„Nie oceniam siebie jako Lady Makbet" – oświadczyła Joanna Kluzik-Rostkowska w programie „Kropka nad i". Rodacy już powinni zapisać się na wieczorowe kursy polonistyczne, bez których nie będą w stanie zrozumieć wyszukanych literackich metafor krajowych polityków. Oto niedawny prezes Kluzik-Rostkowskiej, Jarosław Kaczyński, żeby tylko przyłożyć Donaldowi Tuskowi przywołał „Drogę przez mękę" Aleksieja Nikołajewicza Tołstoja. A mógł przecież sięgnąć po jeszcze lepszy tytuł – dramat dużo bardziej utalentowanego Lwa Tołstoja „Żywy trup".
Porównywanie do postaci literackich nie odbywa się jednak całkowicie swobodnie i musi przejść przez cenzurę: „Marek Migalski zanim napisał na blogu o mnie, jako o Lady Makbet, zapytał, czy może to zrobić. Odpowiedziałam, że oczywiście może pisać co chce." — łaskawie przyzwoliła władczyni Lady Kluzik i poszła jeszcze dalej w polityczne personifikacje: „Nie sądzę, żeby Adam Bielan był tutaj szlachetnym królem Szkocji Duncanem".
Szlachetny (do niedawna) dworzanin Bielan inaczej scharakteryzował królową: „Lady Makbet to jest jednak postać literacka bardzo złowroga. Miała olbrzymią żądzę władzy i inspirowała wręcz mordy polityczne."