Dalej od ministra zdrowia

Ani w Polsce, ani na świecie nie ma bezpłatnej ochrony zdrowia. Są natomiast różne systemy finansowane albo ze środków publicznych, albo z prywatnych pieniędzy obywateli – pisze ekonomista

Publikacja: 24.02.2010 00:18

Dalej od ministra zdrowia

Foto: Rzeczpospolita, Tomasz Wawer Tom Tomasz Wawer

Red

Od wielu lat w Polsce, a zwłaszcza od czasu wprowadzenia ubezpieczeń zdrowotnych w 1999 roku, w systemie ochrony zdrowia brakuje pieniędzy. Według moich obliczeń niedobór ten wynosi około 20 miliardów złotych rocznie. Podstawą tego oszacowania jest porównanie procentowego udziału w PKB wydatków publicznych na świadczenia zdrowotne w Polsce ze średnią PKB dla krajów Unii Europejskiej. Tezę o niedoborze w systemie finansowania świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych w Polsce potwierdzają też dane publikowane w grudniowym raporcie OECD „Health at a Glance 2009”. Minister zdrowia Ewa Kopacz zdaje się tego jednak nie dostrzegać.

[srodtytul]Gwarancje konstytucyjne[/srodtytul]

Ponieważ konstytucja gwarantuje wszystkim obywatelom, niezależnie od sytuacji materialnej, równy dostęp do opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych, możliwości zwiększenia publicznych pieniędzy w systemie ochrony zdrowia są dość ograniczone. W zasadzie może to być wzrost stawki oprocentowania składki zdrowotnej, zmiana i wzrost stawki za ubezpieczonych w KRUS oraz zwiększające się, na określonych zasadach, dofinansowanie z budżetu państwa.

[wyimek]Najprostsza droga naprawy systemu ochrony zdrowia wiedzie przez nasycenie go publicznymi pieniędzmi[/wyimek]

Inne proponowane przez ekspertów ochrony zdrowia, korporacje lekarzy czy ostatnio Związek Powiatów Polskich rozwiązania polegające na odpłatności pacjentów za usługi funkcjonują poza leczeniem szpitalnym w publicznych ZOZ. Ale czy mogłyby mieć zastosowanie w publicznych szpitalach?

Wprowadzenie odrębnej, indywidualnej odpłatności za przyśpieszenie zabiegu czy lepsze warunki pobytu w szpitalu przede wszystkim naruszałoby zasadę solidaryzmu oraz konstytucyjne gwarancje równości w dostępie do świadczeń. Propozycje publiczno-prywatnego finansowania leczenia szpitalnego w obecnym stanie zapisów konstytucyjnych nie mogą więc mieć umocowania prawnego. Podobnie oceniam pomysł uwolnienia rynku ubezpieczeniowego i powiązania ubezpieczycieli z finansowaniem świadczeń zdrowotnych w szpitalach publicznych.

Natomiast argumenty mówiące, że dodatkowe opłaty zasilą budżet szpitali i wyeliminują tzw. dowody wdzięczności pacjentów, także nie są trafne. Jeżeli bowiem uznać, że owe „dowody wdzięczności” są zwykłymi łapówkami, to dodatkowa odpłatność za świadczenie wcale nie gwarantuje likwidacji tej patologii. Jest ona bowiem głęboko zakorzeniona w relacji pacjent – lekarz.

System publiczno-prywatnego finansowania świadczeń lecznictwa szpitalnego może mieć szerszy niż dotychczas zakres w niepublicznych ZOZ. Tyle że doświadczenia z prywatnej praktyki lekarskiej czy świadczeń finansowanych ze środków prywatnych lub/i z publicznych w zakresie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, leczenia stomatologicznego oraz rehabilitacji nie są i nie mogą być porównywane z publicznym lecznictwem szpitalnym ani stanowić dla niego wzorca, choćby ze względu na różnice w cenie świadczeń i zakresie ich dostępności.

Warto uzmysłowić sobie te fakty choćby po to, aby samorządy – właściciele szpitali i inne osoby zajmujące się problematyką ochrony zdrowia, przestali mamić obywateli populistyczną propagandą w stylu: „czas skończyć z fikcją bezpłatnej ochrony zdrowia”.

