Rząd Donalda Tuska po roku 2008 może się pochwalić dwoma historycznymi osiągnięciami. W podręcznikach historii zapewne się znajdzie podpisanie umowy ze Stanami Zjednoczonymi o tarczy antyrakietowej. Wprawdzie największy ciężar negocjacji spoczywał na poprzednim rządzie, ale ostateczną decyzję w tej sprawie podjął Donald Tusk i należą mu się za to słowa uznania. Zwłaszcza że przez kilka tygodni premier dawał sygnały, że do tarczy nie jest przekonany i dopiero konflikt rosyjsko-gruziński uświadomił wszystkim, że włączenie Polski do systemu obronnego USA jest ruchem nie do przecenienia. Była to najważniejsza decyzja tego rządu.Drugie osiągnięcie to utrzymanie dużego poparcia dla partii i premiera po ponad roku rządów, które bardzo niewiele przyniosły Polakom. Nie ma zapowiadanego cudu ani nawet śladu realizacji hasła „By żyło się lepiej. Wszystkim” i dziś brzmi ono bardziej jak ponury żart niż zapowiedź, którą obecna ekipa choć próbuje realizować.
Nie ma przyspieszenia prywatyzacji, wstążki autostrad nie oplatają kraju, a reformy opieki zdrowotnej, prócz zapowiedzi sprywatyzowania placówek służby zdrowia, jak nie było, tak nie ma. Nie ma mowy w tej reformie ani o zwiększeniu nakładów na służbę zdrowia ze środków publicznych, ani o wprowadzeniu rzeczywistej konkurencji na rynku świadczeń medycznych. Platforma zapomniała już o zapowiedziach likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia i zbudowaniu dla niego konkurencji choćby w postaci prywatnych kas chorych.
[srodtytul]Pod parasolem[/srodtytul]
Rządowi udało się przeprowadzić jedynie sprawę pomostówek. Ale i tu odebranie prawa do przechodzenia na wcześniejsze emerytury zostało przeprowadzone wedle niesprawiedliwego klucza – ktoś, kto zaczął pracę 1 stycznia 1999 roku, prawa te traci, jego kolega, który rozpoczął pracę choćby dzień wcześniej, nadal je posiada, mimo że wykonuje tę samą pracę. Rząd, przyjmując taką datę, postawił zapewne na to, że pozbawienie uprawnień emerytalnych ludzi obecnie młodych, bo najwyżej trzydziestokilkuletnich, którzy mniej myślą o emeryturze, przejdzie w miarę gładko. I wiele się nie pomylił – protesty związkowców przechodziły wprawdzie ulicami stolicy, ale poparciem dla gabinetu Tuska to nie wstrząsnęło.
Bo gabinet premiera Donalda Tuska osiągnął mistrzostwo w propagandzie. Umiejętnie korzysta z wciąż istniejącego parasola ochronnego mediów dla swych działań i jak króliki z kapelusza dobywa nowe sprawy, które mają odwrócić uwagę Polaków od własnych niepowodzeń czy zaniechań. „Schetynówki”, za budowę których wziął się resort spraw wewnętrznych (zamiast infrastruktury), przesłaniają niepowodzenia w budowie autostrad i drastyczne zmniejszenie liczby kilometrów, jakie mają powstać do 2012 roku.