Muszą też płacić na firmy świetnie prosperujące - żeby mogły one świetnie prosperować.

„Nie wszystko co tanie jest dobre, czasami rzeczy drogie są niezbędne" - powiedział Doktor Jan Kulczyk. Oczywiście! Moja Babcia mówiła, że biednych nie stać na kupowanie rzeczy tanich. Za jej czasów cena była jednak synonimem jakości. Dziś o cenie decyduje polityka. Po pierwsze „polityka cenowa". Po drugie „polityka polityczna". Towary się „plasuje". Wyższa cena stanowić ma dowód, że towar jest lepszy. Ale nie ma to zastosowania do prądu, o którym akurat mówił Doktor Kulczyk. W jego przypadku o cenie też decyduje polityka. Tyle że ekologiczna.

Druga część zdania, że „czasami rzeczy drogie są niezbędne", też jest prawdziwa - mimo że nie ma związku z częścią pierwszą. Prąd wydaje się nam do życia „niezbędny", choć kiedyś ludzie żyli bez prądu. Ale prąd jest prądem. Możemy wybrać droższą koszulkę z „metką" lub tańszą bez „metki". Z punktu widzenia konsumenta jest to jakaś różnica. A czym się różni prąd droższy od prądu tańszego? Gdyby był wybór, czy ktoś zapłaciłby więcej za prąd z „zieloną metką"? Producent koszulek z „metką" musi się natrudzić, żeby ludzi przekonać, że są one lepsze od „zwykłych" koszulek. Do płacenia więcej za prąd z „zieloną metką" nie da się ludzi przekonać. Trzeba ich zmusić. Przekonać trzeba jedynie rządzących, żeby zmusili rządzonych do kupowania droższego prądu z „metką".

U zarania kapitalizmu każdy zakład przemysłowy musiał mieć własną elektrownię. To była jego przewaga konkurencyjna. Później pojawili się producenci prądu, którzy dostarczali go każdemu, kto chciał, taniej, niż wynosił koszt jego wyprodukowania we własnej fabryce. Dziś się okazuje, że drogi prąd „jest niezbędny". Oczywiście on nie jest „niezbędny" producentom zielonej energii, żeby mogli zarobić na produkcji czegoś, czego nikt by nie kupił, gdyby nie musiał. On „jest niezbędny" ludowi, który - zgodnie z tezą Karola Marksa - jest za głupi, żeby sobie uświadomić, co jest dla niego rzeczywiście dobre. I dlatego potrzebuje kierownictwa awangardy. Kiedyś awangarda była „czerwona". Dziś jest "zielona". Czerwona awangarda broniła lud przed burżuazją. Dziś zielona awangarda broni lud przed globalnym ociepleniem. I każe sobie za to słono płacić. Jakie czasy - taka awangarda. Ale „czerwoni" Chińczycy nie są na tyle głupi, żeby produkować „zieloną energię" - bo wtedy produkcja koszulek (i tych z „metką", i tych bez „metki") byłaby droższa.

Autor jest adwokatem, profesorem prawa, prezydentem Centrum im. Adama Smitha