Abonament do lamusa

Premier powinien jak najszybciej znieść abonament RTV. W jego miejsce zaś wprowadzić dotację budżetową w wysokości stosownej do potrzeb misyjnych - pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 11.09.2012 19:58

Paweł Rożyński

Paweł Rożyński

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Zaraz po objęciu władzy premier Donald Tusk uznał, że abonament radiowo-telewizyjny jest „archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi”. Teraz wraca do tematu i znów wokół finansowania mediów publicznych robi się gorąco. Niedawno Tusk dorzucił kilka szczegółów. A więc „będziemy szli w stronę: ograniczone finansowanie ze środków publicznych w miejsce abonamentu i takie zmiany w mediach publicznych, szczególnie w telewizji publicznej, które uczynią tę telewizję tańszą i bardziej misyjną, a mniej komercyjną”.

Co miał dokładnie na myśli? Może to, co powiedział z kolei minister kultury Bogdan Zdrojewski. Za dwa lata abonament mógłby zostać zastąpiony niższą, ale bardziej powszechną opłatą audiowizualną. W grę wchodzi więc niemiecki model funkcjonowania mediów publicznych. Każde gospodarstwo domowe musiałoby płacić, obojętnie czy ma telewizor czy nie. Można się pocieszać, że ponieważ płatników byłoby więcej, również wysokość opłat mogłaby być niższa niż obecne 17 zł miesięcznie.

Szczegóły mamy poznać wkrótce. Kierunek wydaje się słuszny, tylko że do tej pory to zadanie stworzenia jasnego systemu finansowania i uzdrowienia mediów publicznych przerastało polityków. Trudno uwierzyć, że tym razem się uda.

Obudzić poczucie wstydu

Od lat mamy do czynienia z dryfem i kolejnymi apelami KRRiT czy mediów publicznych o ratunek. I lepszymi bądź gorszymi pomysłami, jak wprowadzenie opłat wraz z prądem, obciążenie właścicieli telefonów komórkowych (też można na nich oglądać telewizję) czy zmuszenie kablówki, by wydały swoich abonentów.

Na razie udało im się zmusić pocztę i urzędy skarbowe do bardziej stanowczych działań. Zaczynają ścigać ludzi, którzy zalegają z opłatami. To stawia premiera w niezręcznej sytuacji. W końcu niecałe pięć lat temu sam mówił o „haraczu”, a więc zniechęcał do płacenia. Zapewne liczył, że sprawę szybko załatwi. Prezydent Lech Kaczyński jednak zablokował ówczesny projekt ustawy medialnej, a potem sprawa poszła w zapomnienie.

Wszystko to zbiegło się z pogorszeniem sytuacji finansowej mediów publicznych. W czerwcu szef TVP Juliusz Braun i prezes Polskiego Radia Andrzej Siezieniewski wystosowali rozpaczliwy apel do polityków. Ubiegły rok TVP zamknęła 88 mln zł straty. Na 13 mln gospodarstw domowych abonament płaci niespełna milion i 175 tys. instytucjonalnych.

Telewizja publiczna sięgnęła nawet po desperackie rozwiązania. Na początku roku emitowała kampanię promującą płacenie abonamentu. W kolejnych spotach obcokrajowcy, m.in. Francuzka i Niemiec, gratulują nam w ironiczny sposób przodownictwa. Bo rzeczywiście za granicą abonament się płaci. Miało to więc obudzić w odbiorcach poczucie wstydu.
Rezultat był wątpliwy. Polacy płacić nie chcą. Z niedawnego badania CBOS wynika, że 66 proc. ankietowanych opowiada się za finansowaniem mediów publicznych z budżetu państwa, a tylko 25 proc. - z abonamentu. Argumentacji w większości trudno zarzucić brak logiki. Dlaczego mam płacić, pytają, skoro:

- Telewizja nadaje reklamy (130 tys. zł za minutę w prime time) podobnie jak stacje komercyjne, które przecież nie pobierają abonamentu. Odpowiedź brzmi: misja. No tak, tylko w czym objawia się ta misja, czy serial „Klan” ma jakieś walory oświatowe? Czy program „Gwiazdy na lodzie” czegoś nas uczył poza jazdą figurową? Nadawcy publiczni stoją teraz w rozkroku, raz przypominając komercyjną spółkę, innym razem zaś nadawcę misyjnego.

- Media publiczne to moloch, którego wielkość, a więc i koszty trudno uzasadnić. TVP zatrudnia 3,6 tys. osób, podczas gdy np. Polsat tylko 862. Biorąc pod uwagę wpływy spółki na jednego pracownika, różnica w efektywności z innymi stacjami jest po prostu miażdżąca. Tymczasem ciężko tę instytucję odchudzić, gdy działa tu... 30 związków zawodowych. Trudno uzasadnić, dlaczego trzeba płacić akurat 17 zł miesięcznie, a nie 50 czy 5.

- Jest takie powiedzenie: „płacę, to wymagam”. Tymczasem w przypadku abonamentu mamy do czynienia tylko z kolejnym quasi-podatkiem bez wpływu na cokolwiek. Wpływ za to mają politycy. Abonament miał w założeniu czynić media niezależnymi od polityków i ich kaprysów. Mając większość w Sejmie, bez trudu mogliby przecież odciąć finansowanie z budżetu. Taka kalkulacja okazuje się błędna. Media publiczne były, są i będą do bólu zależne od polityków - czy płacimy abonament czy nie. To tu są prawdziwe konfitury. Czy to będzie ekipa SLD, PiS czy PO, politycy będą wsadzać swoich ludzi, ingerować i dzwonić z pretensjami, gdy pokazano nie ten profil czy za krótką wypowiedź. To przygnębiające, ale niestety prawdziwe.

Premier Tusk kilka lat temu mówił: „Będę zawsze wszystkim mówił kolegom z PO i PSL, że kto rządzi mediami publicznymi, przegrywa wybory. Chcę - powiedział - żeby wybili sobie wreszcie z głowy to, że muszą być koniecznie w mediach publicznych”. Piękne słowa. Niedługo po nich do zarządu TVP trafił Marian Zalewski, były wiceminister rolnictwa, jeden z zaufanych ludzi Waldemara Pawlaka.

Z drugiej strony trudno zapomnieć prezesurę Piotra Farfała za rządów koalicji PiS-LPR-Samoobrona i kompromitującą polityczną wojnę, która się wówczas odbyła o telewizję. Wcześniej też nie było lepiej, gdy na Woronicza dominowała lewica, czyli w czasach prezesa Roberta Kwiatkowskiego.

Dlatego premier powinien jak najszybciej spełnić swoją obietnicę i znieść abonament. W jego miejsce wprowadzając dotację budżetową w wysokości stosownej do potrzeb misyjnych i możliwości państwa. Sam prezes TVP Juliusz Braun przyznał niedawno, że „abonament w obecnym kształcie, powiązany z rejestracją odbiornika, jest rozwiązaniem przestarzałym”. Skoro tak, to po co się przy nim upierać?

Niech będą jak BBC

To, że abonament funkcjonuje w większości krajów Europy, jest prawdą. Ale różnice na tym polu są ogromne. Słowacja wprowadza od przyszłego roku finansowanie z budżetu, Francja zaś chce jeszcze przykręcić śrubę, obciążając abonamentem użytkowników komputerów czy smartfonów. Trzeba przy tym pamiętać, że argument: „przecież Brytyjczycy płacą na swoje BBC, a Niemcy na zrzeszające aż 20 nadawców publicznych ARD”, jest łatwy do zbicia. To niech nasze TVP czy PR będą najpierw takie jak BBC.

Zaraz po objęciu władzy premier Donald Tusk uznał, że abonament radiowo-telewizyjny jest „archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi”. Teraz wraca do tematu i znów wokół finansowania mediów publicznych robi się gorąco. Niedawno Tusk dorzucił kilka szczegółów. A więc „będziemy szli w stronę: ograniczone finansowanie ze środków publicznych w miejsce abonamentu i takie zmiany w mediach publicznych, szczególnie w telewizji publicznej, które uczynią tę telewizję tańszą i bardziej misyjną, a mniej komercyjną”.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?