„Moja Pani" (proszę zwrócić uwagę na „pantoflarskie" określenie) twierdzi, że faceci rozwijają się do siódmego roku życia, a potem już tylko rosną. Może coś w tym jest, bo do późnej starości bawimy się samochodzikami i piłką. Obwiesiliśmy więc sobie samochodziki chorągiewkami, zasiedliśmy na stadionach lub przed telewizorami i kibicujemy.
Każdy sobie wspomina, jak mu się kiedyś udało „okiwać" kolegę zwodem a la Ronaldo czy strzelić gola cudownym rogalem jak Kazik Deyna (bo nam piłka zeszła z nogi - do czego się w życiu nie przyznamy nawet przed sobą). Bo z tą piłką jest jak z kobietami - drużyny, którym kibicujemy, kochamy często nie wiadomo dlaczego i to bez wzajemności.
Tak jest i już. A jak pani Szczuka tego nie rozumie, to trudno. Inne nasze panie też może nie rozumieją, jak przepisu o spalonym, ale nie latają do telewizora, żeby o tym rozpowiedzieć. Może to świadczy o ich „zniewoleniu"? A może raczej o tym, że mają trochę rozumu w głowie. W każdym razie więcej niż niektórzy naukowcy i analitycy zajmujący się wpływem Euro na gospodarkę.
Jeśli wierzyć portalom internetowym, ekonomiści z SGH, UJ i Uniwersytetu Łódzkiego policzyli, że dzięki organizacji ME 2012 całkowity skumulowany przyrost PKB do 2020 roku może wynieść 27,9 mld zł, a w wariancie optymistycznym nawet 36,6 mld zł. To 2,1 proc. polskiego PKB z 2009 roku. To zasługa nowych i wyremontowanych dróg, lotnisk, szlaków kolejowych.
Zdaniem ekspertów Erste Group Research inwestycje związane z organizacją Euro „pomogły naszej gospodarce przetrwać kryzys". Natomiast eksperci z Ernst & Young i Oxford Economics ogłosili, że „dla gospodarki to dobrze, że część inwestycji na Euro się spóźnia. Pozwoli to Polsce dłużej wydawać pieniądze na ten cel i tym samym utrzymywać stabilny, wysoki poziom inwestycji". A bez Euro to by się tych autostrad w ogóle nie wybudowało? Podobno dzięki Euro wybudowaliśmy je „szybciej". Szybciej od czego? Bez Euro można je było wybudować „szybciej", niż wybudowano na Euro - pod warunkiem że się umie budować.