[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/10/05/ferajny-na-zapleczu-polityki/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]Porównywanie sprawy Chlebowskiego i Drzewieckiego do afery Rywina stało się z punktu dziennikarskim banałem. Podobieństwo to powierzchowne i mylące – określiło także zachowanie opozycji.
Szef PiS wyraźnie liczy na to, że ujawnienie podsłuchanych rozmów szefa Klubu Parlamentarnego PO z zainteresowanymi ustawą o hazardzie biznesmenami skończy się dla Donalda Tuska podobnie jak ujawnienie majstrowania „grupy trzymającej władzę” przy ustawie medialnej dla Leszka Millera. Retoryka, po którą natychmiast sięgnęli Jarosław Kaczyński i jego ludzie, ogłaszając aferę hazardową ostateczną i totalną kompromitacją rządów PO, przypomina jednak raczej bombastyczną propagandę antyprawicowych mediów po wkręceniu przez posłankę Samoobrony Renatę Beger posłów PiS Adama Lipińskiego i Wojciecha Mojzesowicza.
[srodtytul]Wszyscy wszystko wiedzą[/srodtytul]
Jeśli coś przywodzi tu na myśl aferę Rywina, to nieporadność polityków Platformy w radzeniu sobie z tym, co podręczniki piaru określają mianem sytuacji kryzysowej. Wbrew stereotypowi przypisującemu partii rządzącej niezwykłą marketingową sprawność jej reakcja stanowi kolekcję szkolnych błędów – „pójście w zaparte”, krętactwa, agresja wobec przedstawiających zarzuty, nieskrywana obrona swoich i obrażające inteligencję przeciętnego telewidza udawanie, że nie wiadomo, o jakiego „Grzesia” chodzi.
Donald Tusk, szczególnie od chwili demonstracyjnego wyjścia ze spotkania z prezydentem, znalazł się niebezpiecznie blisko postawy: „dopóki minister nie został skazany prawomocnym wyrokiem, dla mnie jest czysty”. Najwyraźniej wierzy, iż powszechna nienawiść do Kaczyńskich i jego osobista popularność każą Polakom wziąć jego stronę. Miller myślał podobnie.