Fajnie jest dzięki skandalowi, który doprowadził do upadku "News Of The World". Łatwo się można wybić. Jak człowiek jest politykiem albo prasowym komentatorem to - niezależnie od kraju - łatwiutko może sobie nabić wierszówkę tekstami pełnymi świętego oburzenia. Zgiełku wokół afery jest przy tym tak wiele, że można ukryć w nim hipokryzję świata polityki i mediów.
Zacznijmy od zastrzeżenia - to oczywiste, że bardzo wiele z praktyk ujawnionych przy okazji skandalu jest haniebnych. Włamywanie się do poczty głosowej ofiar przestępstw lub ich rodzin, nielegalne podsłuchy zakładane celebrytom, korumpowanie policjantów - bez dwóch zdań nie są to działania godne pochwały. I niech odpowiedzialni za to pseudodziennikarze i pseudonaczelni jak najszybciej trafią na ławy oskarżonych, a rodziny skrzywdzonych niech jak najszybciej zabiorą się za wysadzenie od nich i ich wydawców ostatnich skarpetek.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, jak błyskawicznie do zarzutów słusznych dołącza się zarzuty co najmniej wątpliwe. Że ludzie rządzący mediami wdają się w konszachty ze światem polityki? Otóż tak, wdają się. I w Wielkiej Brytanii, i w USA, i w Polsce także. Różnica jest tylko taka, że brytyjscy naczelni - jak choćby Piers Morgan znany z "News Of The World", a potem z "Daily Mirror" - opisują potem w swoich autobiografiach, jakie to interesy ubijali z ministrami i premierami. Często są to opowieści smutne i ponure, bo zwykle to politycy łaszą się do mediów, a nie odwrotnie (polecam więc lekturę "The Insider" - autobiografii Morgana). W Polsce cicho sza, choć tajemnicą poliszynela są kontakty prasowych czy telewizyjnych gwiazd z politykami z pierwszych stron gazet.
Że dziennikarze uzyskują informacje od policji? Ano tak, uzyskują. I z prokuratury, i ze służb specjalnych, i od skłóconych ze sobą biznesmenów, i od agencji czarnego PR oraz zwykłego PR. I co z tego?
Że gonią za sensacyjnym materiałem, za skandalem, że uprzykrzają życie celebrytom, nie szanują żałoby? Tak, właśnie tak jest. Take it or leave it. Zabawne jest tylko to, że dziś przy okazji afery z gazetą Murdocha jego imperium krytykowane jest na łamach pism, które same kreują aferalne newsy, ścigają się na szokujące nagłówki i zawsze węszą za nowym źródłem informacji.