Długi marsz generałów

Uciekinierzy z Prawa i Sprawiedliwości to świetnie przygotowani działacze. Byliby cenni dla każdej partii. Ale oni sami to za mało, aby tworzyć nowy byt polityczny – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 03.01.2008 23:59

Długi marsz generałów

Foto: Rzeczpospolita

Czy Ujazdowski z Zalewskim stworzą nowe ugrupowanie? Czy przyłączą się do nich Marcinkiewicz i Rokita? Powolne opuszczanie Prawa i Sprawiedliwości przez kolejnych posłów wywołało falę spekulacji. Ale każdy, kto zna mechanizmy życia politycznego w Polsce, wie, że mamy dziś najgorszy czas na tworzenie nowej partii.

Nie oznacza to jednak, że Donald Tusk i Jarosław Kaczyński mogą spać spokojnie. Poza sceną zbiera się dziś duża grupa bardzo poważnych i niezwykle ambitnych politycznych generałów, którzy za jakiś czas przypuszczą szturm na dzisiejsze pozycje Platformy Obywatelskiej i PiS.

Gdyby uciekinierzy z PiS dziś zechcieli albo założyć nowy byt, albo przejść np. do Platformy, skazani byliby na porażkę. W PO, nawet jeśli otrzymaliby atrakcyjne stanowiska rządowe czy okołorządowe, zostaliby szybko zmarginalizowani. A nowe ugrupowanie, nawet jeśli w parlamencie miałoby kilku czy kilkunastoosobową reprezentację walczyłoby o poparcie kilku procent wyborców.

Nie będąc ani w rządzie, ani nie mając szans być silną opozycją, mogliby podzielić los wielu prawicowych kanap. Zwłaszcza że żaden z pisowskich dysydentów nie ma na tyle charyzmy, by porwać tłumy. To świetnie przygotowani, doświadczeni polityczni działacze, ale nie liderzy wywołujący entuzjazm ludu. Każde ugrupowanie może mieć z tej ekipy spory pożytek, ale oni sami nie wystarczą, by tworzyć coś większego.Czy to oznacza, że Ujazdowski, Zalewski, Sellin, Krzywicki i Polaczek wkrótce zakończą swą karierę polityczną? Oczywiście taka możliwość też istnieje, ale jeśli będą mieli wizję, będą cierpliwi i już dziś rozpoczną mrówczą pracę, za kilka lat mogą zacząć odgrywać ważną rolę w polityce i państwie.Prawo i Sprawiedliwość znalazło się w opałach i – moim zdaniem – wybrało złą drogę wyjścia z kłopotów. Nic nie wskazuje na to, by partia ta miała odzyskać dawną potęgę. Choć oczywiście w polityce nigdy nic nie wiadomo.Lech Kaczyński próbuje wykorzystać swoją szansę bycia w opozycji do rządu, ale trzeba przyznać nie robi tego w sposób bardzo udany. Na razie traci, a nie zyskuje, w oczach opinii publicznej. Ciągle nic nie wskazuje na to, aby odnalazł ścieżkę do odzyskania popularności. Jeśli rząd Platformy nie zacznie się spektakularnie kompromitować, trudno wyobrazić sobie prezydencką reelekcję Lecha Kaczyńskiego (trudno sobie to wyobrazić nawet w razie niepowodzeń PO, ale wtedy oczywiście byłoby to łatwiejsze).

A jeśli Lech Kaczyński przegra następne wybory prezydenckie, można spodziewać się dalszych kłopotów w Prawie i Sprawiedliwości. A wtedy może się zacząć tworzyć miejsce na jakiś nowy byt polityczny.Równocześnie wybory prezydenckie będą też czasem przesileń w Platformie Obywatelskiej. Jeśli Donald Tusk wystartuje w wyborach i je wygra, będzie musiał opuścić fotel lidera partii, a z nim do Kancelarii Prezydenta udadzą się najbliżsi współpracownicy, słynny dwór, który dziś pilnuje porządku w PO. Jeśli Donald Tusk wystartuje i przegra wybory prezydenckie, to zapewne również padnie pytanie o przywództwo w partii.

Rolę Tuska ktoś będzie musiał przejąć. Jeśli będzie to ktoś ze skrzydła konserwatywnego PO, wtedy partia ta zacznie się zmieniać i może stać się otwarta na przyjęcie innych środowisk. Jeśli władze przejmie ktoś z drugiego skrzydła, to konserwatyści w Platformie mogą poczuć się źle i być gotowi do rozmów o tworzeniu nowego ugrupowania z dysydentami z PiS.Oczywiście to wszystko jedynie spekulacje, ale wydaje się, że rok wyborów prezydenckich, 2010 – będzie czasem przesilenia na prawej stronie sceny politycznej. A w takich sytuacjach rozpoczyna się poszukiwanie nowych twarzy i świeżych sił.

I to może być czas, kiedy dzisiejsi uciekinierzy z Prawa i Sprawiedliwości wrócą do gry. Ale trzeba pamiętać, że nie są oni jedynymi politykami z nurtu konserwatywnego, z dużym doświadczeniem, pełnymi sił i ambicji, którzy dziś znaleźli się poza głównym nurtem polityki.

