Wybrała przy tym dość niefortunnie. Wydaje się bowiem, że nie powody religijne stanowiły przyczynę wypędzenia braci polskich, bo o nich tu mowa, lecz raczej ich wywrotowe (jak na owe czasy) poglądy społeczno-polityczne oraz poparcie, jakiego udzielali Szwedom podczas potopu. Nawet jeśli nie znalazły się wtedy niezbite dowody na współpracę socynian z wrogiem, które by uzasadniły ich wygnanie, mamy do czynienia z odstępstwem od normy, a nie z regułą. Gdyby pani profesor szukała lepszych przykładów nietolerancji, łatwiej mogła je znaleźć choćby w książce Jasienicy „Polska anarchia”.
Nie jestem relatywistą, ale zachęcam, by zadać sobie pytanie, co działo się w krajach ościennych, gdy z I RP wypędzono braci. Kategorie myślowe pani profesor po prostu nie pozwalają jej przyjąć do wiadomości, że wtedy Litwa i Korona wyznawały wyższe standardy etyczne niż mityczny Zachód, któremu niby nasza zabobonna religijność (w domyśle – katolicka) przeszkadza dorównać. A już na pewno jedyny przykład zbiorowej banicji w dziejach państwa nie może być zbywany zdawkowym i paternalistycznym: „tyle o źródłach mitu polskiej tolerancji. Więcej nie znam. Mit się przyjął, tolerancja nie”. Właśnie, więcej nie zna. A jak mawia się w moich rodzinnych stronach, „ignorancja jest odważna”. Gdy uczyłem się języka polskiego i jako tako zacząłem sobie z nim radzić, trafiłem na „Tysiąc lat historii narodu polskiego” Jędrzeja Giertycha. Wiele tej książce zawdzięczam. Przede wszystkim wzbogacenie słownictwa. Mogłem się na nim łatwo skupić, bo wizja historyczna autora nie sprawiała mi większych trudności: mniej więcej od XII do XX wieku sprawcami wszelkich nieszczęść Polaków byli Piłsudski, Niemcy, a czasem Żydzi. Paradoksalnie, publicystyka pani profesor Środy do złudzenia przypomina mi historiografię Giertycha – wszystko jest w niej proste i sprowadza się do kilku przyczyn, które trzeba wytrwale tropić i piętnować przy każdej okazji.
[i]—Higinio Jesús Paterna, hiszpański dziennikarz[/i]