Lisicki: Czy religie są równe?

Jeśli skuteczność próśb i błagań nie zależy od formy kultu, to po co w ogóle jakikolwiek kult? Czy krzyk serca, wołanie o pokój nie wystarczą? I czy najlepiej nie służy pokojowi kierowanie modlitwy do istoty najmniej określonej, kult, który w ogóle kultem nie jest? – pyta publicysta "Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 19.01.2011 20:41 Publikacja: 19.01.2011 20:35

Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i nowego tygodnika "Uważam Rze"

Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" i nowego tygodnika "Uważam Rze"

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[link=http://www.rp.pl/artykul/61991,594134_Moje--klopoty--z-Asyzem-.html" "target=_blank]Kilka dni temu napisałem[/link] o moich kłopotach w związku z planowanym przez Benedykta XVI spotkaniem przedstawicieli różnych religii w Asyżu. Najpierw zabrał w tej sprawie głos na łamach "Rz" ksiądz, kapłan Opus Dei, Ignacy Soler ("[link=http://www.rp.pl/artykul/9157,595562_Ks-Soler--Wezwanie-do-Asyzu.html" "target=_blank]Wezwanie do Asyżu[/link]", 18.01.2011).

Przyznał, że choć na początku owo zaproszenie też budziło jego wątpliwości, szybko dostrzegł, że nie miał racji. Przytoczył też kilka powodów, dla których jego zdaniem zgromadzenie w Asyżu jest inicjatywą wartą poparcia. W obronie spotkania wystąpił też ksiądz Adam Boniecki. W swym komentarzu w ostatnim "Tygodniku Powszechnym" ("Dobry czy zły Duch Asyżu", 23.01.2011) stwierdził, że nie ma poczucia, by jego Credo zostało poddane relatywizacji.

Przykro mi to powiedzieć, ale chociaż bardzo bym chciał, nie zostałem przekonany. Po prostu podane przez obu księży argumenty wydają mi się, delikatnie mówiąc, nietrafione. I to wbrew temu, że podobnie jak oni uważam pokój za ogromną wartość, a dążenie do niego za jeden z istotnych celów działalności politycznej, godny pochwały ze strony przywódców religijnych. Zgadzam się również, że wyznawcom innych religii należy się szacunek, a motywowaną religijnie przemoc należy bezwarunkowo potępiać.

[srodtytul]Skuteczność modlitwy[/srodtytul]

A teraz istota sporu. Papież zaprosił przedstawicieli różnych religii do Asyżu, by wspólnie acz osobno pomodlić się o pokój. Co znaczy ten gest? Jak go tłumaczyć? Zdaje się z tego wynikać, że papież uznaje skuteczność modlitwy reprezentantów innych religii i wyznań. Czyli że to, o co się prosi w uformowanej przez poszczególną religię modlitwie – pokój – zostanie za jej pośrednictwem przyznane proszącemu. Przy czym nie chodzi o skuteczność modlitwy prywatnej – zgadzam się, że ani ja, ani nikt nie wie, co się dzieje w relacjach Boga z poszczególnym człowiekiem – ale o skuteczność modlitwy oficjalnej, wynikającej z publicznego kultu.

Innymi słowy, papież zdaje się uznawać skuteczność innych kultów i systemów religijnych, niezależnie od ich rozumienia istoty lub istot wyższych i ich pojmowania tego, na czym polega należna jej lub im cześć i chwała. Nie sądzę, żeby temu rozumowaniu ktoś mógł zarzucić nierzetelność. Przecież papież nie zapraszałby, nie organizowałby spotkania, gdyby uważał, że prośby reprezentantów innych religii nie mają szans powodzenia.

Idźmy dalej. Skoro taka skuteczność przysługuje prośbie o pokój, to mogę zakładać, że co najmniej z równą przychylnością owych wyższych mocy spotkają się inne prośby o to, co dla ludzi ważne: o zdrowie, szczęście, długie życie itd. Nie sposób przecież uznać, że skuteczne będzie błaganie o pokój, a daremna prośba o inne dobra i łaski.

[srodtytul]Jałowe zadanie [/srodtytul]

Następny krok. Skoro zakładamy, że skuteczność prośby jest niezależna od wyobrażenia istoty lub istot wyższych, do których jest skierowana; jeśli publicznie to potwierdzamy, a czymże innym jest zorganizowanie spotkania w Asyżu, to powstaje pytanie, dlaczego o te wartości należy się zwracać w ramach kultu chrześcijańskiego i religii chrześcijańskiej? Czy to pytanie nie jest zasadne?

