Salon znów jest zdumiony. Bronisław Komorowski nie zdołał wygrać wyborów prezydenckich w pierwszej turze, a Jarosław Kaczyński z wynikiem 36,46 potwierdził, że potrafi się ścigać z kandydatem Platformy. Rezultat Jarosława Kaczyńskiego jest sporym sukcesem, zwłaszcza że przez trzy ostatnie lata uporczywie tłumaczono Polakom, jak bardzo antydemokratyczną partią jest Prawo i Sprawiedliwość.
[srodtytul]Wagnerowskie skojarzenia[/srodtytul]
Dziś też już słyszymy tworzone naprędce teorie, że to „wynik smoleńskiego szoku, ale i nachalnej propagandy wylewającej się z publicznych mediów”. Są i bardziej pogardliwe wyjaśnienia, na przykład „że Polacy pragną wodza, a nie wujka, a przy okazji sieroty po IV RP podnoszą głowy”.
Doprawdy zabawne jest przekonanie części elit, że Polacy są posłuszni temu, co usłyszą w TVP i publicznym radiu. Notabene w mediach oskarżanych o to, że w połowie są we władaniu SLD, która akurat promowaniem Kaczyńskiego specjalnie zainteresowana raczej nie była i nie jest. A poza tym czy rzeczywiście programy TVN były wyprane z politycznych sympatii? A co łzawymi relacjami Katarzyny Kolendy z wizyt Bronisława Komorowskiego w różnych zakątkach kraju? A co z „Gazetą Wyborczą”, która pracowicie przypominała „Alfabety IV RP”? Albo rozważała, czy prezydent Lech Kaczyński nie wpływał na decyzje pilotów o lądowaniu w Smoleńsku za wszelką cenę? Czy wreszcie tuż przed ciszą wyborczą ogłaszała, że 20 czerwca Komorowski otrzyma 51 proc. głosów?
[wyimek]Po tragedii smoleńskiej Kaczyński wykorzystał odnowiony kredyt zaufania, ale czy uda się mu powtórzyć sukces brata z 2005 roku?[/wyimek]