Interesy państwa na ołtarzu marketingu

Dlaczego polscy przywódcy przyjeżdżają do Moskwy, tak jak dawniej poddani przyjeżdżali do metropolii? Czy Polska musi się tłumaczyć ze swojej strategii obronnej i pytać Putina w tej kwestii o zdanie? – rozważa publicysta „Rzeczpospolitej” Bronisław Wildstein

Aktualizacja: 08.02.2008 13:37 Publikacja: 08.02.2008 00:20

Interesy państwa na ołtarzu marketingu

Foto: AP

Rzadko która sprawa w polityce międzynarodowej jawi się tak jednoznacznie jak relacje polsko-rosyjskie. Przede wszystkim jednoznaczny jest rozkład racji. Odpowiedzialność za zły stan stosunków polsko-rosyjskich ponosi wyłącznie Moskwa. Szanse na ich naprawę ze strony polskiej są żadne. To znaczy, można by to robić, ale wyłącznie kosztem polskich interesów i naszej racji stanu, a w sumie kosztem naszej suwerenności. Gdyż to polska suwerenność jest solą w oku Putina i jego otoczenia.

Polityka Putina to próba odbudowy imperialnego kształtu Rosji. To wprowadzenie autorytarnego modelu i sprowadzenie demokracji wyłącznie do plebiscytarnej, kontrolowanej szczelnie gry pozorów. Nadchodzące rosyjskie wybory dowodzą tego aż nadto. Rządzącym w Moskwie nie wystarczyła pewność zwycięstwa, którą daje im sterowanie mediami wzmacniającymi dominującą w Rosji postawę autorytarną i zmasowana proputinowska propaganda. Posługując się w pełni podporządkowanymi „wymiarem sprawiedliwości” i wszelkimi rodzajami policji unicestwiają choćby zalążki realnej opozycji.

Eksperyment Putina rozstrzyga empirycznie ciągnący się cały czas trwania Związku Sowieckiego spór (prowadzony oczywiście w podziemiu i na emigracji) między słowianofilami a zapadnikami.

Ci pierwsi – najbardziej znanym z nich był Aleksander Sołżenicyn – uznawali, że komunizm jest z gruntu obcy rosyjskiemu duchowi. Został importowany i narzucony siłą mieszkańcom Rosji.

Ci drudzy, orientujący się na Zachód, przyjmowali, że zaadaptowany przez Lenina marksizm odnalazł w rosyjskiej tradycji samodierżawia żyzny grunt, na którym mógł rozkwitnąć. Dlatego zatriumfował w Rosji i nigdzie na Zachodzie. Były funkcjonariusz KGB Putin, mieszając tradycję komunistyczną i wcześniejszą, carską – czym wzbudził w Rosji poklask powszechny – pokazał, jak w praktyce wcielić ZSRR w dzieje Rosji jako najpotężniejsze wcielenie jej imperialnych tęsknot.

Rosjanie, którzy nie mają żadnego wpływu na swoją rzeczywistość społeczno-polityczną, a żyją na poziomie gospodarczym bez porównania niższym niż Polacy, kompensować mogą sobie swój status poczuciem uczestnictwa w potędze, przed którą drży, jeśli nie świat, to w każdym razie najbliższe otoczenie. Putin i jego ekipa, czyli dawny układ komunistycznych służb specjalnych, który z pewnością długo jeszcze będzie rządził Moskwą, polityki tej nie zmieni. Odejście od niej kazałoby zasadniczo przeistoczyć model stosunków polityczno-społecznych w Rosji, a więc musiałoby mieć charakter rewolucyjnego wstrząsu.

Naszym obowiązkiem jest zmienić politykę UE wobec Rosji, a nie ulegać oczekiwaniom Francji czy Niemiec

W dającej się przewidzieć przyszłości będziemy mieli w Rosji do czynienia z autorytarnym, niewydolnym ekonomicznie systemem, który swoją rację bytu uzasadniał będzie agresywną imperialną polityką. Obecne „sukcesy” gospodarki Rosji to wyłącznie efekt ogromnego wzrostu cen surowców energetycznych, czego zresztą rząd Putina w sensie ekonomicznym nie potrafi wykorzystać.

Gospodarka w Rosji była i jest narzędziem imperialnej polityki. Szczególnie wyraźnie widać to w odniesieniu do polityki energetycznej tego kraju, w której zysk podporządkowany jest politycznym celom. Albowiem to rząd w Rosji kontroluje cały sektor gospodarki prywatnej, a losy dręczonego dziś na Syberii Michaiła Chodorkowskiego pokazują, co spotyka biznesmenów, którzy próbowali wybić się na niepodległość. Wszelkie instytucje w Rosji kontrolowane są (mniej lub bardziej) przez rząd, a duch niezależności tli się jeszcze wyłącznie na marginesie oficjalnego życia.