Ani w Polsce, ani na świecie nie ma bezpłatnej ochrony zdrowia. Są natomiast różne systemy ochrony zdrowia finansowane ze środków publicznych lub prywatnych pieniędzy obywateli. Środki publiczne gromadzone są głównie w oparciu o obowiązkowe ubezpieczenia na zasadzie solidaryzmu społecznego oraz ze środków budżetowych. W Polsce obowiązuje mieszany system finansowania ochrony zdrowia ze środków publicznych. Tworzy go miks środków pochodzących ze składek od ubezpieczonych, z budżetu państwa oraz z budżetów samorządowych. Opowiadanie o bezpłatnym leczeniu to zwykły populizm.

[srodtytul]Więcej władzy samorządów [/srodtytul]

Jak więc naprawić system ochrony zdrowia w Polsce? Moim zdaniem najprostsza droga wiedzie przez znaczące nasycenie go dopływem publicznych środków pieniężnych. Gwarancją tego dopływu powinien być wzrost stawki składki ubezpieczenia zdrowotnego dla ubezpieczonych w ZUS i odpowiednio KRUS co najmniej o 1 procent rocznie przez najbliższe kilka lat. Drugim źródłem dopływu środków powinien być coroczny, określony w ustawie budżetowej, wzrost poziomu zasilania wszystkich publicznych szpitali bez względu na stopień referencji.

Z finansowania szpitali publicznych ZOZ powinien zostać wyeliminowany abstrakcyjny system kontraktowania świadczeń. Finansowanie publicznych placówek powinno się odbywać w oparciu o planowanie kosztów ich działalności. Rzeczywistym dysponentem publicznych środków pieniężnych, a równocześnie płatnikiem za świadczenia zdrowotne realizowane przez publiczne i niepubliczne placówki, powinny być samorządy. Wówczas władze samorządowe gmin, powiatów i województw, odpowiedzialne za zdrowie obywateli zamieszkałych na ich terenie, miałyby możliwość lepiej sprawować kontrolę oraz nadzór właścicielski nad publicznymi ZOZ oraz niepublicznymi placówkami ochrony zdrowia.

Takie rozwiązanie powinno wyeliminować z obsługi systemu ochrony zdrowia NFZ i ministra zdrowia. Ministrowi pozostałyby wyłącznie funkcje kontrolne w zakresie realizowania polityki zdrowotnej państwa i nadzoru finansowego.

Warto rozważyć także inne strumienie zdolne do zasilania tego systemu, znane z praktyki niektórych krajów unijnych. Chodzi o możliwości wprowadzenia takiej dodatkowej odpłatności za korzystanie ze świadczeń zdrowotnych od osób objętych systemem ubezpieczenia zdrowotnego, która gwarantowałaby spełnienie warunków zapisanych w artykule 68 konstytucji. System ten funkcjonuje już zresztą w zakresie współfinansowania leczenia sanatoryjnego. Objęcie systemem współfinansowania pozostałych świadczeń zdrowotnych – oczywiście na jasnych i zrozumiałych dla obywateli zasadach, przy niskim poziomie odpłatności i przy poprawie jakości oraz warunku gwarantowanej dostępności do świadczeń dla obywateli – wymaga jednak czasu na debatę publiczną, a także jego akceptację społeczną. Czas zakończyć pozorne działania rządzących w naprawianiu systemu ochrony zdrowia w Polsce.

[i]Autor jest doktorem nauk ekonomicznych, wykładowcą w Katedrze Finansów i Rachunkowości w Zachodniopomorskiej Szkole Biznesu w Szczecinie[/i]

Od wielu lat w Polsce, a zwłaszcza od czasu wprowadzenia ubezpieczeń zdrowotnych w 1999 roku, w systemie ochrony zdrowia brakuje pieniędzy. Według moich obliczeń niedobór ten wynosi około 20 miliardów złotych rocznie. Podstawą tego oszacowania jest porównanie procentowego udziału w PKB wydatków publicznych na świadczenia zdrowotne w Polsce ze średnią PKB dla krajów Unii Europejskiej. Tezę o niedoborze w systemie finansowania świadczeń zdrowotnych ze środków publicznych w Polsce potwierdzają też dane publikowane w grudniowym raporcie OECD „Health at a Glance 2009”. Minister zdrowia Ewa Kopacz zdaje się tego jednak nie dostrzegać.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Prawdziwy test dla Polski zacznie się dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska