Rząd PO w dyplomacji odrzucił dobre wzorce

Polska wycofuje się rakiem zawsze, gdy Rosja prycha, warczy lub wręcz mówi: nie rusz, to moje! – pisze publicysta

Publikacja: 17.02.2011 23:35

Rząd PO w dyplomacji odrzucił dobre wzorce

Foto: Fotorzepa

Red

Dawno, dawno temu, gdy Polska była we władzy krwawych Kaczorów, młodziutki książę Radosław, zwany przez przyjaciół Radkiem, wyraził się mało pochlebnie o gazowych więzach przyjaźni między naszymi największymi sąsiadami. Ich głównym od wieku problemem jest to, iż nasz kraj odgradza ich (dosłownie) od trwałego padnięcia sobie w ramiona.

Gdyby nie my, Niemcy i Rosja stworzyłyby wzorcowy dla świata model przyjaźni między sąsiadami. No, a tu ten Radek palnął, jakby go Kaczory szalejem nakarmiły. Na szczęście wróżka Tefałena ujawniła mu w kryształowej kuli, że dni Kaczorów są policzone, a miłościwie nam panujący Kaszuba Słońce Peru uświadomił, że lepiej z możnymi tego świata iść przez życie w zgodzie. Książę Radek nie zmarnował okazji, żeby na zabój zakochać się w Moskwie. Nie można zresztą wykluczyć, że w tej miłości po cichu sekunduje mu Wielki Wódz Obama.

Czy tak było, czy nie było, kto wie…? Zostawmy zatem bajkę na boku.

[srodtytul]Hojny dar[/srodtytul]

Faktem jednak jest, że w 2008 r. polska polityka zagraniczna zrobiła zwrot przez rufę, odrzucając wszystko, co nowego i dobrego wypracował Lech Kaczyński wraz z Jarosławem. Odrzuciła nawet to dobre, czego jeszcze wcześniej dokonał Aleksander Kwaśniewski. Świadczą o tym co najmniej trzy charakterystyczne – ale i o kluczowym znaczeniu – posunięcia rządu Donalda Tuska: ścisłe współdziałanie z tą grupą polityków amerykańskich, którzy postanowili wycofać Polskę z systemu tarczy antyrakietowej, przyjęcie koncepcji stosunków wyłącznie dwustronnych z Rosją w miejsce tych via Unia Europejska, wycofanie Polski z gry o pozycję lidera Europy Środkowej oraz z aktywności na południu byłego ZSRR i oczekiwanie w zamian wdzięczności Berlina, Paryża i Moskwy.

[wyimek]Polska polityka zagraniczna odrzuciła wszystko to, co dobrego wypracował Lech Kaczyński wraz z Jarosławem. Odrzuciła nawet to dobre, czego jeszcze wcześniej dokonał Aleksander Kwaśniewski [/wyimek]

W posunięciach polskiego MSZ (także tych tu niewymienionych) można zobaczyć wspólny mianownik: rezygnację z prowadzenia polityki samodzielnej, suwerennej, na rzecz oddania inicjatywy możnym tego świata. Najzabawniejsze jest to, że możni tego świata nie spodziewali się tak hojnego daru. Może prócz Francuzów, którzy nigdy nie ukrywali, że Polska ma prawo do milczenia. I tylko do tego. No, może jeszcze oprócz Rosjan, dla których taka postawa polskiego rządu jest prawdziwym darem z nieba. Bo też – jak pokazują losy umowy gazowej między Polską a Rosją – dziś dla Warszawy ostateczną instancją jest Moskwa.

Nawet – a tak było w sprawie wspomnianej umowy – gdy do porządku próbują nas przywołać i Komisja Europejska, i Niemcy. Zaiste, prześmieszne to by było wielce, gdyby nie w istocie tragiczne, że aby dogodzić Moskwie, rząd Tuska i Pawlaka potrafił przeciwstawić się Berlinowi, Brukseli i mass mediom, które przecież nie zostawiły suchej nitki na polsko-rosyjskim kontrakcie gazowym. [srodtytul]Wycofywanie rakiem[/srodtytul]

Gdyby na bok odłożyć słowa, a zająć się samymi czynami, to widać wyraźnie, że Polska wycofuje się rakiem zawsze, gdy Rosja prycha, warczy lub wręcz mówi: nie rusz, to moje! To nie przez przypadek Warszawa straciła na znaczeniu w państwach bałtyckich, na Ukrainie czy w Gruzji. Nie jest też przypadkiem to, że śp. prezydent Lech Kaczyński był w Moskwie postrzegany jako śmiertelny wróg: wszak to on swoim działaniem powstrzymał upadek Gruzji i przejęcie jej przez promoskiewski reżim. A przy okazji pokazał, że w Unii Europejskiej możliwe jest zdecydowane działanie bez aprobaty Paryża i Berlina (w tym wypadku niewątpliwie pomogło mu poparcie USA). To on także był, razem z Jarosławem, architektem gier politycznych, które przeciwdziałały odzyskiwaniu przez Rosję wpływów czy wręcz dominacji w Europie. Nie tylko Środkowo-Wschodniej.