Ta Rosja robi wszystko, aby odzyskać obszar i sfery dominacji ZSRR. Będzie pacyfikować ludobójczymi metodami narodowowyzwoleńcze ruchy na swoim terytorium, jak robi to w Czeczenii. Będzie prowokować walki etniczne i wszelkiego typu konflikty jak na Kaukazie, aby potem w roli arbitra zdobywać dominację nad tamtymi państwami. Podejmie wszelkie możliwe działania, aby podporządkować sobie Ukrainę, albowiem bez niej nie będzie rosyjskiego imperium. Spróbuje wykorzystać wszelkie możliwości, aby okroić niepodległość Polski.

Imperium rosyjskie, które niepodległość Polski uznaje za czasowy, fatalny zbieg okoliczności, jest dla nas stałym zagrożeniem. Naszą racją stanu jest więc przeciwdziałanie odbudowie imperialnej Rosji. Polega ono na wspieraniu niezależności Ukrainy i wszelkich krajów zagrożonych przez rosyjski imperializm.

Wbrew pozorom Polska jako członek NATO i UE, a także sojusznik Ukrainy, krajów bałtyckich, Gruzji, a w przyszłości może i innych krajów regionu, odegrać może istotną rolę w tej batalii. Musi jednak stale pamiętać o zasadach swojej polityki wschodniej. Szczególnie wyraźne jest to dziś.Sytuacja, gdy ościenny kraj wtrąca się w założenia obronne przedsięwzięcia niepodległego państwa, co więcej, w przeszłości często przezeń najeżdżanego, ma charakter kuriozalny. Nigdy nie dość powtarzania tej oczywistości. Dziś Rosja uzurpuje sobie takie właśnie prawo w stosunku do Polski. Dodatkowo ostatnio towarzyszą temu wyjątkowo brutalne groźby.

W światowej dyplomacji niespotykany charakter miały takie wydarzenia jak na przykład wystąpienie ambasadora Rosji przy NATO Dmitrija Rogozina, który ostrzegał, że jeśli znowu Polska „znajdzie się na linii konfrontacji, jak w czasie II wojny światowej”, to może ponieść takie same konsekwencje jak wtedy. Albo oświadczenie szefa komisji ds. zagranicznych Dumy Konstantina Kosaczowa, który grozi wycelowaniem w Polskę rosyjskich rakiet. Są one kontynuacją wcześniejszych gróźb dowódców rosyjskich i występują w kontekście negowania przez Rosję zbrodni katyńskiej, czyli odmowy rozliczenia najnowszej historii Rosji wobec Polski. Ten brak rozliczenia oznacza akceptację, a więc w podtekście deklarowaną chęć kontynuacji nowymi metodami starej polityki, której celem było podporządkowanie Moskwie naszego kraju.

Trzeba pamiętać, że dyplomacja, a szerzej rosyjska administracja (włącznie z wojskiem), jest zwartym i zdyscyplinowanym ciałem, a wszelkie wystąpienia jej przedstawicieli są elementem przemyślanej strategii.Rosja gra więc po raz kolejny na zastraszenie Polski. Tym razem jednak nowy rząd w Warszawie dał jej nadzieję na powodzenie tego typu przedsięwzięcia.

Polityka międzynarodowa nie może być wyłączona z demokratycznej debaty. Należy jednak wyjątkowo ostrożnie podchodzić do spraw, których stawką jest suwerenność naszego kraju. Można odnieść wrażenie, że w ogniu ostatniej kampanii wyborczej ostrożność ta nie została dochowana.Prowadzone przez PO ataki na politykę wschodnią rządu PiS nie niosły za sobą, bo nie mogły, żadnej alternatywnej koncepcji. Po zwycięstwie zmuszały jednak krytyków do zademonstrowania odmiennej postawy. Premier Tusk wykonał więc kilka gestów, które przez Rosjan odczytane zostały jako daleko idące ustępstwa. Gdyż w polityce międzynarodowej symboliczne zachowania mają znaczenie fundamentalne.

Pierwszym z nich jest decyzja wizyty w Moskwie. Decyzja ta wpisuje się w akcentowaną przez Moskwę asymetrię w relacjach polsko-rosyjskich. Polska ma się tłumaczyć Rosji ze swojej strategii obronnej i pytać ją w tej kwestii o zdanie; polscy przywódcy mają przyjeżdżać do Moskwy, tak jak dawniej przyjeżdżali do metropolii, przyjmując, że rewizyta jest wyrazem łaskawości moskiewskiego suwerena.

