Życie intymne polityków prawicy

Czy winniśmy przymykać oko na moralne upadki polityków, gdy sprawdzają się jako nasi przywódcy i liderzy? – zastanawiają się publicyści

Aktualizacja: 09.02.2012 18:47 Publikacja: 09.02.2012 18:42

Jak na konserwatystę i wyznawcę tradycyjnych wartości, Newt Gingrich bardzo często zmienia partnerki

Jak na konserwatystę i wyznawcę tradycyjnych wartości, Newt Gingrich bardzo często zmienia partnerki (na zdjęciu z obecną, trzecią żoną Calistą)

Foto: AFP

Walka o nominację w partii konserwatywnej zaczyna się od nowa. Newt Gingrich wygrał niespodziewanie prawybory w Karolinie Południowej, a Rick Santorum w trzech innych stanach. W ten sposób mormon Mitt Romney, do niedawna murowany kandydat republikanów, przekonał się o sile głosów religijnej prawicy.

Najwięcej emocji budzi Gingrich. Przede wszystkim dlatego, że stał się bohaterem internetowego filmiku. Filmik, który robi w Ameryce furorę, pokazuje, z jaką wściekłością ten konserwatywny polityk reaguje na pytanie dziennikarza o życie prywatne. A konkretnie: czy rzeczywiście zaproponował swojej drugiej żonie otwarty związek?

Dlaczego to pytanie tak zirytowało Gingricha? Trzeba pamiętać, że polityk ten stroi się w piórka prawdziwego konserwatysty i gorliwego katolika, którym stał się pod wpływem obecnej żony, Calisty. Nie otwiera ust bez podkreślenia konieczności ochrony rodziny i przywiązania do tradycyjnych wartości. Bezustannie grzmi przeciwko małżeństwom gejowskim, które rzekomo zagrażają tak gloryfikowanej przez niego rodzinie.

Tyle że można pytać, o którą rodzinę, czy raczej związek, Gingrichowi chodzi. Jak na konserwatystę i wyznawcę tradycyjnych wartości, polityk ten bardzo często zmienia partnerki. Swoją pierwszą żonę zdradzał z jej następczynią. O rozwód poprosił ją osobiście, kiedy leżała w szpitalu na chemioterapii. Można rzec: nie ma to jak "współczujący konserwatysta". Ale na tym nie koniec. Także swoją drugą żonę Gingrich zdradzał z obecną. I robił to dokładnie w tym samym czasie, kiedy bezlitośnie gromił za rozwiązłość prezydenta Billa Clintona po ujawnieniu jego romansu z Moniką Levinsky.

Przypadek Newta Gingricha jest jednak doskonałym pretekstem, żeby także w polskiej rzeczywistości postawić pytanie: gdzie jest granica między prywatnością a życiem publicznym polityka? Czy mamy prawo zadawać analogiczne pytania o prywatne życie naszym politykom? Co to ma wspólnego z kompetencjami do piastowania stanowisk publicznych?

(Nie) zwykli grzesznicy

Już Biblia pokazuje, że gdy w grę wchodzi przestrzeganie zasad moralnych, ludzka siła woli i charakter są dalekie nie tylko od doskonałości, ale i od konsekwencji. Król Dawid, największy bohater starożytnego Izraela, wielki monarcha i doskonały wódz, w swoim życiu prywatnym był "zwykłym grzesznikiem". Jeszcze jako muzyk wykorzystał uczucie królewskiego syna Jonatana, by się z nim związać, ale także pozyskiwać cenne dla siebie informacje z dworu króla Saula. Wiele lat później, już jako król, zgwałcił żonę swego dowódcy Uriasza, następnie podstępnie go zgładził, by móc się z nią ożenić. Całą sprawę zaś skutecznie zamiótł pod dywan.

Kilkanaście wieków później marszałek Józef Piłsudski, ikona rodzimych prawicowców, także był daleki od wiktoriańskich ideałów małżeństwa. Aby ożenić się z rozwódką, przeszedł na luteranizm. Jednak po pewnym czasie, kiedy ogień miłości nie był już tak gorący, zostawił żonę i związał się z inną kobietą. Przez wiele lat żył z nią bez ślubu. A kiedy już związali się węzłem małżeńskim, notorycznie ją zdradzał. Jednak, pomimo tych ułomności, był najwybitniejszym polskim politykiem XX wieku.