Władcy Rosji mieli wiele istotnych powodów, żeby marzyć o zniknięciu Kaczyńskich ze sceny politycznej. Jak pisali o prezydencie RP w swoich gazetach w przeddzień katastrofy w Smoleńsku: „wpycha się do Katynia opętany rusofobią paranoik”. Było dla nich ważne, żeby zniknęły wszystkie elementy i pozostałości polityki Kaczyńskich, w tym również polityka historyczna (co, swoją drogą, jest na rękę Niemcom starającym się napisać na nowo historię II wojny światowej i zminimalizować swoją odpowiedzialność za zbrodnie wojenne).

[srodtytul]Resztki z pańskiego stołu[/srodtytul]

Rząd Tuska, wspierany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, poświęcił samodzielną politykę zagraniczną na ołtarzu dobrych stosunków z Moskwą, Berlinem, Paryżem i Waszyngtonem. Swoją drogą to zresztą najtrafniejsza odpowiedź na pytanie zadawane nieraz z charakterystycznym przydechem przez ludzi oburzających się, jak w ogóle można rozpatrywać hipotezę o zamachu na samolot z prezydentem Kaczyńskim. Co też niby ci zamachowcy mieli zyskać?!

A co uzyskał Tusk w zamian za całkowitą zmianę polityki zagranicznej III RP? Od Amerykanów, mglistą obietnicę co do rakiet Patriot i eskadry samolotów; bo przecież już objęcie Polski tzw. planami ewentualnościowymi NATO było, zdaniem ekspertów, pokłosiem inwazji Rosji na Gruzję, a nie polityki miłości Tuska.

Najważniejsze kraje UE szykują budżet, który ograniczy możliwości finansowe Polski, a strumień unijnych pieniędzy skieruje do krajów bogatszych i lepiej rozwiniętych. Już samodzielnie Berlin skorzystał z okazji budowy gazociągu północnego i kładąc na małej głębokości rurę, przyblokował możliwość rozwoju konkurencyjnych dla portów niemieckich portów Szczecin-Świnoujście.

A od Moskwy? Raport MAK. I uznanie Katynia za jeden z epizodów stalinowskiego okresu błędów i wypaczeń. To już trudno nazwać nawet resztkami z pańskiego stołu… Ale postawa polskiego rządu się nie zmienia. Nawet wtedy, gdy jest on tak ostentacyjnie upokorzony przez Rosjan jak w sprawie śledztwa smoleńskiego. I nawet, gdy premier został tym upokorzeniem ewidentnie zaskoczony.

Dlaczego zatem nie zmienia swej polityki? To dobre pytanie. Odpowiedź jest jednak brutalnie oczywista: partia rosyjska nie ma we współczesnej Polsce godnego siebie przeciwnika. Idę o zakład, że kolejnym na to dowodem będzie dalsze uzależnianie Polski od rosyjskich surowców energetycznych i ich sieci dystrybucji. Czy elektrownię atomową zbudujemy z Litwą czy z Rosją (w Kaliningradzie)? Kto kupi Lotos? Czy Polskie Sieci Elektroenergetyczne wejdą w spółkę z firmami rosyjskimi? Jednym słowem, czy – dzięki Tuskowi i Pawlakowi – będziemy coraz bardziej uzależniać się od Rosji, odwracając się tyłem do Unii Europejskiej i jej możliwości? I to w sytuacji, gdy Polska najpewniej stoi na gazie i na ropie naftowej w złożach łupkowych! [srodtytul]Zejść z oczu[/srodtytul]

Możliwe są rozmaite odpowiedzi. Doradcy rządowi publicznie twierdzą, że polityką wobec Rosji nie może rządzić strach, czyli nie może być tak, że ponieważ uważamy, iż Rosja nam zagraża, więc robimy to czy tamto. Jeśli teraz nie ma dla nas dobrej koniunktury międzynarodowej (a ze względu na politykę Baracka Obamy wobec Europy nie ma), to przeczekajmy, przytulmy się do silnych i zachowujmy się tak, jakby Rosji nie było. I radzą: czekać, czekać, czekać.

