Lista obecności na Westerplatte

Pech chce, że silny nurt antyheroiczny, który czasem nawet neguje sens tworzenia polskiej polityki historycznej, pojawił się u nas w momencie, gdy własną wizję historii intensywnie lansują Rosjanie i Niemcy – pisze publicysta „Rz”

Aktualizacja: 01.09.2009 07:16 Publikacja: 31.08.2009 01:42

Lista obecności na Westerplatte

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Wykaz gości, którzy wezmą udział w uroczystościach na Westerplatte, to doskonały przewodnik po tym, jaki stosunek mają różne państwa do Polski. To również przegląd stanowisk wobec mitu II wojny światowej, a także test jakości polityki historycznej. Bo ostatni miesiąc po raz kolejny pokazał nam, że kwestie historyczne w stosunkach dyplomatycznych bywają okazją do zdobywania politycznych punktów, ale też są czasem przyczyną dotkliwych porażek. Warto więc nieustannie powtarzać pytanie: jak to możliwe, że choć Polska ma tak atrakcyjną historię, to z takim trudem przychodzi jej tworzenie własnej wyrazistej polityki historycznej? To paradoks, który będzie zadziwiał przyszłe pokolenia.

1 września 2009 roku na Westerplatte dojdzie do niebywałej sytuacji, gdy Polaków martwić będzie zarówno nieobecność jakiegokolwiek znaczącego przedstawiciela administracji USA, jak i okoliczności przybycia premiera Rosji Władimira Putina.

[srodtytul]USA: rocznica europejskiej rzezi[/srodtytul]

Brak Baracka Obamy, Joe Bidena czy Hillary Clinton godzi w naszą miłość własną – jest bowiem ostatecznym potwierdzeniem końca specjalnych relacji amerykańsko-polskich. Od czasów Ronalda Reagana republikanie zawsze pamiętali o polskich rocznicach, bo Polacy byli istotnym atutem w politycznej rozgrywce USA z ZSRR. A potem istotnym sojusznikiem Ameryki w naszej części Europy.

W latach 80. prezydent Ronald Reagan pamiętał, aby okrągłe rocznice powstania warszawskiego uczcić specjalnymi orędziami. Administracja Obamy – odcinając się od polityki George’a W. Busha – postanowiła odpuścić sobie wschodnią Europę. Tym bardziej że dla Ameryki ostatnia wojna to głównie zbrodnie Holokaustu. Liberalna lewica woli się skupić na zagładzie Żydów, czyli współczuciu dla cywilnych ofiar wojny, a zajmowanie się historią starć zbrojnych uważa za „militarystyczną narrację białych mężczyzn”. Polskich komentatorów szokuje, że Hillary Clinton nie przyjeżdża do Polski, a poświęca 11 dni na wojaże po Afryce. Tymczasem nic w tym dziwnego. Dla amerykańskich liberałów taki wybór to dowód troski o najuboższych i wyraz solidarności czarnoskórego prezydenta z czarnym kontynentem. Czyż nie jest to szlachetniejsze od uczczenia rocznicy europejskiej rzezi?

[srodtytul]Francja i Anglia: bez ambicji na Wschodzie[/srodtytul]

Zawiedzeni jesteśmy także nieobecnością prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego i premiera Wielkiej Brytanii Gordona Browna. Nie zauważyliśmy, kiedy Francuzi i Brytyjczycy przestali się chlubić swoim zaangażowaniem w II wojnę światową. Francja, kiedyś dumna z epopei gen. Charlesa de Gaulle’a, dziś jest raczej przygnieciona pamięcią o państwie Vichy oraz oskarżeniami francuskich urzędników i policjantów o współudział w Holokauście. Anglicy także od lat dość niemrawo obchodzą nawet tak znaczące dla nich rocznice, jak bitwa o Anglię czy zwycięstwa 1945 roku.

Być może szefowie tych państw pojawiliby się na Westerplatte, gdyby Paryż lub Londyn miały jakieś polityczne ambicje w naszej części Europy. Tak jednak nie jest. Francja Sarkozy’ego – mimo jego wschodnioeuropejskich korzeni – tej części świata ani nie rozumie, ani specjalnie nie lubi. Gospodarz Pałacu Elizejskiego woli w Brukseli snuć plany stowarzyszenia z Unią państw śródziemnomorskich i pomagać krajom frankofońskim. Jeszcze mniej ambicji kreowania wspólnej europejskiej pamięci ma Wielka Brytania.

[srodtytul]Izrael: tylko Holokaust[/srodtytul]

Zupełnie innym przypadkiem jest Izrael, którego premier Beniamin Netanjahu wciąż jest oczekiwany na Westerplatte. W izraelskiej polityce historycznej – niezwykle świadomej i aktywnie wspieranej przez dyplomację – główne miejsce zajmuje pamięć Holokaustu. Militarna historia ostatniej wojny dawno przestała już być inspiracją dla Żydów. Owszem – kiedyś tak było, a wtedy dyplomaci izraelscy przypominali choćby o walce żydowskich oddziałów wojskowych u boku Anglików. Teraz z fascynacji aktywnością wojskową pozostała tylko pamięć o powstaniu w warszawskim getcie i udziale Żydów w sowieckiej partyzantce na wschodzie Europy. W tej sytuacji, jeśli premier Netanjahu przyjedzie do Gdańska, będzie to raczej dowód na współczesne silne relacje Warszawy z Tel Awiwem.

[srodtytul] Kraje bałtyckie: pakt bardziej znaczący[/srodtytul]

Na liście gości, dumnie prezentowanej przez polski MSZ, są także przywódcy państw bałtyckich, bałkańskich i skandynawskich. Kraje bałtyckie jednak, jak można przypuszczać, o wiele większą wagę przykładają do daty 23 sierpnia – okrągłej rocznicy podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, który 70 lat temu zadecydował o ich losach. Daty, która w Europie nie budzi większego zainteresowania. Rosja jej nie cierpi, a Polska jest skupiona na 1 września.

[wyimek]Co z rocznicowych obchodów przebije się do światowych mediów? Czy przypomnienie, że Polska pierwsza stanęła do walki z nazizmem, czy polityczne kreacje Merkel i Putina?[/wyimek] To zresztą problem bardziej ogólny. Państwa bałtyckie, ale także inne środkowo- i wschodnioeuropejskie – od Czech przez Słowację do Węgier, Rumunii i Bułgarii – mają spore problemy z wykreowaniem swojej wizji II wojny światowej. Sumienie niektórych spośród tych narodów obciążają przypadki kolaboracji z III Rzeszą.

Specjalne znaczenie dla Polaków będzie miała obecność premiera Czech Jana Fischera. Choć dla Czechów 1 wrześnie nie jest datą tak bardzo znaczącą – utracili niepodległość pół roku wcześniej. Nie zmienia to faktu, że przypomnienie polsko-czechosłowackiego braterstwa broni, którego symbolem był wspólny udział w bitwie o Anglię czy w walkach o Tobruk, byłby miłym i mądrym geostrategicznie gestem, który zbliżyłby oba narody. Nikt jednak takiej szansy nie dostrzegł ani w Pradze, ani w Warszawie.

Jeszcze inny wymiar może mieć przyjazd premier Ukrainy Julii Tymoszenko, która ma ponoć w Gdańsku spotkać się z Putinem. A sympatyczną dla Polski obecność na Westerplatte premiera Silvio Berlusconiego można pewnie wytłumaczyć głębokim wrażeniem, jakie zrobił na nim film „Katyń”. Wiadomo, że premier Włoch kazał rozesłać po jednej kopii filmu Andrzeja Wajdy każdemu włoskiemu parlamentarzyście.

[srodtytul]Niemcy: zimny prysznic dla Warszawy[/srodtytul]

Na rocznicowej liście obecności i nieobecności najwięcej uwagi przykuwać będą jednak Angela Merkel i Władimir Putin.

Obecność kanclerz RFN na uroczystościach była najmniej dyskusyjnym elementem uroczystości. Niemcy zawsze traktowali datę 1 września niezwykle poważnie. Choć częściej jako historyczny moment rzucenia się w otchłań zatracenia, niż jako datę skłaniającą do rachunku sumienia w stosunku do Polski. W tym roku jednak mądra wystawa w niemieckim muzeum historycznym w Berlinie przypomniała Niemcom, że wrześniowa rocznica była psychologiczną traumą dla Polaków. Natomiast udział kanclerz Merkel w zjeździe ziomkostw 22 sierpnia 2009 r. naruszył dobre wrażenie poczucia powagi, jaką stworzono wokół 1 września za Odrą.

Późniejszy tygodniowy szoł rosyjskich impertynencji sprawił jednak, że zwykła dyplomatyczna kurtuazja Angeli Merkel przed wizytą w Gdańsku jawi się Polakom jako wzór przyjacielskości.

Nie zmienia to faktu, że niemiecka prasa (np. „Frankfurter Allgemeine Zeitung”) nie potrafiła się powstrzymać od komentarzy, iż lista obecności na Westerplatte powinna być zimnym prysznicem dla politycznych ambicji Warszawy: zlekceważenie ze strony Waszyngtonu, obojętność Paryża i Londynu oraz konflikt historyczny z Moskwą. Według niemieckich publicystów w tej sytuacji dobra wola Berlina powinna być dla Polaków geostrategicznym drogowskazem na przyszłość.

[srodtytul]Rosja: maskowanie niewygodnych faktów[/srodtytul]

W ten sposób dochodzimy do najpoważniejszego wydarzenia w dyplomatycznej karuzeli wokół Westerplatte. Do propagandowej wojny, jaką Rosja wydała Polsce w przeddzień wizyty Władimira Putina. Na całym świecie w takim momencie łagodzi się konflikty i wykonuje sympatyczne gesty. Tym razem było na odwrót. Premier Donald Tusk wpadł więc w pułapkę. Gdy zapraszał Putina do Polski, nie spodziewał się, że Kreml może rozpocząć taką polityczną ofensywę...Że użyte zostaną metody z czasów ZSRR, gdy uruchamiano chór propaństwowych historyków i nakazywano dyplomacji gorączkową aktywność, aby zamaskować niewygodne historyczne fakty.

Optymiści twierdzą, że Putin specjalnie zagęścił atmosferę przed swoją wizytą, aby tym bardziej wyraziste było jego pozytywne przesłanie dla Polski na Westerplatte. Nie zmienia to faktu, że Polaków powinna głęboko niepokoić nieprzewidywalność Rosji i łatwość otwartego posługiwania się kłamstwem.

Jutro się przekonamy, co z obchodów na Westerplatte przebije się do światowych dzienników telewizyjnych. Czy przekazem płynącym z Polski będzie przypomnienie, że to nasz kraj jako pierwszy stanął do walki z nazizmem, czy też w świat pójdą informacje o nowych politycznych kreacjach Angeli Merkel i Władimira Putina.

[srodtytul]Polska: bez własnej polityki[/srodtytul]

Ostatnie parę miesięcy przypomniało nam, że znajdujemy się między dwoma państwami, które – mając na celu swoje bieżące interesy – prowadzą z dużym namysłem własną politykę historyczną. Ta rosyjska pokazała nam ostatnio same niepokojące cechy. Ta niemiecka akurat w sprawie Września miała wiele akcentów, które odpowiadają polskiej wrażliwości. Niemcy uznają swoją winę za II wojnę światową od dłuższego czasu. Nowym elementem jest jednak ich oczekiwanie na uznanie również niemieckich ofiar. A także spojrzenie na wojnę jako na straszną katastrofę całej Europy.

Nasza polityka historyczna też mogłaby być argumentem na rzecz mocniejszej pozycji Polski, gdybyśmy pokazali, jak wiele poświęciliśmy dla walki ze złem. Tak jednak nie jest, bo jakiekolwiek próby tworzenia naszej polityki historycznej są naznaczone wewnątrzpolskim konfliktem. Sporem pomiędzy tymi, którzy uważają, że powinniśmy się chwalić polskim wysiłkiem zbrojnym i postawą społeczeństwa w czasie okupacji, a tymi, którzy obawiają się, że taka postawa wbije nas w nacjonalistyczną dumę i że spowoduje, iż zapomnimy np. o zbyt małym zaangażowaniu Polaków w ratowanie Żydów.

Nurt antyheroiczny jest dziś w Polsce silny. To tradycja, która opowieści o bohaterstwie Polaków traktuje nieufnie, dostrzegając w nich niebezpieczeństwo zapadnięcia w moralną drzemkę, podczas której zapomnimy o szmalcownictwie czy antysemityzmie. Paradoksalnie przypomina to lata 70. w RFN, gdy młode niemieckie pokolenie często przekraczało miarę w demonizowaniu wojennych win starszego pokolenia Niemców.

Pech chce, że ta fala silnego autokrytycyzmu, który niekiedy wręcz neguje sens tworzenia polskiej polityki historycznej, pojawia się u nas w momencie, gdy własną wizję historii intensywnie lansują Rosjanie i Niemcy. A skutkiem może być to, że pozostaniemy bez własnej polityki historycznej, zmuszeni do słuchania dominującej narracji innych.

Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę