[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/04/19/dominik-zdort-order-marii-teresy-dla-kwasniewskiego-i-millera/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Przed ośmioma laty Andrzej Lepper opowiedział z trybuny sejmowej historię o talibach, którzy mieli w Klewkach niedaleko Olsztyna hodować zarazki wąglika. Wielokrotnie wyśmiewana przez satyryków historia, jak się w końcu okazało, miała w sobie ziarno prawdy. Było jednak z nią trochę jak z informacjami Radia Erewań. Prawdziwi pozostali tylko talibowie. Tyle że nie lądowali w Klewkach, ale w niedalekich Szymanach. I nie hodowali wąglika, ale najprawdopodobniej byli więźniami CIA.
Załóżmy więc, na potrzeby dalszych rozważań, że rzeczywiście były u nas więzienia, w których trzymano terrorystów. Że przekazano w wyłączne użytkowanie amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej polską bazę wojskową na Mazurach. Że wydzielono z naszych służb specjalnych grupę oficerów wywiadu i podporządkowano ją amerykańskim dowódcom.
Ponieważ informacje na ten temat nie pochodzą wyłącznie od Andrzeja Leppera oraz niechętnych Stanom Zjednoczonym europejskich polityków, ale są w dużej części zweryfikowane przez dziennikarzy, warto być może już zacząć zastanawiać się nad odpowiedzią na zasadnicze pytanie. Czy wysocy urzędnicy, którzy zgodzili się na obecność więźniów CIA w Polsce, powinni ponieść za to konsekwencje?
[srodtytul]Postkomuniści podali rękę USA [/srodtytul]