[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2009/07/12/powrot-olechowskiego-czyli-mysmy-wszystko-zapomnieli/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Andrzej Olechowski wrócił na polityczny rynek i zaczyna od zadawania pytań. Na razie rozlicza swoją dawną partię – Platformę Obywatelską. Na łamy „Dziennika" trafił oto – jak można się domyślać odkurzony przez współpracowników Olechowskiego – list do władz PO ze stycznia 2007 roku. Trzeci tenor ogłasza w nim m.in., że postulat „szarpnięcia cuglami" budzi jego konfuzję – uważa to za tak oczywisty dowód na odejście od obywatelskich ideałów Platformy, że nawet nie chce rozwijać dalej wątku.
Oczywisty zarzut? Niekoniecznie. Każdy, kto pamięta intencje autora tych słów – Jana Rokity – pamięta też zapewne, że chodziło o skuteczniejszą kontrolę nad skorumpowanymi urzędnikami i nieskutecznym aparatem prokuratorsko-sądowniczym. Rokita mówił to w chwili, gdy świeże było jeszcze wspomnienie układu starachowickiego. Tymczasem nie minęły dwa lata, a z hasła „szarpnięcia cuglami" Olechowski robi dowód na antyobywatelskie knowania jego byłej partii.
W liście z 2007 roku Olechowski oburza się też na „propozycje lustracyjne całkowicie ignorujące godność osobistą". I znów polityk nie uznał nawet za stosowne wyjaśnić, dlaczego lustracja ma być sprzeczna z godnością. Sam, będąc niegdyś współpracownikiem służb PRL, dziś jest tak pewny siebie, że nie przychodzi mu nawet na myśl, iż krytyka lustracji może go stawiać w złym świetle.
Oczywiście Olechowski, uderzając w PO, popłynął na fali skojarzeń niechętnych ideom IV RP. Wykorzystał fakt, że Platforma wpadła we własne sidła. Niegdyś poparła gruntowne wzmocnienie państwa, a potem robiła wszystko, by zatrzeć pamięć o swoim chwilowym zapale. Co ciekawe, dziennikarze z powagą zacytowali zarzuty Olechowskiego, traktując je jako prawdę objawioną. Komentatorka „Dziennika" Zuzanna Dąbrowska uznała, że „publiczne przypomnienie tych pytań może być bolesne".