Osobliwe pomysły Platformy

Czy PO chce zniesienia zakazu stosowania kar cielesnych? Nie wątpię, że części naszych obywateli bardzo by się to spodobało, zwłaszcza gdyby kary takie wykonywano publicznie – pisze znany konstytucjonalista

Publikacja: 15.09.2008 04:16

Politycy Platformy Obywatelskiej wystąpili w ostatnich dniach z dwoma pomysłami, które wymagają analizy i oceny w kategoriach prawnych. Pierwszym jest sugestia, aby osoby dopuszczające się czynów pedofilskich poddawać chemicznej kastracji, drugim, by kobiety w ciąży umieszczać obowiązkowo w urzędowym rejestrze po to między innymi, żeby można było ustalić, czy ostatecznie urodziły dziecko, a jeśli nie, to czy powodem było poddanie się przez nie nielegalnej aborcji.

Prawną ocenę pierwszej z tych propozycji poprzedzić by należało ustaleniem, czy kastracja miałaby być zabiegiem leczniczym, czy represyjnym. Ze słów premiera Donalda Tuska, który – według doniesień prasowych – powiedział, że pedofile nie są w istocie ludźmi i nie zasługują na ludzkie potraktowanie, wynikałoby, że chodzi o ich ukaranie i to jak najdotkliwsze, a nie o działanie terapeutyczne podjęte z nadzieją skutecznego wyleczenia.

Liczę, że premier słowa swe wypowiedział pod wpływem uzasadnionych skądinąd emocji, bo nieludzkie traktowanie kogokolwiek odczłowiecza raczej tego, kto stosuje wobec innych nieludzkie metody postępowania, niż tego, wobec kogo są one stosowane.

Jednakże o wiele ważniejsze dla sprawy jest ustalenie, jakie skutki w stosunku do fizycznych i psychicznych funkcji organizmu wywołuje lub wywołać może kastracja chemiczna stosowana jako – podkreślam – środek karny.

Czy jest zabiegiem, którego przeprowadzenie wpływa nie tylko tonizująco na przestępcze zachowania seksualne osób, czy także na inne ich czynności somatyczne i psychiczne? Czy wpływ ten może okazać się szkodliwy z punktu widzenia prawidłowego działania organizmu w dziedzinach odległych od zachowań, które miały zostać wyeliminowane? Czy zastosowanie środków chemicznych przynosi w każdej z tych dziedzin efekty nieodwracalne, czy jedynie przejściowe, a więc takie, które po jakimś czasie ustąpią, pozostawiając ślad w postaci eliminacji u danych osób skłonności o charakterze pedofilskim?

Na te pytania odpowiedź powinni dać specjaliści z dziedziny medycyny i farmakologii. Dopiero po nich głos mogą zabrać prawnicy.

Gdyby jednak okazało się, że skutki zastosowania środków chemicznych wykraczają poza sferę zachowań, które miały zostać wyeliminowane, a zwłaszcza gdyby były trwałe i szkodliwe dla innych niż zwalczane funkcji somatycznych i psychicznych danej osoby, w ostrym świetle pojawiłby się problem prawnej dopuszczalności takiego działania.Konstytucja RP bowiem w art. 40 zakazuje poddawania ludzi torturom oraz okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu i, co rzecz czyni tu jasną – zabrania stosowania kar cielesnych. Użycie środków chemicznych dla osiągnięcia zamierzonych skutków represyjnych mieściłoby się granicach pojęcia „kara cielesna”. Karę tego rodzaju wyobrażamy sobie często jako obcięcie ręki, napiętnowanie rozpalonym żelazem, biczowanie, kastrację za pomocą skalpela itp. Ale w naszych czasach karę taką można zadać metodami mniej widowiskowymi, a kto wie czy nie bardziej skutecznymi.

Politycy PO są chyba świadomi, że ustawowe wprowadzenie kastracji chemicznej jako jednej z kar mogłoby doprowadzić do jej sprzeczności z konstytucją. Twierdzą zatem, że być może trzeba będzie zmienić konstytucję. Chciałbym wiedzieć, w jakim jej fragmencie. Czy przez skreślenie art. 40, a zwłaszcza zawartego w nim postanowienia o zakazie stosowania kar cielesnych? A co z konwencją o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, której Polska jest stroną i która zawiera podobne (art. 3) postanowienie? Czy politycy Platformy liczą, że przekonają naszych europejskich partnerów do jej zmiany w tej właśnie części?Gdyby jednak miało do tego dojść, ustawowe wprowadzanie kary kastracji środkami chemicznymi stałoby się dopuszczalne, ale dopuszczalne byłoby również stosowanie innych podobnych kar. Nie wątpię, że części naszych obywateli bardzo by się to spodobało, zwłaszcza gdyby kary takie wykonywano publicznie. Ale czy tego właśnie Platforma Obywatelska chce naprawdę?