Inny pobudzający wyobraźnię przykład to postać Johna F. Kennedy'ego. Choć był wielkim przywódcą i znakomitym politykiem, uwielbianym w USA po dziś dzień, to pamiętany jest również jako mężczyzna lubiący seks – i to niekoniecznie z piękną żoną, Jacqueline. Jak widać, kiedy chodzi o respektowanie zasad moralnych i seksu, politycy nie różnią się tak bardzo bez względu na czasy historyczne, miejsce geograficzne czy też przynależność polityczną lub religijną. Na płaszczyźnie seksualnej poniekąd wszyscy są podobni i ulegają tym samym ludzkim namiętnościom.

Czy winniśmy zatem przymykać oko na moralne niedociągnięcia polityków, gdy sprawdzają się jako nasi przywódcy i liderzy? Czy też należy stosować wobec nich niezłomną konsekwencję i odmawiać prawa obecności w życiu publicznym, kiedy zdarzy im się skok w bok, zapalenie jointa czy wypicie kilku kieliszków czystej za dużo?

Jak żona Cezara

Wydaje się, że prywatność polityka jest i powinna być pochodną jego słów i czynów. To prawda, że każda osoba publiczna ma prawo do prywatności i do sfery wolnej od wścibskich oczu prasy z jej równie wścibskimi czytelnikami. Pod jednym wszakże warunkiem: jeśli w ramach kampanii i kreowania swojego wizerunku nie stroi się w piórka wiernego męża czy ojca rodziny. Jeśli polityk deklaruje jedno, a robi drugie, jest po prostu niewiarygodny.

I tak na przykład: kiedy gubernator Arnold Schwarzenegger przyznał się do romansu pozamałżeńskiego, prasa po kilku dniach przestała o tym pisać. Dlaczego? Arni nigdy nie przedstawiał się jako wierny mąż i przykładny ojciec rodziny. Polityczny wizerunek budował na innych wartościach i talentach. Dlatego nikt nie mógł mu zarzucić hipokryzji, która jest dziś esencją działalności i postawy Gingricha. Bo skoro Arnold nie narzucał się wyborcom ani ze swoją religijnością, ani jako obrońca tradycyjnej rodziny, to cóż mediom i wyborcom do tego, z kim zabawiał się w swojej sypialni.

Można jednak pytać dalej, czy rzeczywiście wyborcy winni przyjąć postawę: "nic nam do tego, co dorosły polityk robi w zaciszu własnej sypialni"? Czy rzeczywiście wystarczy nie mówić o pewnych sprawach, aby w tych właśnie kwestiach nie stawiać trudnych pytań?

Wydaje się, że w tym wypadku rozstrzygającym kryterium jest przestrzeganie przez polityka prawa. Innymi słowy, jeśli polityk nie łamie prawa, nic nam do tego. Jeśli jednak bije żonę, korzysta z dziecięcej pornografii czy bierze kokainę, wtedy wyborcy mają prawo o takich zdarzeniach wiedzieć. Na równi z organami ścigania.

Kiedy jednak polityk nie łamie prawa, nie stroi się w piórka żony Cezara, to jego prywatne sprawy winny pozostać jego sprawą – nawet jeśli lubi przebierać się w damskie ciuszki albo ciut więcej wypić. To sprawa między nim a jego małżonką. I ewentualnie jego duszpasterzem. Całkowicie inna sytuacja jest wtedy, gdy polityk wciąż grzmi o powszechnej rozpuście, przystraja się w szatki niezłomnego obrońcy rodziny i wiernego małżonka. To sytuacja, w której mamy prawo powiedzieć: "sprawdzam".

Dlatego tak dobrze pamiętamy przypadek byłego już premiera naszego kraju, który o rodzinie mówił równie pięknie co długo i który lubił pokazywać się jako wzorowy mąż. Nie przeszkodziło mu to jednak zostawić żonę i dzieci dla nowej, młodszej partnerki. Jeśli polityk przez wszystkie przypadki odmienia zdanie: "dla mnie najważniejsza jest moja rodzina", to wyborcy mają wtedy prawo zapytać: "przepraszam, która?".

Wbrew pozorom pytanie o orientację seksualną polityka nie musi być pytaniem świadczącym o braku tolerancji czy o homofobii. Takie pytanie jest jak najbardziej na miejscu w sytuacji, gdy indagowany polityk słynie z regularnych homofobicznych komentarzy, a jest stanu wolnego. I nie ma co się oburzać, że to nieeleganckie. Bo nieeleganckie jest bazowanie na homofobii i uprzedzeniach oraz ich podsycanie. Postawienie pytania: "A jak jest z panem, panie pośle?", nie jest w tym wypadku niczym niestosownym.

Strażnicy moralności

Gdyby posłuchać polityków polskiej prawicy, to Polki i Polacy nie mają prawa uprawiać seksu przedmałżeńskiego. Nie powinni też stosować środków antykoncepcyjnych. Nie mówiąc już o rozwodzie. Dzieci powinno być dużo, zawsze poczętych metodą naturalną – broń Boże in vitro – i oczywiście tylko po ślubie.

Sęk w tym, że rodzimi konserwatyści kochają pouczać i organizować życie innym. Ale sami mają nieraz kłopoty z przestrzeganiem głoszonych przez siebie wzorców. Skąd jednak czerpią owo niepisane prawo do organizowania nam życia? Biorą je stąd, że są... konserwatystami. To daje im z definicji moralną wyższość. Jeśli zaś media zaczynają pytać tych "stróżów moralności" o ich życie prywatne, gdy po oczach bije brak spójności między głoszonymi poglądami a życiem prywatnym, wtedy natychmiast słyszymy opowieść: "liberalne media chcą zniszczyć konserwatyzm".

Przypomina to strategię, jaką zastosował amerykański duchowny Ted Haggard, który przez lata był biczem bożym na rozwiązłość, a w szczególności gejów. Tymczasem w 2006 roku okazało się, że nie tylko zażywał kokainę, ale korzystał z usług męskiej prostytutki. Nie on jeden zresztą. Historia pełna jest liderów kościelnych, którzy z jednej strony grzmią przeciwko gejom, ale sami się rozwodzą, mają kochanki czy też chronią seksualne ekscesy swoich kolegów. Wygląda, jakby prawa i normy, które głoszą, wcale ich nie obowiązywały. Albo, z racji piastowanych przez nich funkcji, mogli skorzystać z przywileju taryfy ulgowej.

Jak takie zachowanie nazwać – wiemy doskonale. Jeśli zatem polityk buduje swój wizerunek w oparciu o moralną wyższość i kreuje się na strażnika publicznej moralności, to musi się liczyć z pytaniami o swoje życie prywatne. Narzucanie norm innym, gdy samemu ich się nie przestrzega, jest przejawem czystej hipokryzji. Takich świętoszków piętnował już Jezus, kiedy mówił: "widzą drzazgę w oku brata, ale belki we własnym nie chcą dostrzec".

Kazimierz Bem – jest pastorem  ewangelicko-reformowanym (UCC) w USA, doktorem prawa i publicystą.  Współpracuje z Instytutem Obywatelskim.

Jarosław Makowski jest publicystą, filozofem i teologiem, szefem  Instytutu Obywatelskiego,  think thanku Platformy Obywatelskiej

Walka o nominację w partii konserwatywnej zaczyna się od nowa. Newt Gingrich wygrał niespodziewanie prawybory w Karolinie Południowej, a Rick Santorum w trzech innych stanach. W ten sposób mormon Mitt Romney, do niedawna murowany kandydat republikanów, przekonał się o sile głosów religijnej prawicy.

Najwięcej emocji budzi Gingrich. Przede wszystkim dlatego, że stał się bohaterem internetowego filmiku. Filmik, który robi w Ameryce furorę, pokazuje, z jaką wściekłością ten konserwatywny polityk reaguje na pytanie dziennikarza o życie prywatne. A konkretnie: czy rzeczywiście zaproponował swojej drugiej żonie otwarty związek?

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?