Kiedy matka nie jest tylko jedna

Tylko całkowity zakaz macierzyństwa zastępczego pozwoliłby uniknąć problemów, które są jego skutkiem – pisze publicysta

Aktualizacja: 10.08.2009 09:18 Publikacja: 10.08.2009 00:55

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Sprawa Beaty Grabowskiej, matki zastępczej, która wzięła pieniądze za urodzenie dziecka innej parze, a teraz walczy o prawo do jego wychowywania – to doskonały przykład tego, jakie są społeczne i moralne skutki procedury zapłodnienia in vitro. I niezwykle mocny dowód na to, że uregulowanie kwestii bioetycznych jest niezbędnie potrzebne. Bez niego poważnemu rozregulowaniu ulegać będą fundamenty życia społecznego.

[srodtytul]Układ rodzicielski[/srodtytul]

Podstawową kwestią jest rozumienie macierzyństwa. Konia z rzędem temu, kto wie, która kobieta jest matką tego dziecka. Polskie prawo nie pozostawia wątpliwości, że jest nim kobieta, która urodziła (w tym przypadku Beata Grabowska), ale przecież genetycznie jest to dziecko kogoś innego (ktoś jest dawcą komórki jajowej, która została zapłodniona). A do tego trzeba jeszcze dodać matkę społeczną, czyli tę, która chciała wychować.

Każda z tych kobiet – jeśli chciałaby walczyć przed sądem – ma jakieś prawa do dziecka. A sąd – i to chyba najważniejszy problem – przyznając je którejkolwiek z nich, ostatecznie będzie decydował nie tylko o losie konkretnego dziecka, ale również o tym, jak rozumiane będą macierzyństwo i rodzicielstwo w przyszłości.

Każda z decyzji sądu będzie zresztą w tej sprawie zła. Przyznanie dziecka zarówno tym, którzy wydzierżawili sobie macicę innej kobiety, jak i tej, która z jego noszenia pod sercem i urodzenia uczyniła biznes, jest bowiem w istocie zaakceptowaniem traktowania macierzyństwa jako „usługi”, którą można sobie wykupić. Sąd powinien zatem – gdyby chciał się kierować wyłącznie względami moralnymi – odebrać dziecko, tak matce zastępczej, jak i rodzicom społecznym.

Ale to wcale nie rozwiązałoby sprawy, dziecko gdzieś musi być wychowane, a wprowadzenie do i tak skomplikowanego układu rodzicielskiego jeszcze innych osób utrudniłoby w przyszłości młodemu człowiekowi (i tak trudne) odnajdywanie własnej tożsamości.

[srodtytul]Dziecko może samo wybrać?[/srodtytul]

Ludzka tożsamość, o czym zdają się zapominać zwolennicy legalizacji tego typu procederu (w Polsce Magdalena Środa, która już na portalu Wirtualnej Polski wezwała do prawnego uregulowania macierzyństwa zastępczego, by skończyć z hipokryzją i ułatwić ludziom życie), nie jest tylko kwestią wyboru, ale również pewnych biologicznych faktów.

Dziecko urodzone przez Beatę Grabowską już na starcie ma bardzo skomplikowaną sytuację – kto inny je bowiem urodził (a psychologia prenatalna jednoznacznie stwierdza, że okres płodowy – w tym relacje z matką – mają gigantyczne znaczenie dla dalszego rozwoju), kto inny dał mu geny, a jeszcze kto inny będzie wychowywał. I nie ma jednoznacznych kulturowych i moralnych reguł, które pozwalałyby poradzić sobie dziecku z całym galimatiasem, który zafundowali mu szukający wyłącznie własnego szczęścia dorośli.

Dla obyczajowej lewicy zapewne nie jest to problem, bowiem jej zwolennicy (w tym Środa) od dawna głoszą, że nie ma nic takiego jak natura ludzka (ostatnio w Radiu TOK FM filozofka etyczka głosiła nawet, że nie istnieje nawet instynkt macierzyński), a wszystko jest kwestią wyboru. Dziecko może więc sobie samo wybrać, kim chce być, i zapewne to zrobi.