Prasa doniosła, że Ministerstwo Zdrowia kierowane przez polityka PO – Ewę Kopacz – nosi się z zamiarem obowiązkowego rejestrowania wszystkich ciężarnych kobiet w chwili ich pierwszego kontaktu ze służbą zdrowia, a nawet ich wyszukiwania przez położne i pielęgniarki. Gdyby chodziło jedynie o to, aby zapewnić takim osobom i ich potomstwu należytą opiekę medyczną, projektowi trzeba by tylko przyklasnąć. Ale chodzi też o coś innego - o to, aby utrudnić przeprowadzanie niedopuszczonych prawem aborcji.

Można sobie wyobrazić, że jeśli kobieta ujęta w urzędowym rejestrze nie wykaże się po upływie dziewięciu miesięcy urodzeniem dziecka, rozpocznie się postępowanie mające na celu wyjaśnienie, co się stało z jej ciążą. Kobiety w Polsce nie są karane za dopuszczenie się zakazanej prawem aborcji, chodziłoby zatem o zdobycie (policyjnie, sądowo?) od nich informacji, kto aborcję taką przeprowadził.

Jeśli projekt ten zostałby zrealizowany (w postaci wprowadzenia stosownych przepisów), osiągnęlibyśmy jeden skutek pewny i dwa wielce prawdopodobne. Pierwszym byłoby upokorzenie tysięcy kobiet, które, przypuszczam, nie chcą, aby ich ciało było traktowane jako urzędowe miejsce przechowywania przyszłych obywateli. Kobieta miałaby się stać w ten sposób opatrzonym statystycznym numerem upaństwowionym inkubatorem nienarodzonych.

Skutkiem wielce prawdopodobnym byłoby unikanie, w obawie o prawne tego następstwa, przez wiele kobiet w ciąży kontaktów z lekarzami. Na dobre im samym i ich przyszłym dzieciom to by z pewnością nie wyszło. Jeśli ministerialni urzędnicy myślą, że przez wprowadzenie takich przepisów ograniczą podziemie aborcyjne, grubo się mylą. Przecież kobieta, która chce usunąć ciążę, a wie, że gdy się zjawi u legalnego ginekologa, zostanie zarejestrowana i poddana kontroli, pójdzie raczej do podziemnego aborcjonisty, bo tu nic jej nie będzie groziło.

Ciąża nie zostanie ujęta w rejestry, tylko bez problemu usunięta. A gdy kobieta ma dostateczne środki, wyjedzie za granicę i zrobi to, co zamierzała. Jeśli chce się zwalczać proceder nielegalnego przerywania ciąży, należy poważnie wziąć się za gabinety, które niemal w każdej gazecie oferują bez skrępowania swoje usługi, a nie za panie, które z usług tych korzystają, a nawet takie, które czynić tego nie mają zamiaru i niecierpliwie wyczekują upragnionego potomstwa.

Już po napisaniu tego artykułu przeczytałem w „Gazecie Wyborczej” (z 13 – 14.09. 2008 r.), że Ministerstwo Zdrowia wycofuje się z zamiaru obligatoryjnego rejestrowania kobiet w ciąży. W opublikowanym tam wywiadzie Ewa Kopacz zapewnia, że jej resort nigdy nie miał takich zamiarów. Co do mnie, bardziej wierzę w rezygnację z nich przez ministerstwo niż w dementi pani minister.

Jakkolwiek miało być, stało się dobrze. Koncept ten był bowiem dostatecznie absurdalny, aby sensowne było nadal się przy nim upierać. Nie jestem jednak przekonany, że obecna wolta oznacza trwałe jego porzucenie. Są w Polsce wpływowe środowiska, którym zapewne bardzo się on spodobał i nie byłoby dziwne, gdyby powrócił podniesiony przez kolejną grupę polityków ideologów.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem „Rzeczpospolitej”

Politycy Platformy Obywatelskiej wystąpili w ostatnich dniach z dwoma pomysłami, które wymagają analizy i oceny w kategoriach prawnych. Pierwszym jest sugestia, aby osoby dopuszczające się czynów pedofilskich poddawać chemicznej kastracji, drugim, by kobiety w ciąży umieszczać obowiązkowo w urzędowym rejestrze po to między innymi, żeby można było ustalić, czy ostatecznie urodziły dziecko, a jeśli nie, to czy powodem było poddanie się przez nie nielegalnej aborcji.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?