Elita, która nie jest elitą

Elita intelektualna nie ma monopolu na prawdę i rację. Intelektualiści nie są po to, aby ogłaszać prawdy objawione. Są raczej jak drożdże wywołujące ferment – pisze Maciej Rybiński

Aktualizacja: 07.12.2008 20:59 Publikacja: 07.12.2008 20:57

Maciej Rybiński

Maciej Rybiński

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Przedstawienie na scenie politycznej, jakiego jesteśmy od kilku tygodni świadkami, to czysta amatorszczyzna. Autor anonimowy, reżyser w bufecie. Kasa pusta. I ani jednej głębszej recenzji. Ani jednego recenzenta, którego warto posłuchać.

[srodtytul]Z nominacji[/srodtytul]

W III Rzeczypospolitej elita ducha, zbiorowość intelektualistów posiadających wpływ na społeczeństwo, przestała istnieć publicznie. Jest ignorowana przez elitę polityczną, co najwyżej najwybitniejsze jednostki służą przy odświętnych okazjach do garnirowania szukających popularności polityków. Zastąpiła ją pseudoelita z nominacji, którą można stracić, wykazując zbyt zuchwałą niezależność. Elity władzy stały się samowystarczalne, elitom intelektualnym nie odpowiadają obowiązki dworskie.

[wyimek]Milczenie ludzi fachowych i wrażliwych pozwala elicie politycznej, wspieranej przez intelektualne lokajstwo, licytować się na płaską i głupią demagogię[/wyimek]

Istnienie elity, w tym wypadku politycznej, zakłada niejako automatycznie obecność nie-elity, masy, która nawet w ustroju demokratycznym pełni negatywną funkcję: mianowicie zawęża możliwości działania elity. Ale nieelita polityczna nie jest amorficzną masą, jest społecznością konstytuującą się z wielu innych elit i subelit.

Tak jest w świecie. W polskiej świadomości społecznej inne elity, poza polityczną, nie istnieją. Elita urodzenia została zlikwidowana w PRL ostatecznie. Elitę intelektualną zepchnięto na margines. Elita gospodarcza jeszcze nie powstała, podobnie jak elita pieniądza, a nad zaczątkami obu ciąży odium podejrzenia o machinacje kryminalne. Powszechnie akceptowanej elity moralnej nie ma, ponieważ nie ma powszechnie akceptowanej moralności publicznej jako porządku spontanicznego. Nie ma u nas nawet elity urzędniczej, ponieważ karuzela stanowisk kręci się zbyt szybko, aby pozwolić na ukształtowanie się jakiejkolwiek trwałej struktury.

Mamy więc tylko elitę polityczną, która także nie jest elitą, co najwyżej grupą największego wpływu politycznego. Kiedy mówi się u nas o elicie, to zawsze w sensie użytym przez twórcę pojęcia klasy politycznej Gaetano Mosciego: "We wszystkich społeczeństwach, od najprymitywniejszych u początków cywilizacji aż po najbardziej postępowe i najpotężniejsze, istnieją dwie klasy, jedna – która rządzi, i jedna – która jest rządzona. Pierwsza jest zawsze mniej liczna, sprawuje wszystkie funkcje polityczne, monopolizuje władzę i korzysta z przywilejów, podczas gdy druga klasa, liczniejsza, odbiera od pierwszej rozkazy i jest przez nią rządzona".

[srodtytul]Amatorzy i aktywiści[/srodtytul]

W Polsce klasa polityczna występuje nawet w zawężonej jeszcze wersji jako power elite (elita władzy) Charlesa Wrighta Millsa czy ruling class (klasa rządząca) Vilfredo Pareto. Należą do niej niewątpliwie – i w pierwszym rzędzie – posłowie, wśród których większość stanowią tak zwani posłowie zawodowi.

Do socjologii pojęcie polityka zawodowego wprowadził Max Weber, rozróżniając polityków na takich, którzy żyją dla uprawiania polityki, i takich, którzy żyją z polityki. Weber sformułował to tak: "Z polityki żyje ten, kto stara się uczynić z niej stałe źródło własnych dochodów. Dla polityki ten, który tego nie robi".

Zawodowi politycy (zawodowi posłowie) to jednak nie ci, którzy korzystają z diet, wynagrodzeń partyjnych, pensji – to ci wszyscy, którzy starają się swoje życie i swoje polityczne postępowanie kształtować tak, aby na trwałe żyć z dóbr materialnych dostępnych w sferze polityki.

