Obie ujawnione w ostatnich dniach afery są bez wątpienia sprawami wagi ciężkiej. Próby lekceważenia rozmów Zbigniewa Chlebowskiego z osobami wątpliwej reputacji mogą się skończyć tak jak próby lekceważenia afery Rywina. Jeśli jednak polskie państwo się zachwieje, to nie z powodu braku opłat od jednorękich bandytów.
Mamy ponad 50 miliardów deficytu budżetowego. Jeśli Zyta Gilowska nie pamięta, dlaczego zrezygnowano z podobnego pomysłu za rządów PiS, to straszenie zagrożeniem ekonomicznych interesów państwa budzi wątpliwości. Co bynajmniej nie znaczy, że taka zwykła nieuczciwość nie powinna być wypalona rozgrzanym żelazem. Szczególnie wtedy, gdy dotyczy elity partii rządzącej.
[srodtytul]Chłodnym okiem[/srodtytul]
Afera stoczniowa jeszcze się rozwija, ale na razie wyłania się z niej obraz skandalicznej niekompetencji wysokich urzędników państwowych, którzy nie potrafią wskazać, kim jest inwestor wygrywający przetarg, i z jakichś przyczyn mu kibicują. Największą żenadą jest tu fakt, że sprzedaż stoczni premier i minister ogłaszali z takim zadęciem.
Czy coś się za tym kryje? Możliwe, lecz na dziś to raczej mało pewne. Powinniśmy patrzeć na rzecz całą chłodnym okiem i troszczyć się o jedno – by sprawę tę wyjaśnić do końca. Obawiam się powtórki z czasów rządów PiS, gdy w mediach przynajmniej raz w tygodniu pojawiały się informacje o kolejnych "zamachach na demokrację". Teraz będzie powtarzający się do znudzenia wielki krzyk o "zagrożeniu interesu ekonomicznego państwa".