Ostatnie posunięcia Rady Etyki Mediów wywołały kolejny skandal. Powołana przez kilkanaście instytucji medialnych, w tym największe stowarzyszenia dziennikarzy, rada ma stać ponad sporami politycznymi, broniąc rzetelnej informacji i umiarkowania opinii. Na początku kadencji, dwa lata temu, w skład REM wchodziło 13 osób: fachowców, dziennikarzy i twórców. Dziś liczy już tylko ośmiu członków, a kolejne odejścia były wywołane nadużyciem zaufania publicznego przez radę.
Najnowszy skandal: przewodnicząca REM na wniosek innej osoby potępiła tekst w „Naszym Dzienniku”. Okazało się, że ów tekst w ogóle nie istniał. Jak to możliwe w instytucji, która od innych wymaga szczególnej staranności?
Inna sprawa: REM wydała oświadczenie potępiające z nazwiska dziennikarza, który miał się zachować nieetycznie wobec rodzin zabitych w katastrofie polskiego autokaru w Niemczech. Oświadczenie okazało się pochopne, a dziennikarz został skrzywdzony.
Członkowie, którzy wystąpili z REM, twierdzą, że brakuje jasnych procedur wydawania publicznych oświadczeń, pod którymi się przecież podpisują. Co gorsza, mówią także o naciskach rządzących tym ciałem od 15 lat ofiarnych pań: Magdaleny Bajer i Heleny Kowalik, przy całkowitym lekceważeniu tego, co ważne dla innych członków rady. Potępiona przez radę za rzekome naciski w „Wiadomościach” TVP Patrycja Kotecka wygrała w sądzie, ale przewodnicząca REM nie widziała powodu do przeprosin. Nie przeprosiła też potępionego niegdyś redaktora Stanisława Michalkiewicza, gdy oskarżony o antysemityzm wygrał sprawę w sądzie.
Przez dwa lata otrzymywaliśmy liczne skargi na rozmaite teksty „Gazety Wyborczej”. Nigdy jednak nie było możliwości podjęcia tego tematu publicznie. Krytyka dotyczyła m.in. tekstów Agnieszki Kublik na temat mediów publicznych czy akcji „GW” na Jasnej Górze latem 2009 roku. Trzeba przyznać, że przewodnicząca Bajer pisywała do „Wyborczej” listy przywołujące ją do porządku, na co redaktor Piotr Stasiński replikował, że... „Wyborcza” nie podpisała żadnej Karty etycznej mediów, więc zawarte tam zasady ich nie dotyczą. Zamiast zareagować, REM wolała pracować nad problematyką informowania o pracy kancelarii adwokackich.