny argument, jakim giewu potrafi odpowiedzieć na moje konkretne zarzuty przeciwko jej szefowi, to wykpiwanie mojej rzekomej „obsesji Michnika”. Powiedzmy, niech będzie, że to obsesja wspomnieć o facecie raz na kilkanaście tekstów. Ale kiedy giewu przez wiele dni z rzędu pisze o telewizyjnych „Wiadomościach”, kiedy codziennie poświęca kilka tekstów Kaczyńskim, kiedy w ciągu jednego roku zamieszcza 450 tekstów o Radiu Maryja ? to oczywiście obsesją nie jest i nie dyskwalifikuje? Dlaczego? „Proszę pana, człowiek na poziomie takiego pytania by nie zadał!”, jak odpowiedziała pewna oburzona udeczka znajomemu, gdy spytał, dlaczego, skoro salon jest tak wspaniały, to śp. Kisiel tak źle o nim pisał w swoich „Dziennikach”.)
Wracając do kolejnych informacji kompromitujących dyrygentów histerii o „globalnym ociepleniu” ? najwyraźniej jeszcze nie przyszedł czas. Czas przyszedł natomiast na śledztwo: kto wpuścił Europę w wielomilionowe zapasy szczepionek przeciwko HAHAHA1N1. Media kombinują, zastanawiają się, a przecież...
Zaraz... najpierw jedno wyjaśnienie. Otóż ja od samego początku pisałem, że „pandemia” świńskiej grypy to zwykła histeria i pic z wielką kasą w tle. Z pozoru powinienem więc - konsekwentnie - wspierać minister Kopacz przeciw RPO. Ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Janusz Kochanowski zrobił to, co z racji urzędu zrobić miał obowiązek ? potraktował WHO i organa unijne poważnie. Z punktu widzenia prawa pani minister rzeczywiście zaniedbała swych obowiązków, bo nie kupiła żadnych szczepionek (nikt nie mówi zaraz o milionach). Zagrała w ten sposób pokerowo. Ryzykowała naszym zdrowiem. Fakt, że akurat szczęście się do niej uśmiechnęło, to zupełnie inna sprawa.