Szok z Dworca ZOO

Wychudzona, androgeniczna twarz i oczy osoby pozbawionej złudzeń – na zdjęciach w zachodnioniemieckich gazetach przedstawiano ją początkowo jako Christiane F.

Aktualizacja: 19.08.2008 07:43 Publikacja: 19.08.2008 04:12

Szok z Dworca ZOO

Foto: PAP/DPA

To ona była główną bohaterką wieloodcinkowego reportażu „My, dzieci z dworca ZOO”, który 30 lat temu pojawił się na łamach tygodnika „Stern”, a potem – już jako książka wstrząsnął opinią publiczną RFN. Christiane opowiadała reporterom „Sterna” o tym, czego mieszkańcy Berlina Zachodniego nie zauważali, bo zauważać nie chcieli. Główny dworzec wolnej części Berlina był polem łowieckim dilerów, którzy bez skrupułów wykorzystywali uzależnienie zagubionych nastolatków. Na podstawie książki nakręcono w 1981 roku film w reżyserii Uli Edela epatujący scenami z kolejnych kręgów narkotycznego piekła.

Christiane Vera Felscherinow, bo tak naprawdę nazywała się bohaterka książki, urodziła się w 1962 roku w Hamburgu. Jej ojciec był alkoholikiem. Gdy miała sześć lat, wraz z rodziną trafiła do Berlina Zachodniego, na ponure blokowisko Gropiusstadt. Tam uciekającą od domowych konfliktów dziewczynę ukształtowała ulica.

Drogę na dno zaczęła w wieku 12 lat, kiedy po raz pierwszy paliła haszysz. Rok później wstrzykiwała już sobie heroinę. Narkotyki szybko doprowadziły małoletnią Christiane do prostytucji. Szukała klientów pod cieszącą się złą sławą berlińską dyskoteką Sound i na tytułowym Dworcu ZOO. W końcu trafiła na reporterów „Sterna”.

W książce „My, dzieci z dworca ZOO” każdy znajdował to, czego oczekiwał. Lewicowcy wskazywali na degenerację burżuazyjnego społeczeństwa i patriarchalnej rodziny. Konserwatyści celnie wskazywali z kolei, że losy wykolejonej dziewczynki to czkawka po epoce dzieci kwiatów – kiedy moda na narkotyki i rewolucja seksualna utorowały drogę do uzależnień i prostytucji małolatów.

Także magazyny młodzieżowe, przedstawiając losy Christiane, ostrzegały przed konsekwencjami flirtu z narkotykami.

Sama Christiane na krótko została przechwycona przez show-biznes. Wystąpiła w dwóch filmach fabularnych, nagrała parę piosenek, m.in. „Der Tod holt mich ein”, czyli „Śmierć mnie dogania”.

Książka, której była bohaterką – jak każdy drastyczny reportaż interwencyjny – zmusiła Senat Berlina Zachodniego do podjęcia walki z narkomanią. Dworzec Zoo oczyszczono z dilerów. Przenieśli się w inne mroczne berlińskie zakamarki.

Dziś Christiane – z okazji 30. rocznicy wydania książki – przeżywa najazd reporterów. Mieszka dość skromnie w berlińskiej dzielnicy Neukölln i wychowuje syna Jana-Niklasa. Niedawno Jugendamt (niemiecki urząd ds. dzieci i młodzieży) podjął działania na rzecz odebrania jej praw wychowawczych. Christiane zapewnia, że porzuciła narkotyki. Jednak opieka społeczna wciąż ma wątpliwości.

To ona była główną bohaterką wieloodcinkowego reportażu „My, dzieci z dworca ZOO”, który 30 lat temu pojawił się na łamach tygodnika „Stern”, a potem – już jako książka wstrząsnął opinią publiczną RFN. Christiane opowiadała reporterom „Sterna” o tym, czego mieszkańcy Berlina Zachodniego nie zauważali, bo zauważać nie chcieli. Główny dworzec wolnej części Berlina był polem łowieckim dilerów, którzy bez skrupułów wykorzystywali uzależnienie zagubionych nastolatków. Na podstawie książki nakręcono w 1981 roku film w reżyserii Uli Edela epatujący scenami z kolejnych kręgów narkotycznego piekła.

Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Jak Rosjanie nauczyli Ukraińców atakować rosyjskie lotniska?
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Rafał Trzaskowski zapracował sobie na brak zaufania wyborców
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Polacy nie chcą fejk prawicy, skoro mogą mieć oryginał
Opinie polityczno - społeczne
Daria Chibner: Zandberg jak Maryla Rodowicz polityki. Czy dojrzeje jak Mentzen?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Młodość zdmuchnie duopol już za dwa lata