Jesteśmy skazani na bezsilność

Przesadne i niesprawiedliwe oskarżenia Polaków o antysemityzm w końcu przyniosły skutek. Padły słowa, na które czekano miesiącami: „Żydzi nas atakują, brońmy się” – pisze Rafał A. Ziemkiewicz

Publikacja: 20.02.2008 03:49

Jesteśmy skazani na bezsilność

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Czytając głosy europejskiej prasy o „Katyniu”, trudno nie zwrócić uwagi, jak uporczywie powtarza się w nich myśl: to dobrze, że Andrzej Wajda, pokazując mord dokonany przez NKWD, nie oskarża Rosjan. Obowiązkowa okazuje się w światowej recepcji pochwała (nie twierdzę, że słuszna, ale powszechna) reżysera za to, że ustrzegł się narodowego zacietrzewienia, że oskarża szeroko rozumiane, uniwersalne zło, a nie naród.

Zbrodnia katyńska, jak wiadomo, dokonana została i przez wiele dziesięcioleci była ukrywana przez organa państwowe byłego Związku Sowieckiego, którego współczesna Rosja jest prawną kontynuacją. Dokonano jej na bezpośredni rozkaz dyktatora otaczanego obecnie w Rosji kultem, zarówno oficjalnym, jak i w znacznym stopniu spontanicznym.

[wyimek]Radio Maryja i „Gazeta Wyborcza” nie odpuściły okazji do zaostrzenia ideologicznej wojny, a efektem jest pobudzenie antypolonizmu na Zachodzie [/wyimek]

Mimo to niemal wszystkim wypowiadającym się autorytetom, tak zagranicznym, jak i, w ślad za nimi, krajowym, wydaje się oczywiste, że gdyby Wajda przypisywał odpowiedzialność za tę zbrodnię komukolwiek poza wąskim kręgiem jej bezpośrednich wykonawców, byłoby to coś w najwyższym stopniu niesmacznego i nagannego.

[srodtytul]Pamflet przyjęty spokojnie[/srodtytul]

Zupełnie inaczej sprawa się ma, gdy publicysta Jan Tomasz Gross popełnia książkę, co do której nawet jej najbardziej zagorzali zwolennicy przyznają, że nie odkrywa żadnych nieznanych dotąd faktów (czyli nie ma żadnego znaczenia jako praca historyczna), a jedyna jej „wartość” polega na pasji, z jaką ów pamflet, czy też wręcz paszkwil, stawia kwestię nierozliczonej odpowiedzialności Polaków jako narodu właśnie, polskiej tradycji, polskiej religijności etc. za dokonywane w czasach powojennego zdziczenia i chaosu akty przemocy o charakterze bandyckim. Po raz kolejny okazuje się więc, że „polityczna poprawność” zna zupełnie różne moralne miary, i trzeba bardzo pilnie śledzić zarządzenia medialnych „autorytetów”, by wiedzieć, którą do danej sprawy wypada stosować.

Agresywna, niedopuszczająca jakiejkolwiek dyskusji postawa, jaką zaprezentował Gross w licznych wystąpieniach, w połączeniu z jego oczywistą nierzetelnością i skłonnością do naciągania argumentów pod założoną tezę sprawiły, że mimo ogromnych starań nie udało się powtórzenie sukcesu propagandowej operacji związanej z poprzednią książką Grossa pt. „Sąsiedzi”.

Tym razem pamflet przyjęty został spokojnie, ze świadomością jego rzeczywistej wartości – większość Polaków za swój uznała raczej pogląd kard. Stanisława Dziwisza niż autorów „Gazety Wyborczej” i szybko o sprawie zapomniała. Od dawna już (od z górą miesiąca) tylko ta ostatnia poświęca regularnie po kilka kolumn „dyskusji” nad książką – dyskusji, która zamiast cokolwiek przewartościowywać, dokumentuje tylko kompletne intelektualne wyjałowienie wpływowego niegdyś środowiska; doprawdy aż trudno uwierzyć, ile jeszcze razy można z zadęciem powtórzyć tych kilka pseudoszlachetnych i wątpliwej wartości frazesów, które obracane są przy podobnych okazjach od czasów eseju Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto” opublikowanego w roku 1987.