Całość wizyty przygotowana została zresztą wyjątkowo niefortunnie. Gospodarzem polskiego przywódcy będzie premier Rosji, a funkcja ta nie odgrywa w Rosji specjalnej roli. A obecnie sprawujący ją Wiktor Zubkow tuż przed wyborami jest już właściwie byłym politykiem.

Wizyta ta odbywa się kosztem stosunków polsko-ukraińskich, które podporządkowane zostały iluzorycznemu ociepleniu relacji z Moskwą. Niewysłanie obserwatorów na wybory w Gruzji, aby nie drażnić Rosji, jest równie złym sygnałem dla Rosji, jak i dla potencjalnych polskich sojuszników w regionie.

Argumenty, że niektóre państwa UE (zwłaszcza Niemcy i Francja) uznają owe gesty za odejście od polskiej „rusofobii”, są trudne do obrony. Naszym obowiązkiem jest zmienić politykę UE wobec Rosji, a nie ulegać oczekiwaniom niektórych jej krajów. Zgodnie z nimi Polska winna dogadać się z Rosją. Dogadanie się z Moskwą w rzeczywistości oznacza kolejne ustępstwa przed jej imperialnymi roszczeniami.

Putin i jego otoczenie pod wpływem propagandy wyborczej PO uznali, że rząd Tuska pójdzie na ustępstwa wobec Rosji. Decyzja o wizycie w Moskwie oczekiwania te pogłębiła. Dziś, gdy okazuje się, że rząd Tuska kontynuuje strategię obronną rządu Kaczyńskiego, reakcja Moskwy jest gwałtowniejsza niż uprzednio. Pokazuje to krótkowzroczność marketingowych działań wobec Rosji.

Jedynym sukcesem w polityce wschodniej, jakim może się poszczycić rząd Tuska, jest odblokowanie eksportu na polskie mięso. Sprawa dotyczy obrotu rzędu 20 mln euro rocznie, jest więc zupełnie nieznacząca w skali kraju. Co więcej, wiąże się ona z powrotem do dwustronnych negocjacji Polska – Rosja w kwestii handlu polskimi towarami spożywczymi. Wyłączenie jej z relacji Rosja – UE, w których wcześniej czy później Moskwa zostałaby zmuszona do ustępstw, jest sukcesem Putina. Ze strony Polski jest poświęceniem długofalowego interesu na rzecz politycznego marketingu.Być może odstąpienie Polski od blokady przyjęcia Rosji do OECD było posunięciem właściwym. Z pewnością jednak nie wtedy, gdy ową strategiczną decyzję przesądził interes grupy polskich producentów mięsa związanych z PSL. Albowiem istotnym, choć słabo widocznym graczem w relacjach polsko-rosyjskich jest lobby producentów rolnych eksportujących swoje produkty na Wschód, w których partykularnym interesie jest naprawienie dowolnym kosztem relacji między Polską a Rosją i Białorusią. Producenci owi wyrastający z ZSL mają dziś wielkie wpływy w jego obecnym wcieleniu politycznym, jakim jest PSL. A PO idzie na duże ustępstwa wobec PSL, aby uzyskać wizerunek koalicyjnej harmonii. Fatalnie byłoby, gdyby interes związanej z PSL grupki producentów zasadniczo wpływać miał na polską rację stanu.

Z historii powinniśmy się nauczyć, że niepodległość nie jest dana nam raz na zawsze. Dobra koniunktura międzynarodowa, jaką cieszymy się dziś, powinna zostać wykorzystana przez Polaków dla utrwalenia swojej suwerenności, a więc maksymalnego ograniczenia imperialnych apetytów Rosji. Trwale możemy zrobić to w sojuszu z Ukrainą, republikami bałtyckimi i krajami Kaukazu.

Nasza pozycja w NATO i UE daje nam szansę na prowadzenie tego typu polityki. Zaniechanie jej dla doraźnych interesów partyjnych czy drobnych geszeftów byłoby więcej niż błędem.

Rzadko która sprawa w polityce międzynarodowej jawi się tak jednoznacznie jak relacje polsko-rosyjskie. Przede wszystkim jednoznaczny jest rozkład racji. Odpowiedzialność za zły stan stosunków polsko-rosyjskich ponosi wyłącznie Moskwa. Szanse na ich naprawę ze strony polskiej są żadne. To znaczy, można by to robić, ale wyłącznie kosztem polskich interesów i naszej racji stanu, a w sumie kosztem naszej suwerenności. Gdyż to polska suwerenność jest solą w oku Putina i jego otoczenia.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?