Czytelnicy „Rzeczpospolitej” dwukrotnie mogli się zapoznać z wizją świata Aliny Całej. Koncentruje się ona na odkrywaniu przejawów dawnego i obecnego polskiego antysemityzmu. Bywa w tym skuteczna – gdy zwraca uwagę na rozpowszechnienie tego typu postaw i emocji w Polsce międzywojennej. Za dokonany przez nią pod tym kątem przegląd przedwojennej polskiej prasy możemy być wdzięczni. Lektura to szarpiąca nerwy i sumienia. Wiedza o zasięgu – i gwałtowności – antyżydowskich emocji w II RP nie jest bowiem powszechna, nawet wśród czytających i piszących elit. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy pani Cała z czasów międzywojennych przenosi się w wojenne. I wszystkie działania i zaniechania polskiego społeczeństwa oraz Polskiego Państwa Podziemnego związane z losem Żydów wrzuca do jednego worka z hańbiącym napisem „antysemityzm”.
[srodtytul]Dwa narody[/srodtytul]
„Problemem szmalcownictwa państwo podziemne zajęło się pod wpływem »Żegoty« w 1943 roku, gdy Holokaust dobiegał już niemal końca” – mówi np. Alina Cała w wywiadzie („Rz” 25.05.2009). – „Z ogłoszonych wyroków bardzo niewiele zostało wykonanych. Państwu podziemnemu można zarzucić grzech zaniechania. I to zaniechania intencjonalnie wypływającego z pobudek antysemickich. Żydów wykluczono ze wspólnoty obywatelskiej, ich los niezbyt zaprzątał głowy elit państwa podziemnego”.
Każde zdanie tego akapitu wymagałoby kilku lub kilkunastu zdań polemiki. Najważniejszy jest jednak fakt, że Cała – zarówno w wywiadzie, jak i w artykule („Rz”16.06.2009)
– kompletnie nie dostrzega niezwykle istotnego faktu, mającego podstawowe wręcz znaczenie przy ocenianiu reakcji Polaków na Holokaust.