[srodtytul]Blisko pogromu[/srodtytul]

W końcu jednak – trudno się dziwić – jawnie przesadne i niesprawiedliwe oskarżenia, historyczne manipulacje i obelgi nie mogą nie przynieść skutku. Ogromny wiec Radia Maryja, przeniesiony w ostatniej chwili do krakowskiej świątyni, nadał nowy impuls zamierającej z wolna kampanii. Wreszcie padły słowa, na które czekano miesiącami: „Żydzi nas atakują, brońmy się”. To nic, że słowa te „Wyborcza” musiała zgrabnie wyjąć z kontekstu, a całe spotkanie opisać w typowy dla siebie, zmanipulowany sposób – grunt, że wreszcie się udało.

News o masowych antysemickich wystąpieniach w Polsce obiegł świat – w jakiej postaci, przykładem służy korespondencja Avili Lori z izraelskiego „Haareca”. Już sam skandaliczny tytuł „To jeszcze nie pogrom, ale było blisko” – ustawia sprawę w sposób obowiązkowy w zachodnich mediach; a dalej mamy oczywiście antysemicki tłum, niefortunne pół zdania Bogusława Wolniewicza jako potwierdzenie wszelkich oskarżeń, oraz Adama Michnika i Władysława Bartoszewskiego jako odosobnione przykłady szlachetnych Polaków przeciwstawiających się narastającemu antysemickiemu szaleństwu.Nawet się nie dziwię działaczom Żydowskiej Ligi Przeciwko Zniesławieniu, że znając sprawę z tego rodzaju relacji, zareagowali natychmiastowym alarmowaniem światowych mediów.

[srodtytul]Święta wojna fanatyzmów[/srodtytul]

Teraz działa już logika, którą znamy od lat. Radio Maryja zapowiada kolejne wiece Nowaka, „Wyborcza” organizuje propagandowy nacisk na Kościół, aby wiece te uniemożliwiał – co oczywiście skutkuje w taki sposób, że przeniesione do ciasnych salek odbywają się one w jeszcze wścieklejszej atmosferze, dostarczając reporterom „Wyborczej” odpowiedniego materiału do kolejnych podgrzewających atmosferę publikacji zaspokajających światowy popyt na kolejne enuncjacje o „odwiecznym polskim antysemityzmie”.

Niestety, jesteśmy wobec tego wszystkiego bezsilni. Radio Maryja i „Gazeta Wyborcza” są sobie nawzajem niezbędne do mobilizowania swych zwolenników i jest oczywiste, że nie odpuszczą okazji do każdego zaostrzenia sporu; polski zdrowy rozsądek długo jeszcze będzie musiał cierpieć otoczenie przez ich rozhisteryzowane zastępy. Można by na tę swoistą wojnę szalikowców wzruszyć ramionami, gdyby nie fakt, że ta wojna nie odbywa się na krajowej arenie, albowiem bronią używaną w niej rutynowo stało się wzywanie w sukurs przeciwko rzekomemu polskiemu antysemityzmowi zachodniej opinii publicznej.

Możemy tylko zgrzytać bezsilnie zębami, widząc, jak zamiar pobudzenia kolejnej fali antypolonizmu na Zachodzie przynosi powodzenie, i czekając kolejnych podłości o „polskich obozach koncentracyjnych”. Tam, gdzie fanatyzmy toczą swą świętą wojnę, tam, niestety, nic innego już się nie liczy.

Czytając głosy europejskiej prasy o „Katyniu”, trudno nie zwrócić uwagi, jak uporczywie powtarza się w nich myśl: to dobrze, że Andrzej Wajda, pokazując mord dokonany przez NKWD, nie oskarża Rosjan. Obowiązkowa okazuje się w światowej recepcji pochwała (nie twierdzę, że słuszna, ale powszechna) reżysera za to, że ustrzegł się narodowego zacietrzewienia, że oskarża szeroko rozumiane, uniwersalne zło, a nie naród.

Zbrodnia katyńska, jak wiadomo, dokonana została i przez wiele dziesięcioleci była ukrywana przez organa państwowe byłego Związku Sowieckiego, którego współczesna Rosja jest prawną kontynuacją. Dokonano jej na bezpośredni rozkaz dyktatora otaczanego obecnie w Rosji kultem, zarówno oficjalnym, jak i w znacznym stopniu spontanicznym.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?