Trwająca od kilku lat rywalizacja między PO i PiS skutecznie zatruła życie polityczne. Nie ma mowy niemal o dyskusji merytorycznej, o jakiejkolwiek debacie, w której liczyłaby się prawda lub chodziło o rozwiązania realnych problemów najkorzystniejszych z punktu widzenia dobra publicznego.
Wydarzenia rozgrywają się w swoistym matriksie, gdzie liczy się wyłącznie to, co może służyć walce i dołożeniu przeciwnikowi. To, że rywal może mieć dobre pomysły, w ogóle nie jest brane pod uwagę. A jeśli już jest (Platformie zdarzyło się przyjąć kilka rozwiązań zaproponowanych przez PiS) – to musi być mocno ukryte. Lub – jak zdarzyło się to z podjęciem przez PO, a podnoszonej przez PiS (cicho i niemrawo zresztą) idei odebrania przywilejów byłym pracownikom aparatu represji PRL – natychmiast zdezawuowane. Gdy PO zapowiedziała na wrzesień własny projekt dezubekizacji, Joachim Brudziński, sekretarz generalny PiS, bez refleksji oznajmił, że to tylko „zasłona dymna”.
Nie ma też mowy, by w pracach nad ustawami w Sejmie opozycja miała zbyt wiele do dodania w projektach forsowanych przez koalicję. Najlepszy przykład to podkomisja zdrowia pracująca nad projektem komercjalizacji szpitali – posłom wolno było (decyzją koalicji) zgłosić wyłącznie po jednym wniosku, po protestach rozszerzono tę liczbę do... dwóch. Polityka staje się – nie od dziś wprawdzie, ale obecnie przybiera to karykaturalne rozmiary – machiną do zdobywania poparcia w sondażach i ślepej rywalizacji między dwiema głównymi partiami.
Ta emocjonalna, niemerytoryczna polaryzacja sceny politycznej zagarnia nie tylko polityków, ale też media i elity. W przestrzeni publicznej, której ton nadają kanały informacyjne i wydania telewizyjnych dzienników, nie da się spokojnie porozmawiać o sprawach istotnych: o przeszłości i kłopotach z traktowaniem dokumentów przez byłego prezydenta, ale także o tym, dlaczego rządzący z poprzedniego i aktualnego obozu opowiadają się za lokowaniem elementów tarczy antyrakietowej w Polsce. Zarówno prezydent ze swoim otoczeniem, jak i PiS, są zupełnie bezradne wobec narzucania przez machinę propagandową Platformy tematów i sposobu ich interpretacji. Z zastanawiającą nieporadnością dają też swoimi wypowiedziami pożywkę owej machinie.
Z sondażu SMG/KRC dla programu „Forum” w TVP Info wynika, że 58 proc. Polaków jest tarczy przeciwnych. Nie ma jednak szansy na to, by elity polityczne wpłynęły na zmianę ich opinii, bo te zajmują się wyłącznie tym, czy ewentualne lokowanie tarczy w Polsce jest sukcesem PiS czy PO. Dzięki większej skuteczności marketingowej PO i sprzyjających jej mediów Polacy dobitniej słyszą, że PiS chciał do tarczy „dopłacić”, jak mówi minister Sławomir Nowak, a dopiero obecny rząd twardo rozmawia. To, że z USA negocjował w obu rządach ten sam minister Witold Waszczykowski i że owe rozmowy „na kolanach” – jak sugerują politycy PO – musiałby w takim razie prowadzić także minister obrony w rządzie PiS Radosław Sikorski, umyka uwadze. Ma umknąć – z punktu widzenia strategii komunikacyjnej Platformy – także i rola prezydenta. Stąd podróż szefowej Kancelarii Prezydenta Anny Fotygi wywołała tak niewybredną i ostrą reakcję rządowych speców od marketingu oraz polityków PO.