Niedzielny felieton Piotra Goćka

Aktualizacja: 31.07.2011 11:04 Publikacja: 31.07.2011 10:54

Piotr Gociek

Piotr Gociek

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

W sennych koszmarach najgorsze jest to, że nigdy się nie kończą. Nigdy nie jesteśmy w stanie doskoczyć do drugiej strony urwiska, upragniony przedmiot zawsze okazuje się leżeć poza zasięgiem dłoni, samochód do którego wsiadamy nie może odjechać, pociąg okazuje się nie do dogonienia. W rzeczy samej, właśnie ten fakt niemożności osiągnięcia przełomu, ratunku, katharsis – jest tym, co sprawia, że zwykły sen zamienia się w koszmar.

Od początku swoich rządów Donald Tusk ciężko pracuje nad tym, by Polska żyła w krainie sennego koszmaru. Czy to jego świadomy zamiar? Pewnie nie. Może nawet naprawdę w którejś chwili szczerze wierzył, że Polacy będą w czasach Platformy żyli dostatniej, bezpieczniej, zdrowiej i normalniej (cokolwiek miałoby to znaczyć). W niekończący koszmar wikła nas jednak objęta przez niego taktyka radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi.

Z punktu widzenia grupy rządzącej jest to działanie jak najbardziej racjonalne zgodne z podręcznikami PR. Rozmywanie kwestii podstawowych przez kierowanie uwagi na sprawy drugorzędne, odsuwanie w czasie wyciągnięcia konsekwencji, bagatelizowanie zarzutów, przedstawianie kryzysów jako dyktowanych osobistą niechęcią prowokacji wrogów.

Dla Polski i Polaków oznacza to jednak życie w krainie sennego koszmaru – w miejscu, gdzie nic nigdy się nie kończy, nikt niczemu nigdy nie jest winien, a nawet jeśli jest, to ponosi jedynie „karę czasową" – jak w hokeju, gdzie faulującego zawodnika ściąga się na kilka minut z boiska, ale potem już może wrócić do gry.

Szeregi Platformy pełne są takich chwilowo zawieszonych graczy, którzy już wrócili, bądź właśnie szykują się do powrotu na boisko. Mirosław Drzewiecki znów jest gwiazdą kuluarów sejmu i współuczestnikiem/współorganizatorem biesiad futbolowo-alkohlowych u Grzegorza Schetyny. Senator Krzysztof Piesiewicz przekuwa serię obrzydliwych wyczynów w koronę cierniową. Wynajęci przez senatora Tomasza Misiaka ankieterzy badają jak wyborcy media przyjmą jego powrót do polityki. Minister obrony narodowej Bogdan Klich niby jest winien zaniedbań w resorcie, ale tak naprawdę jego status winnego będzie rozciągał się jedynie od dnia przyjęcia dymisji do dnia zaprzysiężenia na nową kadencję parlamentu. Inni nie tylko nie są niewinni, ale nawet są „szczególnie niewinni" – im bardziej atakowani, tym bardziej niewinni.

Afera hazardowa, afera wiatowa, afera wyciągowa, afera Misiakowa, stoczniowa, wałbrzyska (kupione wybory), warszawska (lewe karty do głosowania) – cechą wspólną tych wszystkich kryzysów jest fakt, że nigdy tak naprawdę się nie skończyły. Nawet jeśli dochodziło do dymisji, to były to posunięcia taktyczne, które nie miały, broń Boże, doprowadzić do wymierzenia sprawiedliwości, ale do taktycznego przegrupowania wojsk.

Do grona tych afer dochodzi jeszcze przerastająca je o kilka rzędów wielkości kwestia smoleńska. Żałoba zatupana na Krakowskim Przedmieściu nogami skaczących pajaców w rytm okrzyków „kto nie skacze, ten za krzyżem", zasypywana tysiącami nieistotnych medialnych wrzutek, których dziś już nikt nie pamięta, choć swego czasu były „newsami dnia", jak słynne wywody Palikota o rzekomo pijanym śp. Prezydencie Lechu Kaczyńskim.

Wielomiesięczne dzielenie włosa na czworo, zakończone serią upokorzeń zadanych nam przez stronę rosyjską, zakończona dziwaczną (dlaczego akurat teraz?) dymisją ministra Klicha okazuje się nie największą tragedią w dziejach współczesnej Polski, lecz częścią tego samego teatru koszmaru. Teatru w którym nie istnieje logiczny związek między winą a karą, między przesłankami a wnioskami, między dowodami a wyrokiem. Wszystko jest płynne, niewiadome, chwilowe, niedokończone. Wszystko jest względne: winny, niewinny – zależy od dnia, humoru premiera, od tego na jakim rozdziale otwarty jest akurat podręcznik politycznego PR. Albo od wyniku aktualnego sondażu.

Umiejętne zarządzanie koszmarem daje ekipie rządzącej kolejne dni, tygodnie, miesiące i lata rządów. Może da następną kadencję.

Tylko że życie w takim koszmarze podważa sens i kwestionuje istnienie podstawowego rozumienia takich słów jak sprawiedliwość. Znosi istnienie przyczyny i skutku. Nie pozwala społeczności na przeżycie traumy w taki sposób, w jaki powinna być przeżywana – nie pozwala na bunt, przełom, oczyszczenie, wreszcie pogodzenie się ze światem.

Bo w krainie koszmaru trauma po prostu nigdy się nie kończy.

W sennych koszmarach najgorsze jest to, że nigdy się nie kończą. Nigdy nie jesteśmy w stanie doskoczyć do drugiej strony urwiska, upragniony przedmiot zawsze okazuje się leżeć poza zasięgiem dłoni, samochód do którego wsiadamy nie może odjechać, pociąg okazuje się nie do dogonienia. W rzeczy samej, właśnie ten fakt niemożności osiągnięcia przełomu, ratunku, katharsis – jest tym, co sprawia, że zwykły sen zamienia się w koszmar.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA