Litewska przerwa. Haszczyński o stosunkach polsko-litewskich

Teoretycznie obecny konserwatywny rząd na Litwie powinien być bliski polskiemu. Wiele wskazuje na to, że następny nawet teoretycznie taki nie będzie - pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 11.10.2012 20:24

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Sondaże sugerują, że po niedzielnych wyborach do litewskiego Sejmu zakończy się kariera Andriusa Kubiliusa w roli szefa rządu. Najdłużej urzędującego premiera Litwy. I lidera konserwatywnej partii Związek Ojczyzny, na poziomie europejskim działającej w jednej drużynie z Platformą Obywatelską i Polskim Stronnictwem Ludowym. Partia Kubiliusa i on sam pod wieloma względami to wymarzeni partnerzy dla polskich konserwatystów, prawicowców, nawet tych bez dodatku „centro”. A jednak to okres jego czteroletnich rządów był najgorszy w stosunkach polsko-litewskich od 18 lat, czyli od podpisania traktatu między naszymi państwami.

Cząstki wspólne

Konserwatyści litewscy mogą polskim zaimponować i obroną przed rosyjskim orężem energetycznym, i obroną krzyża na forum europejskim, i wspieraniem krytykowanego w Europie węgierskiego rządu Viktora Orbana. A niektórym także walką z tak zwaną propagandą homoseksualną, choć nie była to inicjatywa Związku Ojczyzny i wielu jej polityków było jej przeciwnych.

W tych wszystkich sprawach nie ma lepszego sojusznika niż patriarcha litewskich konserwatystów, pierwszy przywódca kraju po wyrwaniu się spod buta Moskwy Vytautas Landsbergis. Na zasiadającym obecnie w Parlamencie Europejskim Landsbergisie można polegać, gdy chodzi o krytykę stawiania pomnika Mao we Francji czy piętnowanie zachodnich polityków za zbyt łagodną ocenę stalinizmu i radzieckich opresji.

Andrius Kubilius wziął na siebie rolę największego wroga Gazpromu w Unii Europejskiej. Najpierw udało mu się wprowadzić w życie unijną zasadę, że producent surowca nie może być jednocześnie jego dystrybutorem. Teraz wraz ze swoim ministrem energetyki przyłączył się do kilku innych państw, w tym Polski, walczących przed międzynarodowym arbitrażem o obniżenie gazpromowskich cen, wyższych niż tych dla państw zachodnich.

Premier Kubilius nie ustaje też w próbach zapewnienia Litwie niezależności w zakresie produkcji energii, z całych sił wspiera budowę nowej elektrowni atomowej, która ma (najwcześniej za osiem lat) zastąpić zamkniętą na żądanie Brukseli siłownię Ignalina. I jednocześnie usiłuje wydobyć od Rosji informację, w jakim celu wznosi ona, i to w przyśpieszonym tempie, elektrownię atomową przy granicy z Litwą w obwodzie kaliningradzkim. Czyli mającym ledwie milion mieszkańców regionie Rosji, który nie potrzebuje tyle nowej energii. A więc będzie ją zapewne chciała sprzedawać za granicę, może do państw, które razem z Litwą chciały kiedyś budować nową Ignalinę (Łotwa, Estonia i Polska).

Zakładnik nacjonalistów

To wszystko, co w rządzie Kubiliusa mogłoby się polskiej prawicy (i tej rządzącej, i tej w opozycji) na Litwie podobać, przegrało z tym, co podobać się nie może - traktowaniem polskiej mniejszości.

To za rządów konserwatystów przyjęto niekorzystną dla Polaków ustawę o edukacji. Za ich władzy nie przedłużono też działania ustawy o mniejszościach narodowych. Nie była doskonała, i czasem sprzeczna z ustawą o języku państwowym, ale można się było do niej odwołać w obronie ważnych dla Polaków kwestii, tabliczek z polskimi napisami czy szkolnictwa.

Także za ich kadencji upadł korzystny dla mniejszości projekt pisowni polskich nazwisk. Przygotowany został zresztą przez Kubiliusa, ale nie spodobał się nawet posłom jego partii. „Cóż ja mogę powiedzieć? Jeśliby wszystkie ustawy proponowane przez mój rząd uzyskiwały poparcie Sejmu, to myślałbym, że żyję gdzie indziej, nie na Litwie” - mówił mi potem premier Kubilius.

Za każdym razem, gdy rozmawiałem z litewskim premierem, miałem wrażenie, że czuje się zakładnikiem nacjonalistów, a gdyby on o wszystkim decydował, to stosunki z Polską wyglądałyby inaczej. Choć oczywiście może to być złudzenie.
Odrzucenie projektu rządowego i przyjęcie niekorzystnego dla Polaków projektu nacjonalistów nabrało symbolicznego znaczenia. Doszło bowiem do tego w dniu wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Wilnie. Jak się dwa dni później, 10 kwietnia 2010 roku, okazało, była to wizyta ostatnia.

Bliżej Rosji

Według sondaży partia Kubiliusa nie ma szans na wygranie wyborów. Trudno się też spodziewać, żeby sam Kubilius przetrwał jako premier, nawet jeżeli jego partia znalazłaby się w przyszłej koalicji rządzącej (są ponoć rozmowy na ten temat), bo jest negatywnym bohaterem kampanii innych ugrupowań. Zapowiada się, że nowy rząd u naszego północno-wschodniego sąsiada będzie centrolewicowy albo centrolewicowo-populistyczny, możliwy jest też wariant centrolewicowy z domieszką liberalną. Różnice w sondażach między czołowymi partiami nie są duże.

Co najmniej trzy z nich można uznać za prorosyjskie. Przede wszystkim Partia Pracy pod wodzą urodzonego w Rosji multimilionera Wiktora Uspaskicha, który dorobił się na handlu z Gazpromem. W Polsce był kilka lat temu zatrzymany na lotnisku Okęcie, bo figurował na liście Interpolu na wniosek litewskiej prokuratury zarzucającej mu zatajanie wielomilionowych dochodów.

Poza tym ugrupowanie rolników i Zielonych oraz partia Prawo i Porządek pod wodzą Rolandasa Paksasa odsuniętego w 2004 roku z urzędu prezydenta za złamanie konstytucji. Paksasa uważano za powiązanego z Rosją i korzystającego z rosyjskich pieniędzy.

Zwycięstwo takich ugrupowań zapowiada zmianę w podejściu do Rosji. Przede wszystkim gospodarczą, bo w retoryce Litwa może pozostać krytyczna wobec Moskwy, choć z wyjątkiem czasu odzyskiwania niepodległości ponad 20 lat temu, a potem okresu bliskiej przyjaźni prezydentów Valdasa Adamkusa i Lecha Kaczyńskiego, zdecydowanie antyrosyjska nie była nigdy. Można przypuszczać, że te ugrupowania nie będą tak zawzięcie jak konserwatyści walczyły z uzależnieniem energetycznym od Rosji. Choć Andrius Kubilius pocieszał się, że centrolewica jest co najwyżej przeciw jego projektom, ale nie przeciw wznoszeniu litewskiej elektrowni atomowej, bo to korzystne gospodarczo.

Spodziewana zmiana władzy z centroprawicowej na centrolewicową nie oznacza wcale, że poprawią się stosunki z Polską. Ugrupowania, które mogą zwyciężyć, albo nie interesują się sprawami polskimi, albo zajmują podobne stanowisko jak konserwatyści. Dobrym przykładem jest najbardziej doświadczone ugrupowanie - Litewska Partia Socjaldemokratyczna, była postkomunistyczna i raczej też prorosyjska, która marzy o powrocie do władzy w centrolewicowej koalicji. Prominentni politycy tej partii, kilkanaście lat temu dosyć życzliwi Polsce, stali się teraz czołowymi obrońcami narodu. Jeden z nich nawet rozszyfrował podstęp Warszawy dążącej ponoć do przejęcia Wileńszczyzny. Inny dwa lata temu oskarżał litewskich Polaków o nielojalność i nawoływał, by przeprowadzili się do Polski, jak im się na Litwie nie podoba.

Spotkania bez sensu

Prawdziwym przełomem dla wzajemnych stosunków mogłoby być jedynie dojście do władzy na Litwie liberałów, którzy w polskich tabliczkach na prywatnych domach czy polskich nazwiskach w paszportach nie widzą zagrożenia. Ale na ich samodzielne rządy się nie zapowiada.

Zapowiada się raczej przerwa w kontaktach, którą popiera też najważniejsza w polityce międzynarodowej prezydent Dalia Grybauskaite. Zresztą słusznie, bo częste wizyty i spotkania na wysokim szczeblu nie mają sensu, gdy nic z nich nie wynika. Wystarczą spotkania w kwestiach unijnych, gospodarczych, dotyczących bezpieczeństwa, takich, w których więcej nas łączy, niż dzieli.

Nadzieja na drobną choćby poprawę tkwi w dobrym wyniku Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Jeżeli AWPL uda się w niedzielę po raz pierwszy przekroczyć pięcioprocentowy próg i wprowadzić do Sejmu około dziesięciu posłów (teraz ma trzech wybranych w okręgach jednomandatowych), to stanie się atrakcyjnym partnerem do koalicji. A wtedy być może będzie miała szansę na wynegocjowanie korzystnych dla Polaków praw.

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?