Przecież, jak wskazywał wcześniej Jan Paweł II, nikt z uczestników spotkania nie wyrzeka się swojej tożsamości, nikt nie przestaje i nie chce przestać być wyznawcą islamu, judaizmu, buddyzmu, hinduizmu itd. Płyną z tego znowu dwa wnioski. Pierwszy taki, że nawracanie na chrześcijaństwo zdaje się zadaniem dość jałowym. Jeśli to, co najważniejsze – pokój, zdrowie, zbawienie, szczęście – można zdobyć, nie wyrzekając się własnej tożsamości religijnej, to po co się jej wyrzekać? Nie istnieje, mogę wnosić, żaden obiektywny obowiązek nawrócenia. Nie istnieje też, mniemam, żaden obiektywny stan winy moralnej po stronie tych, którzy nie są chrześcijanami.

I drugi, ściśle z nim związany, wniosek: dlaczego w ogóle ma sens pozostawanie chrześcijaninem, skoro można domniemywać, że oddawanie Bogu lub bogom czci w innych religiach tak samo się im lub Mu podoba. Wydaje mi się, że ta konkluzja jest konieczna i musi wynikać z pierwszego założenia, że skuteczność modlitwy nie zależy od tego, czy zanoszona jest ona do Boga, bożka, bogiń, krótko, czy zanoszona jest do Kogoś, o Kim ma się prawdziwe lub fałszywe wyobrażenia. Jeśli liczy się tylko pozytywna intencja – prośba o pokój – to jej przedmiot, a ściślej: ujęcie i wyobrażenie tego przedmiotu, traci znaczenie.

Traci znaczenie pytanie, która forma kultu jest przez Boga nakazana i chciana, a która nie. Pozostaje dla mnie zagadką, jak jednocześnie można uznawać, że obowiązkiem człowieka jest odkrywanie prawdziwej religii, i sugerować, że spełnienie najważniejszych pragnień ludzkich jest od tego niezależne.

Ostateczna konsekwencja: jeśli skuteczność próśb i błagań nie zależy od formy kultu, to po co w ogóle jakikolwiek kult? Czy krzyk serca, wołanie o pokój nie wystarczą? Samo pragnienie szczęścia, tęsknota za dobrem? I czy najlepiej nie służy pokojowi kierowanie modlitwy do istoty najmniej określonej, kult, który w ogóle kultem nie jest?

Jestem pewien, że gdzieś w tym moim rozumowaniu tkwi błąd. W którymś miejscu musiałem dokonać niewłaściwej interpretacji gestów, przeinaczyć intencje. Idę o zakład, że moje rozumowanie funta kłaków niewarte, tyle że do tej pory nie umiałem znaleźć nikogo, kto by mi to pokazał.

[srodtytul]Jeden przykład [/srodtytul]

Nie chcę przeto, by uznano, że wykluczam sens spotkania w Asyżu. Ba, gotów jestem posunąć się tak daleko, by zrezygnować z domagania się racji i podążyć do miasta świętego Franciszka na własny koszt. Gotów jestem zapalić kadzidełko, świeczkę, uderzyć w bęben i tamburyn. Wystarczy, że ktokolwiek z moich oponentów znajdzie i przedstawi choć jeden przykład zaczerpnięty czy to z Biblii czy to z dziejów Kościoła – nie obstaję, by był to czas apostołów, wyznawców i męczenników, którzy odmawiali udziału w oficjalnym kulcie pokojowym cesarstwa, niech to będzie inny okres Kościoła przednicejskiego, pokonstantyńskiego, wschodniego lub zachodniego – przykład pochwały wspólnych publicznych modlitw najpierw Izraelitów, a później chrześcijan z wyznawcami innych religii. Jeden przykład proszę i jadę.

[link=http://www.rp.pl/artykul/61991,594134_Moje--klopoty--z-Asyzem-.html" "target=_blank]Kilka dni temu napisałem[/link] o moich kłopotach w związku z planowanym przez Benedykta XVI spotkaniem przedstawicieli różnych religii w Asyżu. Najpierw zabrał w tej sprawie głos na łamach "Rz" ksiądz, kapłan Opus Dei, Ignacy Soler ("[link=http://www.rp.pl/artykul/9157,595562_Ks-Soler--Wezwanie-do-Asyzu.html" "target=_blank]Wezwanie do Asyżu[/link]", 18.01.2011).

Przyznał, że choć na początku owo zaproszenie też budziło jego wątpliwości, szybko dostrzegł, że nie miał racji. Przytoczył też kilka powodów, dla których jego zdaniem zgromadzenie w Asyżu jest inicjatywą wartą poparcia. W obronie spotkania wystąpił też ksiądz Adam Boniecki. W swym komentarzu w ostatnim "Tygodniku Powszechnym" ("Dobry czy zły Duch Asyżu", 23.01.2011) stwierdził, że nie ma poczucia, by jego Credo zostało poddane relatywizacji.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?