Nie jest wykluczone, że Tusk i Sikorski postępują zgodnie z tą radą. Schodzą Rosji z oczu. Cóż za paradoks, jeśli są to skutki wezwania, żeby budować wobec Rosji politykę bez strachu! Przypomniał mi się dowcip z PRL, gdy podano wiadomość, że Jurij Gagarin wyleciał w kosmos: – Panie majster, panie majster! – krzyczy młody chłopak do faceta na rusztowaniu. – Co? – Ruskie w kosmos polecieli! – Wszystkie?! – Nie, jeden! – To, co mi d… zawracasz!!!

Moskwy nie da się przeczekać. I nie można udawać, że jej nie ma, bo codziennie doświadczamy jej polityki. A jeśli oddamy jej pola, to niezależnie od powodów takiego zachowania (a ten o polityce nieinspirowanej strachem jest bardzo uprzejmy; są możliwe interpretacje znacznie gorsze) tracimy naszą pozycję międzynarodową i z kraju suwerennego popadamy w wasalność.

[srodtytul]Ciało obce[/srodtytul]

Jednym z przesądów, jakim ulega rząd Tuska, jest przekonanie, że aby mieć dobre stosunki z zachodnimi stolicami, należy ułożyć sobie relacje z Rosją. Świat zachodni bowiem nie lubi, gdy musi się opowiadać za Moskwą lub Warszawą. Jednak sytuacja w istocie jest inna. Dopóki Rosja nie przekształci się w państwo demokratyczne, przestrzegające praw człowieka i zasad gospodarki wolnorynkowej, jest skazana na konflikt z cywilizacją zachodnią.

Obecna Rosja jest dla Waszyngtonu, Berlina i Paryża ciałem obcym; nawet jeśli część tamtejszych elit chciałaby Władimirowi Putinowi i Dmitrijowi Miedwiediewowi wszystko wybaczyć. Państwo, dla którego normalnym jest mordowanie przeciwników politycznych i zbrojne najeżdżanie sąsiadów, nie będzie przyjęte do rodziny krajów cywilizowanych. Trzeba o tym pamiętać, gdy rozważamy możliwości naszej polityki zagranicznej.

Gra Putina i Miedwiediewa nie zmierza do ucywilizowania Rosji poprzez włączenie jej do Europy, ale do posłużenia się Europą w obronie przed Chinami. Ale to Rosja jest w większej niż Europa potrzebie. To kraj o niewydolnej gospodarce (gigantyczne ruble zarabia na sprzedaży surowców, głównie energetycznych, a ich cena może z dnia na dzień ulec gwałtownemu obniżeniu ze względu na odkrycia złóż łupkowych w kilku miejscach na świecie), przestarzałych i w gruncie rzeczy autorytarnych instytucjach i strukturach politycznych, malejącej liczbie ludności, zagrożony utratą znacznej części terytorium na rzecz Chin.

W tym sensie Rosja jest państwem słabnącym. Putin i Miedwiediew muszą grać z Europą. I tu właśnie otwiera się pole gry dla Polski. Poddanie się Rosji – a niestety tylko to widzimy w wykonaniu rządu PO i PSL – może sprowadzić na nas jedynie klęskę.

[i]Autor jest publicystą. Wydał kilka książek m.in. „ABC”, „Ruska baba”, „Pierwsze podejście”. Był m.in. prezesem PAP, PAI, Polskiego Radia, kierował „Tygodnikiem Solidarność”, „Expressem Wieczornym” i komisją likwidacyjną RSW.[/i]

Dawno, dawno temu, gdy Polska była we władzy krwawych Kaczorów, młodziutki książę Radosław, zwany przez przyjaciół Radkiem, wyraził się mało pochlebnie o gazowych więzach przyjaźni między naszymi największymi sąsiadami. Ich głównym od wieku problemem jest to, iż nasz kraj odgradza ich (dosłownie) od trwałego padnięcia sobie w ramiona.

Gdyby nie my, Niemcy i Rosja stworzyłyby wzorcowy dla świata model przyjaźni między sąsiadami. No, a tu ten Radek palnął, jakby go Kaczory szalejem nakarmiły. Na szczęście wróżka Tefałena ujawniła mu w kryształowej kuli, że dni Kaczorów są policzone, a miłościwie nam panujący Kaszuba Słońce Peru uświadomił, że lepiej z możnymi tego świata iść przez życie w zgodzie. Książę Radek nie zmarnował okazji, żeby na zabój zakochać się w Moskwie. Nie można zresztą wykluczyć, że w tej miłości po cichu sekunduje mu Wielki Wódz Obama.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?