Takie rzeczy można głosić, ale nie da się według nich urządzić świata, a przede wszystkim prowadzić normalnego życia i budować własnej tożsamości. Ta ostatnia opiera się bowiem mocno zarówno na genach, jak i na osobniczej historii, które powinny tworzyć jedność, a nie być rozrywane dla przyjemności niepłodnych czy zarobku surogatek.

[srodtytul]Kim jest człowiek[/srodtytul]

Ochrona fundamentu społeczeństwa, jakim jest rodzina (kształtowana przez macierzyństwo i ojcostwo, także w ich biologicznym wymiarze), ale także najlepszy interes dzieci, które mogłyby być urodzone w taki sposób, skłaniają więc do całkowitego zakazu macierzyństwa zastępczego. I akurat w tej kwestii zgadza się ze sobą większość polskich polityków – nawet lewicowy projekt ustawy o in vitro przewiduje kary dla wszystkich uczestników procederu „dzierżawienia brzucha”.

Ale ten jeden zakaz nie wystarczy. Dokładnie te same argumenty o uprzedmiotowieniu dziecka (uczynieniu z niego towaru), wyjęciu rodzicielstwa z kontekstu miłości mężczyzny i kobiety i wreszcie burzeniu jedności biologiczno-społecznej tożsamości dzieci odnieść można także do wszystkich (choć w różnym stopniu) procedur sztucznego zapłodnienia.

Zapłodnienie heterogeniczne (czyli z udziałem materiału genetycznego niepochodzącego od małżonków) także wymaga czysto umownego definiowania, kto jest, a kto nie jest rodzicem i utrudnia określenie własnej tożsamości dziecku będącemu jego efektem. Prawna zgoda na zapłodnienie homogeniczne, choć nie rodzi akurat takich problemów, oznacza przyznanie parom prawa do posiadania dziecka bez względu na koszty (w tym wypadku nadliczbowe zarodki, z którymi nie wiadomo, co zrobić).

A od tego już tylko krok (prawda, że ogromny) do uznania, że gdy ktoś nie może donosić ciąży, to powinien móc – dla realizacji uprawnienia do posiadania dziecka – skorzystać z „humanitarnej usługi” (jak nazywa macierzyństwo zastępcze prof. Środa).

Jedyną drogą do uniknięcia wszystkich tych problemów (co wcale nie oznacza, że prostą do osiągnięcia) jest więc całkowity zakaz (i jego egzekwowanie) procedury in vitro, jaki proponuje projekt Bolesława Piechy. A absolutnym minimum prawnym, które gwarantowałoby ochronę społeczeństwa, rodziny, ale i dobra dziecka jest ustawa bioetyczna Jarosława Gowina. Każde inne rozwiązania otwierają puszkę Pandory z kolejnymi tego rodzaju procesami i koniecznością definiowania już nie tylko, kto jest matką, a kto ojcem, ale nawet kim jest człowiek.

[i]Autor jest doktorem filozofii, publicystą, tłumaczem. Do księgarni trafiła właśnie jego książka „Nowa kultura życia. Apologia bioetyki katolickiej”[/i]

Sprawa Beaty Grabowskiej, matki zastępczej, która wzięła pieniądze za urodzenie dziecka innej parze, a teraz walczy o prawo do jego wychowywania – to doskonały przykład tego, jakie są społeczne i moralne skutki procedury zapłodnienia in vitro. I niezwykle mocny dowód na to, że uregulowanie kwestii bioetycznych jest niezbędnie potrzebne. Bez niego poważnemu rozregulowaniu ulegać będą fundamenty życia społecznego.

[srodtytul]Układ rodzicielski[/srodtytul]

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?