Polityk zawodowy to nie to samo co polityk profesjonalny. Profesjonalizm polityczny wymaga specyficznej wiedzy, specjalizacji, znajomości procesów decyzyjnych, zdolności zawierania kompromisów. Ale nie tylko badania przeprowadzone w państwach Unii Europejskiej wykazały, że kariery profesjonalnych polityków przebiegają podobnie. Są to w większości ludzie z akademickim wykształceniem (przeważa prawo publiczne i socjologia), przechodzący wiele szczebli kariery partyjnej i publicznej, w czasie której spełniają wiele ról i zajmują wiele stanowisk, zdobywając doświadczenie.

W kierowniczych gronach polityki w Europie Zachodniej obowiązuje specyficzny esprit de corps. Niezależnie od różnic partyjnych istnieje duch wspólnoty, poczucie kolektywnej tożsamości. Obowiązują wzory zachowań i sposób mówienia, nawet stroje. Przestrzegany jest niepisany kodeks etyczny, ograniczający między innymi wewnętrzną konkurencję. W niemieckim Bundestagu istnieje nawet pozaustawowy, dobrowolnie przyjęty kodeks zachowania ze zinstytucjonalizowanymi sankcjami.

W Polsce elita polityczna – poza jednostkami, które policzyć można na palcach jednej ręki – to amatorzy. Albo gorzej jeszcze – aktywiści. Obserwacja poczynań polskich elit politycznych – to znaczy grup, które roszczą sobie pretensje do takiej przynależności – pozwala postawić pytanie, czy przypadkiem w III Rzeczypospolitej nie spełniło się wielkie marzenie Lenina o państwie, którym zdolna byłaby kierować, w wolnym od gotowania czasie, każda kucharka. Większość naszych polityków wyrosła na platonowskich filozofów – królów w formacie kieszonkowym albo po prostu drobnomieszczańskim.

Tymczasem elita polityczna nie jest – i nie może być – całkowicie autonomiczna, przynajmniej bez zniszczenia porządku demokratycznego i autodegradacji. Nie może się też konstytuować z reprezentantów grup interesu, bo prowadzi to do reprodukcji konfliktów społecznych i całkowitego zablokowania mechanizmów decyzyjnych.

[srodtytul]Jak poprzeczka[/srodtytul]

Elita władzy potrzebuje innych, akceptowanych powszechnie elit, wyposażonych w pozainstytucjonalny autorytet i wpływy, zdolnych do interwencji w obronie wartości innych niż doraźny interes polityczny.

Intelektualiści są najbardziej elitarną z elit, najbardziej wpływową i stale obecną w życiu publicznym. Ponieważ nie jest to grupa formalna, o jednakowych poglądach (nie tylko politycznych), jej rolą nie jest wymuszanie realizowania konkretnych rozwiązań, ale raczej nadzór nad elitą polityczną, sygnalizowanie zagrożeń, konsekwencji, wskazywanie kierunków rozwoju i pilnowanie przestrzegania norm moralnych w życiu publicznym.

Elita intelektualna nie ma monopolu na prawdę i rację. Intelektualiści nie są po to, aby ogłaszać prawdy objawione. Aby rozstrzygać i decydować. Są raczej jak drożdże wywołujące ferment. Jak poprzeczka wyznaczająca poziom.

U nas życie polityczne jest osobno, a elity intelektualne, jeśli w ogóle coś takiego istnieje, osobno. Spauperyzowana elita ducha milczy najczęściej, zniechęcona brutalnością i ubóstwem myślowym politycznych rozgrywek, lękając się, że zabranie głosu w którejś z ważnych spraw publicznych zakończy się przyklejeniem etykietki z politycznego segregatora.

Milczenie ludzi fachowych i wrażliwych pozwala elicie politycznej, wspieranej przez intelektualne lokajstwo, licytować się na demagogię, płaską i głupią, na niespełnialne obietnice i absurdalne wizje, przeciwko którym nie podnosi głosu nikt niezależny, niepodejrzewany o partyjne uwikłania, posiadający niekwestionowany autorytet rozumu. Rozum został uśpiony.

[i]Autor jest publicystą i felietonistą dziennika "Fakt"[/i]

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/rybinski/2008/12/07/elita-ktora-nie-jest-elita/]na blogu[/link][/ramka]

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?