Do powrotu niewątpliwie szykuje się ciągle bardzo popularny Kazimierz Marcinkiewicz – gotowy kandydat na lidera porywającego masy. Na pewno z polityki nie chciałby na zawsze rezygnować Jan Rokita, niedoszły premier z Krakowa. Człowiek o niełatwym charakterze i niewsławiony umiejętnością gry zespołowej, ale za to polityk o olbrzymim potencjale intelektualnym i wyrazistym wizerunku. Poza układami partyjnymi jest Maciej Płażyński, który przez ostatnie lata był nieco schowany, ale to niewątpliwie polityk wagi ciężkiej, zbierający zawsze sporo głosów w swoim regionie.

I wreszcie jest rozmyślająca o wejściu w parlamentarną politykę grupa znanych i bardzo popularnych w swoich okręgach prezydentów miast. Zwykle wśród nich wymienia się Rafała Dutkiewicza z Wrocławia, jako potencjalnego lidera, ale też innych podobnych mu włodarzy wielkich ośrodków, którzy w lokalnej polityce osiągnęli już wszystko i potrzebują nowych wyzwań. Prezydenci Gdańska, Sopotu, Gdyni, Szczecina czy Łodzi i wielu innych pomniejszych ośrodków mogą świetnie się w tym środowisku odnaleźć.

Wszystkie te nazwiska, zebrane do kupy, to tykająca bomba, na którą obecni przywódcy PO i PiS bardzo powinni uważać. A przecież w obu partiach, zwłaszcza w Platformie, można znaleźć wielu poważnych polityków, którzy ideowo są tej grupie bardzo bliscy.

Polska wciąż czeka na partię wielkiego programu, wielkiej idei. Nie spełniło tego oczekiwania Prawo i Sprawiedliwość. Także dlatego, że na ustabilizowanych scenach politycznych zwykle jedno skrzydło zajmuje ugrupowanie konserwatywno-liberalne, a PiS nie jest dziś taką partią.Oczywiście są jeszcze jakieś szanse, że taki profil ideowy wybierze Platforma, ale na razie nic nie zostało przesądzone. Partia Tuska równie dobrze może pójść w kierunku konserwatywno-liberalnym, jaki i podryfować w drugą stronę, aby zagospodarować elektorat liberalno-lewicowy.

Polityka to choroba, z której trudno się wyleczyć – więc trudno przypuszczać, że Rokita, Marcinkiewicz czy Ujazdowski postanowią zająć się studiami naukowymi

Gdyby żadna z dwóch wielkich partii nie spełniła pokładanych w niej przez wielu wyborców oczekiwań może powstać miejsce na nowy byt polityczny. Są ludzie, którzy mogliby go stworzyć. Jak wiadomo, polityka to choroba, z której trudno się wyleczyć – więc trudno przypuszczać, że Rokita, Marcinkiewicz czy Ujazdowski postanowią zająć się studiami naukowymi. Wszyscy oni zrobili krok w tył – wycofali się na upatrzone pozycje, z których mogą w każdej chwili powrócić na pole walki. Los sprawił, że tych „cofaczy” zebrała się spora grupka.

Dziś nie mają jeszcze szans. Samobójstwem byłoby pchać się na scenę, kiedy jeden z dwóch centroprawicowych wielkich graczy ma ponad 50-procentowe poparcie społeczne. Tak wielkiej popularności oczywiście nie uda się Platformie długo utrzymać, ale nie ma też poważnych przesłanek do twierdzenia, że Tusk i jego partia są skazani na porażkę. Bo nawet jeśli nie będą realizować wielkiego programu, wielkich zadań, nawet jeśli będą prowadzić dość pasywną politykę, nie tykając spraw kontrowersyjnych, a uśmiechając się do wszystkich, to jeśli gospodarka gwałtownie nie zwolni, a unijne pieniądze będą płynąć rzeką, to Platforma może utrzymać swą mocną pozycję.

Uciekinierzy z PiS muszą więc się przygotować na długi marsz. Ale jeśli ktoś myśli o odegraniu poważnej roli w polityce za jakiś czas, już dziś musi rozpocząć mrówczą pracę nad budowaniem zaplecza. Bo grupa polityków, o których mowa, to porządny i solidny sztab generalski. Ale w armii oprócz sztabowców potrzebne są też czołgi i armaty, które kosztują, oraz tłum tyrających dzień i noc sierżantów, kaprali i szeregowców.Partyjne struktury nie powstają z dnia na dzień. Ujazdowski, Zalewski, Sellin, a także Marcinkiewicz, Rokita czy Dutkiewicz muszą sami zadać sobie pytanie, czy są gotowi, aby poświęcić się mrówczej pracy przy budowaniu takiej politycznej konstrukcji.

Czy Ujazdowski z Zalewskim stworzą nowe ugrupowanie? Czy przyłączą się do nich Marcinkiewicz i Rokita? Powolne opuszczanie Prawa i Sprawiedliwości przez kolejnych posłów wywołało falę spekulacji. Ale każdy, kto zna mechanizmy życia politycznego w Polsce, wie, że mamy dziś najgorszy czas na tworzenie nowej partii.

Nie oznacza to jednak, że Donald Tusk i Jarosław Kaczyński mogą spać spokojnie. Poza sceną zbiera się dziś duża grupa bardzo poważnych i niezwykle ambitnych politycznych generałów, którzy za jakiś czas przypuszczą szturm na dzisiejsze pozycje Platformy Obywatelskiej i PiS.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń