Jesteśmy w rozstrzygającym momencie, który zadecyduje, czy Europa przetrwa kryzys i wynurzy się z niego jako potęga silniejsza niż kiedykolwiek, czy pogrąży się w marazmie i straci znaczenie jako siła polityczna.
Gdybym miał przewidywać, jaki obrót przyjmą zdarzenia, postawiłbym na tę pierwszą opcję. Nie stawiałbym jednak tej prognozy z wielką pewnością. Europejski projekt jest obecnie tak kruchy jak nigdy wcześniej. Problemem jest oczywiście kryzys gospodarczy, ale znacznie poważniejszym i głębszym problemem jest to, co nazywam renacjonalizacją polityki. Powiększa się przepaść między coraz bardziej naglącymi potrzebami wspólnotowych działań i instytucji a europejską polityką, która z każdym dniem staje się coraz bardziej narodowa, a mniej europejska.
Za duża, żeby upaść
Jedyną drogą dla Europy – i jedynym sposobem na to, aby wyszła ona z kryzysu silna – jest, moim zdaniem, głębsza integracja. Tylko czy jest to możliwe? Czy jest w Europie wystarczająco politycznej woli, aby to zrobić? Państwa takie jak Wielka Brytania nie kwapią się do takich ambitnych projektów. Jeśli zatem Europa przetrwa kryzys i podąży ku większej integracji, będzie Europą wielu prędkości. Będziemy mieli twarde jądro Unii – Niemcy, Francję i pewnie Polskę – które są gotowe na głębsze i szybsze zmiany oraz kolejne kręgi państw.
Chciałbym jednak wyraźnie podkreślić, że Unia Europejska nigdy – nawet biorąc pod uwagę najbardziej śmiałe scenariusze – nie będzie federacją, nie będzie Stanami Zjednoczonymi Europy. Na taką centralizację nie pozwolą oczywiste różnice pomiędzy krajami, różnice językowe i tożsamości narodowe. Nawet jeśli Europa podąży w kierunku federacji, to będzie to ustrój sui generis, jedyny w swoim rodzaju, bardziej zdecentralizowany, z większą autonomią i odrębnymi tożsamościami państw członkowskich.
Centralizacja i mocniejsza integracja niesie rzecz jasna ryzyko zmniejszenia demokracji. Dlatego Europa musi ewoluować w kierunku większej odpowiedzialności europejskich polityków przed wyborcami i zwiększenia siły oddziaływania opinii publicznej. Ale bardziej niż formalna demokracja Europie potrzebna jest w tej chwili legitymizacja. Unia musi ponownie odnaleźć zaufanie obywateli.