Gdzie jest premier, czemu nie kładzie kresu „kłamstwom” opozycji, nie pokazuje swych sukcesów, nie wyjaśnia, że państwo dobrze działa i jest w znakomitej sytuacji gospodarczej?! ? krzyczą salony. Niesłusznie. Premier bynajmniej nie pozostawia ich bez swego światłego przywództwa. Tyle że pomijając mało istotne wydarzenia bieżące, sięgnął do pryncypiów, do zasadniczych, ideowych podstaw. I pewnie dlatego jego ważka wypowiedź nie zabrzmiała odpowiednio donośnie.

Otóż mianowicie, inaugurując wykładem rok akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, wygłosił Donald Tusk pochwałę „władzy ograniczającej się w omnipotencji” i „szanującej autonomię niezależnych instytucji” oraz zdecydowanie zaprotestował przeciw żądaniom, aby władzę wzmacniać, skupiać i zmuszać, by to ona, a nie autonomiczne instytucje, podejmowała decyzje. Tylko władza silnie zdecentralizowana pozwala odnieść sukces polegający na „zapewnieniu bezpieczeństwa, rozwoju i wolności”, dowodził premier. Natomiast żądanie „władzy skupionej” sprzeczne jest z duchem naszej cywilizacji.

W tym z pozoru mocno teoretycznym wywodzie potwierdził Donald Tusk swą zasadniczą „filozofię rządzenia”, którą od pięciu lat wciela w praktykę: rząd, który rządzi, ponosi odpowiedzialność, może więc stracić popularność. Natomiast „delegując” problemy na dół, zyskuje rząd prawo, by rozkładać ręce i odsyłać niezadowolonych ze stanu edukacji, opieki zdrowotnej, infrastruktury etc. do samorządów albo „właściwych procedur”, którym premier pozwala działać, zamiast cokolwiek podległym sobie instytucjom narzucać.

Wszystko to ładnie brzmi i wszystko się zgadza… oprócz kasy, niestety. Bo podczas gdy zadania deleguje rząd „w teren”, pieniądze na nie pozostawia w swojej centralnej kasie. Dziwnie też koliduje deklarowane „oddawanie” władzy z monstrualnym rozrostem aparatu służącego jej sprawowaniu. Choć teoretycznie ma on coraz mniej do roboty, z trzystu tysięcy urzędników odziedziczonych po poprzednim rządzie zrobił Tusk w ciągu pięciu lat już ponad milion. I choćby w świetle tego ostatniego faktu trudno deklarowany przez niego szacunek dla „autonomicznych instytucji” uznać za cokolwiek więcej niż kolejny wykręt.

Autor jest publicystą „Uważam Rze"